Może
nie dało się tego po mnie poznać, jednak w głębi duszy cieszyłem się,
że to już ostatnie zadanie, z którym przyjdzie nam się mierzyć. Nie
chodziło tu o towarzystwo Yeol, pomimo początkowej niechęci i nieco
napiętej atmosfery okazała się całkiem interesująca, inteligentniejsza,
niż reszta kobiet, z którymi codziennie miałem do czynienia. Może
właśnie dlatego rozmawiałem z nią normalnie, a rzucanie wyzwiskami co
drugie słowo wydawało się nie na miejscu, wręcz nie chciało przejść
przez gardło. Niecodzienne i nieprzyjemne doświadczenie, które bardzo
łatwo mogło zrujnować moją, budowaną latami, reputację obojętnego dupka.
Nie mogłem sobie pozwolić, żeby zanikła, czy uległa jakiejkolwiek
zmianie, skutecznie by mnie to zniszczyło.
Targany zabójczymi myślami nie zauważyłem, że zostawiłem liliowowłosą
daleko w tyle, a jej przyciszone krzyki odbijały się ode mnie, nie
docierając do mózgu. Wsunąłem ręce do kieszeni, spoglądając w niebo.
Cały ten dzień był jakiś dziwny, przepełniony akcją i licznymi zmianami.
Kiedy ostatni raz byłem dla kogoś tak uprzejmy? Czy w ogóle
kiedykolwiek byłem?
-Akashi! Głuchy jesteś?- Yel w końcu zrównała kroku, dysząc ze zmęczenia- Nie zamierzam po raz kolejny za tobą ganiać!
-Czemu nie odezwałaś się wcześniej?- nie zaszczyciłem jej spojrzeniem, beznamiętnie wzruszając ramionami
-Cały czas cię wołałam!- naburmuszyła się, krzyżując ręce piersiach- Nie moja wina, że masz problemy ze słuchem.
-Mniejsza z tym, niedługo będziemy na strychu. Postaraj się nic nie popsuć.- machnąłem ręką, otwierając główne wrota akademii
-O to się nie martw.- odwróciła głowę, szybko wchodząc do środka- Żebyś
przypadkiem nie zarył w coś głową.- dodała pod nosem, jednak ton jej
głosu był wystarczający, by wszystko do mnie dotarło
Prychnąłem pod nosem, podążając tuż za nią, by po chwili zrównać kroku.
Pomimo chęci wycofania i zostania w cieniu, zmuszony zostałem do
prowadzenia naszego duetu. Dziewczyna może i była inteligentna, jednak o
szkole wiedziała niewiele, a kolejne zgubienie się nie było czymś,
czego szczególnie pragnąłem. Szybko przejąłem dowodzenie, sprawnie
pokonując kolejną klatkę schodową. Co jakiś czas upewniałem się, czy
Yeol wciąż jest niedaleko. Ostatnim czego potrzebowałem było szukanie
jej po akademii.
Po kilkunastu minutach wreszcie dotarliśmy do celu. Ciemne, nie
wyglądające szczególnie zachęcająco wrota, zza których już tutaj czuć
było silny odór kurzu i starości. Pomimo ogromnej niechęci, w końcu
podszedłem nieco bliżej, rozwierając przed nami tajemne wrota,
prowadzące do prawdziwej komnaty tajemnic. Ogrom pergaminów, ksiąg i
starych mebli wydał się nieco przytłaczający, a panujący wokół półmrok
nie poprawiał całej sytuacji. Wyjąłem z kieszeni telefon, a wbudowana w
niego latarka rzuciła nieco światła na ową zagadkę, którą musieliśmy
rozwiązać.
-Jakieś pomysły, czego w ogóle musimy tu szukać?- Koreanka przykucnęła,
przeglądając jeden z tomów starej encyklopedii- Ten strych jest większy,
niż myślałam.
-Szczerze mówiąc wszystko może być tropem. Myślę, że znowu powinniśmy po
prostu poszukać czegoś, co kompletnie nie pasuje do otoczenia.-
podrapałem się po karku, ciężko wzdychając
-Brawo, Sherlocku.- podsumowała, podśmiechując się pod nosem
-Sama nic lepszego nie wymyśliłaś, Watsonie.- odparłem, a na moją twarz
wpełzł niepewny uśmieszek, który szybko odrzuciłem, przyjmując kamienny
wyraz twarzy
****
Zaczynałem mieć dość, a podrażniająca nozdrza woń kurzu wydawała się
irytować coraz bardziej. Sam nie wiem ile tu spędziliśmy, ani jak wiele
nam jeszcze zostało, jednak w obecnej chwili nie marzyłem o niczym
innym, jak tylko o szybkim ulotnieniu się i zaszyciu gdzieś w akademiku.
-ChoIera, masz coś?- warknąłem, rzucając w kąt kolejną książkę, która nie była dla nas zbyt użyteczna
-Ostrożniej z tym.- zmarszczyła brwi, z dezaprobatą spoglądając w
kierunku rozrzuconych po kątach lekturach- Nic tu nie ma....może źle
odczytaliśmy zagadkę?
-To niemożliwe. Gdzie indziej moglibyśmy pójść?- próbowałem ją uspokoić, panika na nic się tu zda
-Niby racja, jednak przeszukaliśmy już chyba wszystko!- zrezygnowana osunęła się na ziemię, bezcelowo lustrując pomieszczenie
-Najwidoczniej jeszcze nie.- westchnąłem, wstając z lodowatej posadzki, na której spędziłem spory kawał czasu
Mięśnie wydawały się odmawiać posłuszeństwa, a obolałe kolana wyraźnie
dawały o sobie znać. Syknąłem cicho, próbując rozruszać rozleniwione
kończyny.
-Daj mi chwilę. Muszę to rozchodzić.- rzuciłem, przechadzając się po
pokoju, widząc w tym idealną okazję, by w końcu opuścić tą zakurzoną
dziurę
Z każdą chwilą przybliżałem się do wyjścia, jednak potworna ciemność
sprawiła, że nieumyślnie w coś uderzyłem, a przed oczami pojawiły się
kolorowe plamy, ograniczające pole widzenia.
-ChoIerny żyrandol....- warknąłem, rozcierając obolałe czoło- Po co tu wisi, skoro i tak nie działa?!
-Akashi! Udało się!- do moich uszu dotarł uradowany krzyk Yeol, która żwawo podpełzła do czegoś na podłodze- Znalazłeś!
Zdezorientowany całą sytuacją zdołałem jedynie przekrzywić głowę,
próbując zrozumieć o co chodzi jasnowłosej. Widząc moją reakcję złapała
się za głowę, mrucząc coś pod nosem, by po chwili pomachać mi przed
oczami liliową karteczką, którą zapewne przed chwilą podniosła.
-Spadło zaraz po tym, jak uderzyłeś w lampę...-wytłumaczyła, rozkładając
owy zwitek- Mówiłam, żebyś uważał na głowę.- zaśmiała się, pokazując
język
Rozbawiony pokręciłem głową, wciąż próbując dojść do siebie. Nie mam
pojęcia, z czego wykonano ten cholerny żyrandol, jednak obrzęk, jaki po
sobie pozostawił był niesamowicie bolesny.
-Jest aż tak źle?- zagadnęła, odrywając się na chwilę od jaskrawej karteczki- Może powinieneś to jakoś opatrzyć?
-To nic takiego...zaraz minie.- machnąłem ręką, nie chcąc, by ktokolwiek się nade mną użalał
Yeol zmierzyła mnie wzrokiem, najprawdopodobniej nad czymś myśląc, jednak nie postanowiła podzielić się tym publicznie.
-To faktycznie ostatnie zadanie. Powinniśmy chyba iść to oddać...im
szybciej, tym lepiej.- podsumowała, wsuwając karteczkę do jednej z
przednich kieszeni- Zresztą chyba nie chcesz przesiedzieć całego dnia w
tym brudzie?
-Zapomnij.- odparłem, wychodząc na jasny i czysty korytarz
****
-Jesteście ostatnią grupą, trochę wam
zeszło.- zaśmiał się nastolatek, odbierając od nas wszystkie karteczki,
by po chwili zapisać coś na niedbałej liście, dzierżonej w jednej z
dłoni
-Kiedy ogłosisz wyniki?- zapytałem zniecierpliwiony, zakrywając dłonią
dość sporego siniaka, którego fioletowawy odcień wyraźnie odznaczał się
na tle bladej cery
-Aż tak ci się spieszy, Akashi-kun?- ponownie się roześmiał, poprawiając
włosy- Muszę jedynie podliczyć punkty i wszystkiego się dowiecie!
Przewróciłem oczami, opierając się o pobliski murek. Odgarnąłem z czoła
kilka kosmyków, a dziwna wilgoć, którą poczułem na palcach wyraźnie mnie
zaskoczyła. Uważnie przyjrzałem się własnej dłoni, po której mozolnie
spływała szkarłatna substancja. Przekląłem pod nosem.
-Naprawdę powinieneś coś z tym zrobić. Chociaż przemyć.- Yeol zmierzyła
mnie wzrokiem, jednak w jej głosie dało się wyczuć delikatną troskę
-Tak, tak...zrobię to, jak tylko wrócę do pokoju.- pokręciłem głową,
ponownie zakrywając sine miejsce, przyozdobione, prawdopodobnie dość
sporą, raną.
Nie musieliśmy czekać długo, bowiem już po chwili wszyscy uczniowie
zaczęli zbierać się w jednym miejscu, co dość mocno sugerowało, że czas
na ogłoszenie wyników. Posłałem jasnowłosej znaczące spojrzenie, by już
po chwili stanąć na uboczu, tak by swobodnie móc wszystko zobaczyć.
-Dzisiejsze zabawy dobiegły końca. Mam nadzieję, że miło spędziliście
czas oraz nawiązaliście wspaniałe znajomości!- rozpoczął swą przemowę,
poprawiając błękitną koszulę- Czas na wybranie zwycięzcy!- odkaszlnął,
przejeżdżając wzrokiem po zebranym tłumie- Nora i Adam! Zapraszam was do
mnie.
Spojrzałem w kierunku dwójki uczniów, którzy powolnym krokiem
przybliżali się do prowadzącego. Nie miałem pojęcia, kim była owa
nastolatka, jednak Adama znałem dość dobrze, chodziliśmy razem na
treningi. Lubiłem go, miał własne zdanie, którego nie bał się wygłaszać
oraz tak samo jak ja nie przepadał za ludźmi.
Ukradkiem spojrzałem w kierunku Yeol, która niespecjalnie przejęła się przegraną, wciąż szeroko się uśmiechając.
-Widzę, że wcale to na ciebie nie wpłynęło.- skomentowałem, delikatnie czochrając jej włosy
- To było dość oczywiste, że tego nie wygramy.- pokręciła głową- No cóż, może jeszcze kiedyś się uda!- klasnęła w dłonie
****
Porozmawiałem z nią jeszcze przez chwilę, zanim każde z nas rozeszło się
w swoją stronę. Zniknęła w korytarzu, a stukot jej oficerek jeszcze
przez chwilę rozbrzmiewał mi w głowie. Mimowolnie spojrzałem w miejsce, w
którym widziałem ją po raz ostatni. Czy jeszcze kiedyś porozmawiamy?
Czy w ogóle na siebie trafimy?
**Tydzień później**
Przymknąłem oczy, a ciepłe promienie słońca oświetlały moją sylwetkę.
Cichy i przyjemnie kojący szum fal uspokajał zmysły, pozwalając
zapomnieć o dręczących mnie ostatnio problemach. Te siedem dni okazało
się niezwykle stresujące, pełne smutku i złości, wywołanej pogarszającą
się w domu sytuacją. Rodzice kłócili się non stop, a moje relacje z nimi
stawały się z każdym dniem coraz bardziej napięte. To okropne, jak
bardzo odlegli mogą być dla siebie członkowie rodziny. Westchnąłem
ciężko, niepewnie otwierając oczy. Cieszyłem się, że dane mi było
odpocząć, wyjechać z dala od nich i całego tego szkolnego syfu, z którym
musiałem sobie radzić. Kiedy kapitan wyszedł z inicjatywą wyjazdu,
zgodziłem się niemal natychmiastowo. Nie byliśmy tu dla odpoczynku, to
fakt, jednak treningi nad morzem same w sobie wydawały się kojące i dużo
przyjemniejsze, niż te w zamkniętych czterech ścianach.
-Manu, cały dzień będziesz tak stać?- Kazuma klepnął mnie w plecy,
uśmiechając się promiennie- Może chciałbyś pójść po coś do picia?
Umieramy z pragnienia.- spojrzał mi prosto w oczy, przyjmując błagalny
ton głosu
-I tak nie mam nic lepszego do roboty.- przewróciłem oczami, przyjmując od niego kilka błyszczących monet
Powolnym krokiem zmierzałem w kierunku niewielkiego barku, który
zbudowano tuż przy wejściu na plażę. Uważałem to za całkiem dobry
pomysł, na którym sprzedawca zapewne sporo zarobi, o tej porze roku
morze praktycznie przez cały czas oblegają tłumy.
Odważnie wszedłem do środka, nachylając się, by nie uderzyć czołem w
próg. Wystarczyła mi jedna blizna, która wytworzyła się przez feralne
uderzenie w żyrandol podczas nerwowych poszukiwań wraz z Yeol. W tym
samym momencie w mojej głowie pojawiła się jej niewielka postura, która
gorączkowo biegała z miejsca na miejsce, poszukując kolejnych kartek,
jej rozzłoszczona twarzyczka, kiedy wyrwała mi z rąk paczkę papierosów.
Westchnąłem, poprawiając włosy. Nie widzieliśmy się od tamtego czasu,
zupełnie jakby wyparowała, nie pozostawiając po sobie najmniejszego
śladu.
Pogrążony w myślach nie zwróciłem uwagi na otoczenie, by po chwili
poczuć uderzenie w okolicach klatki piersiowej. Już bardziej świadomy
spojrzałem w dół, a liliowa czupryna wywołała mimowolny uśmiech, który
postarałem się jak najszybciej okiełznać.
-No proszę...wciąż nie nauczyłaś się chodzić, co?- zagadnąłem, pomagając dziewczynie wstać
-A ty wciąż kompletnie nie zwracasz uwagi na otoczenie?- odgryzła się,
otrzepując ubrania z niewidocznych pyłków- Nie spodziewałam się, że cię
tu spotkam. Co właściwie robisz?
-Mógłbym zapytać dokładnie o to samo.- podszedłem do jednej z lodówek, wyciągając z nich kilka butelek zimnej wody
-Byłam pierwsza.- oparła ręce na biodrach, a na jej twarzyczce pojawił się zwycięski uśmieszek
-Kapitan stwierdził, że nadmorska miejscowość to idealne miejsce na
treningi.- wzruszyłem ramionami- Nie jestem tu dla przyjemności. A ty?
<Yeol? Przepraszam, że to takie słabe >///< >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz