niedziela, 28 maja 2017

Od Kichi CD Toshiro

W sumie to dałam mu trochę fory, bo byłam już zmęczona po całym dniu i długim treningu. Jednak wygrał, czego nie spodziewałabym się po chemicznym kujonku. No ale cóż świat jest pełen niespodzianek, a on jest nawet interesujący, każdy człowiek którego do tej pory spotkałam był bardzo przewidywalny, a on? Nie koniecznie, nie potrafię przewidzieć jego reakcji.... Co trochę mnie irytowało...
Po chwili wyjęłam telefon z kieszeni i podałam mu go.
-Proszę, zgodnie z obietnicą....-Uśmiechnęłam się i wrzuciłam piłkę do kosza na sprzęt po czym wzięłam z barierek mój ręcznik i bidon z wodą, następnie udając się do szatni. W sumie, nie za bardzo mnie obchodziło jak miał na imię, czy kim był, mimo jego nieprzewidywalności nie wydał się mi być interesującą osobą, chodź nie powiem, miło się podrażnić z takim wielkoludem, którego reakcji nie znam. Otworzyłam drzwi szatni, przebrałam się szybko ówcześnie wycierając pot ręcznikiem, brudne rzeczy włożyłam do plecaka, razem z już pustym bidonem i poszłam w stronę akademika trochę zmęczona. Gdy wychodziłam z budynku zauważyłam tego samego blondyna z którym wcześniej grałam w kosza. A gdyby mu tak trochę podokuczać? Rozejrzałam się dookoła i niestety zauważyłam tylko małego białego królika z czerwonymi oczami.... Od biedy....Wolałabym pokrzywę, albo oset, czy mech z rojowiskiem kleszczy....Ale niech będzie...Chłopak widocznie mnie nie widząc rozmawiał przez telefon, wzięłam gryzonia na ręce i podeszłam do niego od tyłu, a kiedy tylko się rozłączył....Wrzuciłam mu królika za bluzę. Szybko odskoczyłam i zaśmiałam się cicho widząc jak szamocze się próbując wydostać z pod bluzy gryzącego go i drapiącego jego ciało gryzonia. Tak to było zabawne, a on się nie podzielił lizakiem, więc ma za swoje....Wsadziłam ręce do kieszeni mojej białej bluzy przewracając niewidocznie małym nożykiem sprężynowy, który nosiłam w wypadku gdybym musiała się bronić. I przyznać mi trzeba, że nożem posługuje się lepiej niż rzucam do kosza. Blondyn po chwili pozbył się gryzonia i spojrzał na mnie marszcząc brwi. Uśmiechnęłam się tylko niby to niewinnie i zeskoczyłam ze schodów na chodnik olewając go i idąc w swoją stronę. Czemu to zrobiłam? Chyba nie mam towarzystwa, a inaczej nie potrafię na siebie zwrócić uwagi....

(?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt