Mój dzień, moje życie, moja rutyna..... Jak każdego dnia musiałam wstać,
później umyć się, ubrać, zjeść śniadanie, nakarmić kota, wyjść do
szkoły, przesiedzieć w niej cały dzień, wrócić, zrobić lekcje, spakować
się na jutro, zjeść coś z moim kotem, umyć się, przebrać iść spać. I tak
codziennie, od kiedy tu jestem, na krzyż poznałam jedną osobę. To
trochę dołujące, że nie znam nawet osób z klasy....Ale nic....Taka już
jestem... Te myśli ciążyły w mojej głowie przez całą drogę z akademika
do wrót piekieł, krainy nudy i depresji! Specjalnego Zakładu Karno
Opiekuńczego Łączącego Analfabetów! Inaczej, szkoły. Och już czułam
śledzący każdy mój ruch nadgarstka nauczycielki matematyki i trudny
sprawdzian pani od biologii. Powoli pchnęłam wielkie drzwi i
przekroczywszy ich próg, od razu w uszy rzucił mi się okropny hałas.
Ludzie chodzili w te i we wte, głośno rozmawiając i śmiejąc się, czy
słuchając głośno muzyki, przez co panował tu duży gwar. Z cichym
westchnieniem na ustach włożyłam słuchawki do uszu i puściłam jakąś
muzykę, aby chodź trochę zagłuszyć odgłosy szkolnego korytarza. Powolnym
krokiem ruszyłam pod salę już mając dosyć tego dnia, najpierw zajęcia,
trening i SKS chodź na to ostatnie nawet się cieszyłam, kochałam sport,
muzykę i zwierzęta. Już miałam wejść do klasy, ale postanowiłam przed
tym przemyć jeszcze twarz w łazience, żeby może tym razem nie zasnąć na
chemii. Odłożył plecak przy moim miejscu w klasie i ruszyłam z rękami w
kieszeniach do damskiej toalety. Jednak szybko zrezygnowałam, przy
każdym zlewie jakieś plastiki malowały swoje szpetne buźki. Gratuluję
pomysłu, współczuję głupoty....Szybko wyszłam z łazienki i skierowałam
się do męskiej toalety, jaka to w końcu różnica.
Weszłam tam ze stoickim spokojem, nikogo nie było, oparłam się o zlew i
odetchnęłam cicho, odkręciłam kran i zimną wodą przemyłam twarz.
-Hej! Co ty tu robisz...To męska toaleta....-Usłyszałam nagle głos jakiegoś chłopaka który wszedł do łazienki.
-Co mówisz? -Spytałam z moim typowym rosyjskim akcentem, wyciągając słuchawkę z ucha i ocierając twarz w ręcznik jednorazowy.
-To męska toaleta...-Powtórzył chyba niezadowolony....a może rozbawiony? nie wiem...
-Wiesz, damską przejęła armia różowych landrynek Barbie, a ja uznałam,
że wyjątkowo nie chce spać na pierwszej lekcji i przyszłam po broń zwaną
zimną wodą na wojnę z zaspaniem...-Uśmiechnęłam się i słysząc dzwonek
poszłam na lekcje.
~*~
Właśnie kończyłam SKS, skończyliśmy zbiórkę na koniec i reszta poszła do
szatni, a na mnie spadło sprzątanie sali. Zaczęłam zbierać wszędzie
walające się piłki. Jadnak kosz tak bardzo mnie kusił. Od Dziecka gram w
koszykówkę, a uczył mnie grać w nią brat. Pamiętam do tej pory kiedy
jako dzieci ciągle prowadziliśmy wojnę kto więcej wbije wsadów. Cofnęłam
się na połowę sali i zgrabnym ruchem rzuciłam do kosza. Piłka zakręciła
się na obręczy i wpadła do kosza po czym....Spadła jakiemuś chłopakowi
na głowę....Temu samemu którego spotkałam rano w łazience. Mój knocik
ust poszedł ku górze w rozbawieniu. Byłam zażenowana jak i rozbawiona
jego miną. Podeszłam szybko wzięłam piłkę i spojrzałam na niego patrząc
czy na pewno żyje.
-Hej, nic ci nie jest? -Spytałam podając mu rękę, żeby wstał, bo od
uderzenia, usiadł na ziemi widocznie zaskoczony czy coś w tym
stylu....-Przepraszam, nie widziałam, że ktoś idzie....-Dodałam z
uśmiecham....A ponoć jestem aspołeczna....
Jakiś chłopak? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz