Spojrzałam zmieszanym wzrokiem na dziewczynę i zacząłem się zastanawiać, co w sumie jest z nią nie tak. Teoretycznie mógłbym ją teraz zabić, ale czy to jest wartę odsiadki w więzieniu? W sumie dostałbym jakieś 10 lat, bo wytłumaczyłbym się, że mnie zaatakowała pierwsza, miałbym codziennie ciepły posiłek, siłownie w zasięgu ręki, ale znowu pewnie studio by upadło, musiałbym nie znać tych debili. Mech, tylko sam byłbym wtedy martwy, Taiga rozwaliłaby mi głowę, jakby się dowiedziała, co zrobiłem... A trzeba było się wyprowadzić i zapomnieć o tej małej idiotce i po co żem tutaj właził, no po co Ci to było chłopie? Teraz patrz i płacz, bo krzywdy małej pindzie nie zrobisz. Przetarłem twarz otwartą dłonią, łkając w duchu
- Więc? Zastanawiasz się już z dobre pięć minut - Zmarszczyła brwi
- Wystarczy woda - Oparłem się o fotel, patrząc na kota, który właśnie lizał sobie łapkę, w ogóle nie zwracając uwagi na moją postać, która teoretycznie jest intruzem w tym pokoju. Dziwne tylko, że nie zauważyłem go od razu, jak tutaj wszedłem.
- Od dawna to robisz?
- Pierwszy raz zakradłem się do dziewczyny niegrzeszącej urodą w środku nocy, jeśli o to chodzi - Wziąłem od niej kubek z zimną gazowaną wodą
- Pfff, chodzi mi o to - Wskazała na swoją dłoń, gdzie znajdował się mały tatuaż
- Trochę, ale jeśli chcesz większą wersję to musisz się zapisać - Obojętnie opróżniłem kubek, odstawiając go na małe biurko, które stało nieopodal
- Pracujesz w jakimś studio? - Podniosła brew z dziwnym uśmiechem, mam wrażenie, że powiedzenie jej prawdy będzie bardzo bolesne w przyszłości
- Mam swoje własne, a teraz koniec tego przesłuchania. Lepiej idź spać młoda - Burknąłem, biorąc swoje rzeczy i kierując się w stronę wyjścia
- A Ty co mój opiekun?! - Wręcz na mnie warknęła, na co się zaśmiałem.
- Na szczęście nie, bo jakbym nim był, to dostałabyś ode mnie wpierdol - Puściłem jej oczko opuszczając pokój i idąc do swojego. Nikt mnie nie przyłapał więc spokojnie usiadłem na parapecie uchylając okno. Wyciągnąłem paczkę fajek i odpaliłem jednego, patrząc na księżyc.
Kichi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz