Był piękny dzień, zdecydowanie. Nie było zimno, nic nie padało, a co najważniejsze - było wolne.
Rozciągnąłem się na łóżku, wtulając się bardziej w poduszkę... Która po chwili szczeknęła. Westchnąłem, powoli wstając. Zapomniałem, że muszę dokarmić zwierzaki.
- Risto, dostaniesz za chwilę żarełko, poczekaj chwilkę - potarmosiłem go po głowie, rozciągając się, a kości strzelały mi jak głupie.
Tak więc wstałem, ogarnąłem się, ubrałem, nakarmiłem zwierzaki i zastanawiałem się, co mogę robić. Nie chciałem - o dziwo - piec, wylegiwać się też nie, odpuściłem sobie poranny bieg. Usiadłem na kanapie i rozejrzałem się powoli, analizując każdy szczegół tego małego, ale przestronnego pomieszczenia. Telewizor, puszysty dywan, kanapa, fotel, szafka, bazarek, półki, książki...
Książki?
Gwałtownie wstałem, dostając olśnienia. Może pójdę na spacer po parku, pójdę do akademi i poczytam książkę? Świetny pomysł, Mika. Wiedziałem że mogę na ciebie liczyć!
Tak więc, chciałem już wychodzić, kiedy przypomniałem sobie, że mam ubrane tylko dresy (w trzy paski) i luźną koszulkę. Podrapałem się po głowie i poszedłem się przebrać w opinające rurki i grubą, ciemnoszarą bluzę z kapturem. Spojrzałem na siebie w lustrze.
- Warto było wyrobić sobie te mięśnie, śliczne nogi i poślady - zagwizdałem, dumny sam z siebie.
Zarzuciłem na ramiona kurtkę, ubrałem czarne vansy i tak wypiękniony wyszedłem z mieszkania z książką, wcześniej żegnając się ze zwierzakami.
Tak więc zacząłem iść, powoli, podziwiając okolice. Nie byłem tu może zbyt długo, ale szybko zdałem sobie sprawę z jej piękna. Ba, nawet przejezdny by sobie zdał sprawę! Słońce ślicznie świeciło sprawiając, że zima wydawała się łagodniejsza, a nieliczne chmurki na niebie dodawały uroku krajobrazowi. Było przepięknie. Przechodząc przez park widziałem parę osób, które robiły zdjęcia lub po prostu się przechadzały. Uśmiechnąłem się mimowolnie.
Od kiedy takie rzeczy mnie cieszą?
Uśmiechnięty dotarłem do akademi i usiadłem na jednej z losowo wybranych ławek (dosłowniej to zrobiłem wyliczankę, ale to tajemnica). Wyciągnąłem książkę i zacząłem czytać. Oczywiście żałując, że nie wziąłem swoich okularów. Moje czytanie jednak ktoś przerwał.
- Hej - podniosłem głowę znad książki, by spojrzeć na OGROMNEGO chłopaka. To nie tak, że byłem niski, ale jak dla mnie białowłosy miał coś ok 190 centymetrów wzrostu!
- Jestem nowy. Możesz mi jakoś pomóc się tu z wszystkim ogarnąć? - moje źrenice rozszerzyły się, gdy zdałem sobie sprawę, jak przystojny jest. Na pierwszy rzut oka wydawał się normalny, ale teraz był... Pociągający. Tak. Czułem te rumieńce na policzkach. Zdradzieckie ciało, chlip.
- Znaleźć pokój i takie tam... - zamknąłem książkę i trochę niezdarnie wstałem, uśmiechając się nieśmiało.
- W sumie jestem tu od niedawna, ale chyba mogę ci pomóc - oznajmiłem, próbując uspokoić rumieńce.
- Mika Lehto, jestem z Finlandi - oznajmiłem cicho, niepewny, czy podać rękę na przywitanie czy nic nie zrobić.
(co dalej?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz