W sumie to dałam mu trochę fory, bo byłam już zmęczona po całym dniu i
długim treningu. Jednak wygrał, czego nie spodziewałabym się po
chemicznym kujonku. No ale cóż świat jest pełen niespodzianek, a on jest
nawet interesujący, każdy człowiek którego do tej pory spotkałam był
bardzo przewidywalny, a on? Nie koniecznie, nie potrafię przewidzieć
jego reakcji.... Co trochę mnie irytowało...
Po chwili wyjęłam telefon z kieszeni i podałam mu go.
-Proszę, zgodnie z obietnicą....-Uśmiechnęłam się i wrzuciłam piłkę do
kosza na sprzęt po czym wzięłam z barierek mój ręcznik i bidon z wodą,
następnie udając się do szatni. W sumie, nie za bardzo mnie obchodziło
jak miał na imię, czy kim był, mimo jego nieprzewidywalności nie wydał
się mi być interesującą osobą, chodź nie powiem, miło się podrażnić z
takim wielkoludem, którego reakcji nie znam. Otworzyłam drzwi szatni,
przebrałam się szybko ówcześnie wycierając pot ręcznikiem, brudne rzeczy
włożyłam do plecaka, razem z już pustym bidonem i poszłam w stronę
akademika trochę zmęczona. Gdy wychodziłam z budynku zauważyłam tego
samego blondyna z którym wcześniej grałam w kosza. A gdyby mu tak trochę
podokuczać? Rozejrzałam się dookoła i niestety zauważyłam tylko małego
białego królika z czerwonymi oczami.... Od biedy....Wolałabym pokrzywę,
albo oset, czy mech z rojowiskiem kleszczy....Ale niech będzie...Chłopak
widocznie mnie nie widząc rozmawiał przez telefon, wzięłam gryzonia na
ręce i podeszłam do niego od tyłu, a kiedy tylko się
rozłączył....Wrzuciłam mu królika za bluzę. Szybko odskoczyłam i
zaśmiałam się cicho widząc jak szamocze się próbując wydostać z pod
bluzy gryzącego go i drapiącego jego ciało gryzonia. Tak to było
zabawne, a on się nie podzielił lizakiem, więc ma za swoje....Wsadziłam
ręce do kieszeni mojej białej bluzy przewracając niewidocznie małym
nożykiem sprężynowy, który nosiłam w wypadku gdybym musiała się bronić. I
przyznać mi trzeba, że nożem posługuje się lepiej niż rzucam do kosza.
Blondyn po chwili pozbył się gryzonia i spojrzał na mnie marszcząc brwi.
Uśmiechnęłam się tylko niby to niewinnie i zeskoczyłam ze schodów na
chodnik olewając go i idąc w swoją stronę. Czemu to zrobiłam? Chyba nie
mam towarzystwa, a inaczej nie potrafię na siebie zwrócić uwagi....
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz