,,Wpływ mentosów na coca-colę = same problemy...’’ -część pierwsza
Fizyka. Nigdy jakoś specjalnie jej nie lubiłam. I oceny też nie były
zbyt piękne... Nauczycielką fizyki była dyrektorka szkoły. Do tego
zażyczyła sobie pracy w grupach... I miała dziwny sposób dzielenia na te
grupy.
-Ta połowa klasy idzie pod tą ścianę, a druga pod tamtą.
Kiedy już odpowiednio wszystkich ustawiła podeszła do tej połowy, w
której między innymi byłam ja i przeczytała każdemu po kolei temat pracy
w dwuosobowych grupach. Moim tematem był: wpływ mentosów na coca-colę.
Genialnie. Mało fizyczny temat przynajmniej...
-No dobrze... -ciągnęła nauczycielka. -To teraz dobierzcie się w
dwuosobowe grupki. Niech każda grupa ma jeden temat i... Żadnych wymian!
Jeszcze lepiej. Sami się mamy dobrać. Stanęłam w koncie. W końcu ktoś zostanie sam.
Nagle jednak podbiegł do mnie jakiś chłopak. Wyglądał jak... Dziecko.
-Masz doświadczenie z coca-colą, prawda? -spytał.
-Tak -odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Mogę być z tobą w grupie?
Nie... Wszystko byle nie chłopak, który wygląda na dużo młodszego, cały
czas się śmieje i jest taki... Za bardzo pewny siebie. Kiedy się
rozejrzałam, okazało się jednak, że nie mam wyjścia. Wszyscy inni już
się dobrali.
-Możesz... -westchnęłam, domyślając się już jaka okropna będzie dla mnie najbliższa godzina.
<Czeslav? Rozwiniesz jakoś? Moja wena wciąż na niezbyt dużym poziomie.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz