piątek, 5 maja 2017

Od Kichi

Mój dzień, moje życie, moja rutyna..... Jak każdego dnia musiałam wstać, później umyć się, ubrać, zjeść śniadanie, nakarmić kota, wyjść do szkoły, przesiedzieć w niej cały dzień, wrócić, zrobić lekcje, spakować się na jutro, zjeść coś z moim kotem, umyć się, przebrać iść spać. I tak codziennie, od kiedy tu jestem, na krzyż poznałam jedną osobę. To trochę dołujące, że nie znam nawet osób z klasy....Ale nic....Taka już jestem... Te myśli ciążyły w mojej głowie przez całą drogę z akademika do wrót piekieł, krainy nudy i depresji! Specjalnego Zakładu Karno Opiekuńczego Łączącego Analfabetów! Inaczej, szkoły. Och już czułam śledzący każdy mój ruch nadgarstka nauczycielki matematyki i trudny sprawdzian pani od biologii. Powoli pchnęłam wielkie drzwi i przekroczywszy ich próg, od razu w uszy rzucił mi się okropny hałas. Ludzie chodzili w te i we wte, głośno rozmawiając i śmiejąc się, czy słuchając głośno muzyki, przez co panował tu duży gwar. Z cichym westchnieniem na ustach włożyłam słuchawki do uszu i puściłam jakąś muzykę, aby chodź trochę zagłuszyć odgłosy szkolnego korytarza. Powolnym krokiem ruszyłam pod salę już mając dosyć tego dnia, najpierw zajęcia, trening i SKS chodź na to ostatnie nawet się cieszyłam, kochałam sport, muzykę i zwierzęta. Już miałam wejść do klasy, ale postanowiłam przed tym przemyć jeszcze twarz w łazience, żeby może tym razem nie zasnąć na chemii. Odłożył plecak przy moim miejscu w klasie i ruszyłam z rękami w kieszeniach do damskiej toalety. Jednak szybko zrezygnowałam, przy każdym zlewie jakieś plastiki malowały swoje szpetne buźki. Gratuluję pomysłu, współczuję głupoty....Szybko wyszłam z łazienki i skierowałam się do męskiej toalety, jaka to w końcu różnica.
Weszłam tam ze stoickim spokojem, nikogo nie było, oparłam się o zlew i odetchnęłam cicho, odkręciłam kran i zimną wodą przemyłam twarz.
-Hej! Co ty tu robisz...To męska toaleta....-Usłyszałam nagle głos jakiegoś chłopaka który wszedł do łazienki.
-Co mówisz? -Spytałam z moim typowym rosyjskim akcentem, wyciągając słuchawkę z ucha i ocierając twarz w ręcznik jednorazowy.
-To męska toaleta...-Powtórzył chyba niezadowolony....a może rozbawiony? nie wiem...
-Wiesz, damską przejęła armia różowych landrynek Barbie, a ja uznałam, że wyjątkowo nie chce spać na pierwszej lekcji i przyszłam po broń zwaną zimną wodą na wojnę z zaspaniem...-Uśmiechnęłam się i słysząc dzwonek poszłam na lekcje.

~*~

Właśnie kończyłam SKS, skończyliśmy zbiórkę na koniec i reszta poszła do szatni, a na mnie spadło sprzątanie sali. Zaczęłam zbierać wszędzie walające się piłki. Jadnak kosz tak bardzo mnie kusił. Od Dziecka gram w koszykówkę, a uczył mnie grać w nią brat. Pamiętam do tej pory kiedy jako dzieci ciągle prowadziliśmy wojnę kto więcej wbije wsadów. Cofnęłam się na połowę sali i zgrabnym ruchem rzuciłam do kosza. Piłka zakręciła się na obręczy i wpadła do kosza po czym....Spadła jakiemuś chłopakowi na głowę....Temu samemu którego spotkałam rano w łazience. Mój knocik ust poszedł ku górze w rozbawieniu. Byłam zażenowana jak i rozbawiona jego miną. Podeszłam szybko wzięłam piłkę i spojrzałam na niego patrząc czy na pewno żyje.
-Hej, nic ci nie jest? -Spytałam podając mu rękę, żeby wstał, bo od uderzenia, usiadł na ziemi widocznie zaskoczony czy coś w tym stylu....-Przepraszam, nie widziałam, że ktoś idzie....-Dodałam z uśmiecham....A ponoć jestem aspołeczna....

Jakiś chłopak? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt