Popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem. Wyciągnąłem rękę w jego stronę.
-Alexander Morozov. Można powiedzieć, że jesteśmy sąsiadami - zażartowałem. Chyba nie zrozumiał, bo patrzył na mnie dziwnie. Dopiero po chwili zauważyłem rumieńce na jego policzkach. Chyba zmarzł. W końcu miał na sobie tylko bluzę. - Jestem z Rosji-wyjaśniłem. - Mamy blisko... W sensie kraje -tłumaczyłem. Mika w tym czasie ścisnął moją dłoń. Mocno i pewnie. Musiał coś trenować, patrząc na jego ciałko.
- Wiem. Teraz zrozumiałem - powiedział nieco nieśmiało. Po chwili zaczął mnie prowadzić w stronę budynku.
- Co czytasz? - zagadałem po chwili dłuższej ciszy.
- Ptaki ciernistych krzewów - odpowiedział, patrząc na okładkę.
- Widziałem tylko serial - mruknąłem, patrząc przed siebie. - Nawet nie wiedziałem, że jest książka - dodałem po chwili.
- No widzisz - wymamrotał. Patrzyłem przed siebie, ale czułem na sobie jego spojrzenie. Super... Jeśli zacznie wyzywać mnie od pedałów, to nie wytrzymam.
- Jesteśmy -stanęliśmy przed drzwiami, które prawdopodobnie były drzwiami od pokoju dyrektorki.
- Oo -powiedziałem, nieco zdziwiony i podrapałem się po karku. - Dzięki - rzuciłem obojętnie. - Teraz już raczej dam sobie radę - minąłem go, po czym zapukałem do drzwi. Rozmowa była bardzo miła i zwięzła. Dostałem plan oraz klucze do pokoju. Kobieta zapewniła mnie też, że stypendium będzie regularnie wpłacane na konto, o ile utrzymam średnią oraz dostanę się do dalszego etapu w olimpiadzie chemicznej.
-Alexander Morozov. Można powiedzieć, że jesteśmy sąsiadami - zażartowałem. Chyba nie zrozumiał, bo patrzył na mnie dziwnie. Dopiero po chwili zauważyłem rumieńce na jego policzkach. Chyba zmarzł. W końcu miał na sobie tylko bluzę. - Jestem z Rosji-wyjaśniłem. - Mamy blisko... W sensie kraje -tłumaczyłem. Mika w tym czasie ścisnął moją dłoń. Mocno i pewnie. Musiał coś trenować, patrząc na jego ciałko.
- Wiem. Teraz zrozumiałem - powiedział nieco nieśmiało. Po chwili zaczął mnie prowadzić w stronę budynku.
- Co czytasz? - zagadałem po chwili dłuższej ciszy.
- Ptaki ciernistych krzewów - odpowiedział, patrząc na okładkę.
- Widziałem tylko serial - mruknąłem, patrząc przed siebie. - Nawet nie wiedziałem, że jest książka - dodałem po chwili.
- No widzisz - wymamrotał. Patrzyłem przed siebie, ale czułem na sobie jego spojrzenie. Super... Jeśli zacznie wyzywać mnie od pedałów, to nie wytrzymam.
- Jesteśmy -stanęliśmy przed drzwiami, które prawdopodobnie były drzwiami od pokoju dyrektorki.
- Oo -powiedziałem, nieco zdziwiony i podrapałem się po karku. - Dzięki - rzuciłem obojętnie. - Teraz już raczej dam sobie radę - minąłem go, po czym zapukałem do drzwi. Rozmowa była bardzo miła i zwięzła. Dostałem plan oraz klucze do pokoju. Kobieta zapewniła mnie też, że stypendium będzie regularnie wpłacane na konto, o ile utrzymam średnią oraz dostanę się do dalszego etapu w olimpiadzie chemicznej.
Kilka następnych dni były jak maraton. Wstaję, trening, lekcje, jakieś jedzenie i do wieczora w pracowni. Nauczyciel pierwszego dnia przywitał mnie małym, nie do końca kontrolowanym wybuchem cezu. Po tym raczej mu nie ufałem, chociaż był nieskończoną skarbnicą wiedzy. Jednego wieczoru, słuchając go, nawet nie zauważyłem jak zasnąłem.
- Alexander - mężczyzna potrząsnął moim ramieniem.
- Nie śpię mamo - mruknąłem po rosyjsku, unosząc głowę. Wyprostowałem się od razu i chrząknąłem, przyjmując pokerową twarz. -Tak?
- Jutro jest sobota. Idź na miasto i odpocznij. Bo w twoim ciele jest już tylko kofeina -śmieje się cicho. Potaknąłem, po czym wstałem.
- Ogarnę na poniedziałek to doświadczenie - zapewniłem cicho, po czym wyszedłem z klasy. Moje myśli i tak krążyły wokół doświadczenia na następny tydzień. Nagle poczułem, jak w kogoś uderzam.
- Sory -mruknąłem i spuściłem wzrok, po czym napotkałem urocze lico Miki. Przetarłem twarz dłonią, widząc znowu rumieńce. Kurczę. To takie całkiem... Urocze. - Przepraszam -szepnąłem po chwili.
- Alexander - mężczyzna potrząsnął moim ramieniem.
- Nie śpię mamo - mruknąłem po rosyjsku, unosząc głowę. Wyprostowałem się od razu i chrząknąłem, przyjmując pokerową twarz. -Tak?
- Jutro jest sobota. Idź na miasto i odpocznij. Bo w twoim ciele jest już tylko kofeina -śmieje się cicho. Potaknąłem, po czym wstałem.
- Ogarnę na poniedziałek to doświadczenie - zapewniłem cicho, po czym wyszedłem z klasy. Moje myśli i tak krążyły wokół doświadczenia na następny tydzień. Nagle poczułem, jak w kogoś uderzam.
- Sory -mruknąłem i spuściłem wzrok, po czym napotkałem urocze lico Miki. Przetarłem twarz dłonią, widząc znowu rumieńce. Kurczę. To takie całkiem... Urocze. - Przepraszam -szepnąłem po chwili.
Miki? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz