Świetnie. Bardzo dobrze Christopherze, dałeś z siebie wszystko, aby
zbesztać nową uczennicę. Możesz być z siebie dumny. Nie miałbym do niej
żalu gdyby przywaliła mi z lewego sierpowego. Należy mi się.
- Charlotte. – wystawiła z powagą otwartą dłoń. – Charlotte Aleen.
- Christopher Morgan. – ująłem ją.
Zdaje się, że nie ma do mnie żalu, jakby się wydawało na początku.
- Twoje nazwisko kojarzy mi się z rybą.
- Z rybą?
Szczerze mówiąc zatkało mnie. Pierwszy raz słyszę, aby komukolwiek moje
nazwisko przypominało rybę. Ciekaw jestem skąd jej się to wzięło.
- No tak. A właściwie z wodą. Brzmi tak trochę po królewsku. Niczym Tryton. – parsknęła. – Będę Cię nazywać Makrelą.
Dziewczyna wydała mi się całkiem urocza. Nawet jeśli ochrzciła mnie mianem ryby.
- Nie przeszkadza mi to. – posłałem jej blady uśmiech.
- A czy ja pytam czy Ci to przeszkadza? – wytknęła język. – Nadałam Ci
nowe imię, tak więc masz być dla mnie wdzięcznym podwładnym.
- Eh, co? – spytałem zakłopotany.
Spojrzała na mnie z uśmieszkiem wyższości.
- Jakoś się zrehabilitujesz za wpadkę na stołówce.
- T-tak, może i masz rację. – podrapałem się niezręcznie w kark.
- No właśnie. – podeszła do mnie bliżej, zawieszając swój plecak na
mojej dłoni, którą wcześniej wyprostowała. – W drogę więc. Oprowadzisz
mnie trochę po szkole.
Charlotte? Proszę mi wybaczyć za niezbyt zadowalającą długość opowiadania xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz