Chciało mi się płakać... po prostu płakać. Zacisnąłem zęby z całej siły, aż poczułem straszny ból. A więc jednak... obiecała, że mnie puści. Jak zawsze nie można nikomu ufać... Przeniosłem krótko wzrok na Norę, która dalej siedziała na skraju leżanki. Tylko, żeby nie miała przeze mnie problemów. Spojrzałem ponownie na Sparks i pielęgniarkę. Kobiety coś rozmawiały między sobą w drugim pomieszczeniu. Sakra, proszę... Nagle kobiety odwróciły się i ruszyły w naszym kierunku. Przełknąłem ślinę i dłonie, które trzymałem w kieszeniach bluzy zacisnąłem w pięści. Sparks nie wyglądała na wybitnie zadowoloną... była nawet wręcz, trochę przerażona całą sytuacją. Świetne pocieszenie. Nauczycielka przeniosła wzrok ze mnie na Norę.
- Nora, co ty tu robisz?- zapytała szybko
- Ja przyprowadziłam Czeslava - odpowiedziała - Bardzo źle się poczuł na przerwie.
- A pytałam Cię chłopcze jeszcze na lekcji - nauczycielka pokręciła głową - Dziękuję Nora, że zajęłaś się kolegą, ale teraz wracaj już na lekcje. Co teraz macie?
- Geografię - powiedziała
- Dobrze, to powiedz panu Carinchowi, że byłaś u pielęgniarki, żeby wpisał Ci obecność. Albo poczekaj sekundę - nauczycielka zaczęła grzebać w torebce i wyciągnęła jakiś kawałek papieru i długopis. Nabazgrała coś na nim i podała Norze - Proszę, przekaż to mu, powinno być w porządku.
- Dobrze, dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się lekko - Do widzenia.
Po dwóch sekundach już jej nie było... Spojrzałem niepewnie na pozostałe w pomieszczeniu kobiety. Pielęgniarka wertowała jakieś papiery przy biurku. Sparks wzięła natomiast krzesło, które stało przy kaloryferze i usiadła na nim.
- Co się dzieje Czeslav? - zapytała spokojnie - Ostatnio opuściłeś tyle lekcji, wyglądasz nie najlepiej i jeszcze ta sytuacja z dzisiaj.
Odwróciłem wzrok i wbiłem mocno paznokcie w dłoń.
- Nic psze pani - powiedziałem cicho, wręcz nienaturalnym głosem. Sam go nie poznałem. Tak jakby to mówił zupełnie ktoś inny.
- Czeslav - nauczycielka położyła mi dłoń na ramieniu. Wzdrygnąłem się i spojrzałem szybko na nią - Naprawdę się o Ciebie martwimy. Nawet Pan Collins i Pan Rivera, ostatnio zwracali mi uwagę, że dzieje się z Tobą coś niedobrego.
- To znaczy? - uniosłem lekko brwi
- Pan Collins mówi, że strasznie pogorszyły Ci się wyniki - mówiła spokojnie - Widać, że jesteś wyczerpany. Natomiast Pan Rivera, co tu dużo mówić, bardzo się zdziwił, gdy dostałeś pod rząd trzy jedynki, a tym bardziej, że oddawałeś praktycznie puste kartki... - z powrotem odwróciłem wzrok i wbiłem go w ścianę - Czeslav, widać, że Cię, coś męczy, nie ma sensu dusić tego w sobie. Chcesz może porozmawiać ze szkolnym pedagogiem?
- Nie... - znowu ten nienaturalny głos - To nic takiego, naprawdę.
- Czeslav - westchnęła - Chłopcze nie będę Cię do niczego zmuszać, ale lepiej by było, gdybyś jednak powiedział, co się dzieje. Jesteśmy tutaj po to, żeby Ci pomóc. Po za tym pragnę Ci przypomnieć, że jesteś w szkole z internatem i jesteśmy za Ciebie odpowiedzialni.
- Jestem pełnoletni - wydusiłem cicho
- Tak jesteś, ale nadal to my odpowiadamy za Twoje zdrowie i bezpieczeństwo - powiedziała - Wiesz, że będziemy musieli zawiadomić Twoją rodzinę o zaistniałym problemie?
- Nie widzę potrzeby - burknąłem
- Takie są procedury i ich nie ominiemy. Będę musiała zadzwonić do Twojej ciotki i powiedzieć jej o wszystkim, o twoim zachowaniu i ocenach.
Spojrzałem Sparks prosto w oczy. Gdybym miał siłę to bym się zaśmiał. Ale w obecnej sytuacji ograniczyłem się tylko do komentarza.
- Przecież wie Pani jak to się skończy - uśmiechnąłem się smutno
- Co nie zmienia faktu, że i tak muszę to zrobić. Tym bardziej, że będziesz hospitalizowany.
Zamrugałem kilka razy. Co? Czy ja się przypadkiem nie przesłyszałem? Sparks wyglądała na bardzo poważną. Ale...
- Ale Pani Pamel mówiła, że mnie wypuści...
- Owszem wypuści Cię, ale do szpitala.
- Ale... - spojrzałem na nią i poczułem jak łzy napływają mi do oczu - A nie może się bez tego obejść? Mam dzisiaj sprawdzian z francuskiego, a jutro z matematyki i...
- Czeslav - przerwała mi - Chłopcze, przed chwilą o mało, co nie zemdlałeś - odwróciłem wzrok, heh całe szczęście, że nie zna prawdy - Nikt o zdrowych zmysłach nie pozwoliłby Ci iść teraz na lekcje. Po za tym masz podobno strasznie niskie ciśnienie, ja się na tym nie znam, ale jak Pani Pamel podjęła taką decyzję to trzeba ją uszanować.
- Ale... co teraz będzie - przełknąłem ślinę i spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem
- Teraz to wezmą Cię na badania i stwierdzą, co dalej - odrzekła krótko
- Ale nie wrócę do domu, prawda? - zapytałem cicho
Nauczycielka spojrzała na mnie uważnie.
- Na razie nie widzę takiej potrzeby - odpowiedziała powoli - Jeśli lekarze stwierdzą inaczej, to prawdopdobnie, wtedy będziesz zmuszony do powrotu.
- Ale ja nie chcę wracać - wydusiłem przez zaciśniete zęby - Nie wyrzuci mnie Pani prawda?
- Słucham? - nauczycielka zmarszczyła brwi
- Przecież mam beznadziejne oceny i frekwencję - pociągnąłem nosem
- Czeslav - powiedziała spokojnie - Jesteś mądrym chłopakiem, ale nieraz zachowujesz się bardzo nieodpowiedzialnie - uniosła znacząco brwi - I wcale nie masz, aż takich złych ocen. Co prawda, z niektórych przedmiotów mógłbyś się bardziej postarać, a przede wszystkim poprawić chemię i języki, bo te zdecydowanie Ci nie idą.
- Właśnie o tym mówię - przełknąłem ślinę - Ja... ja chyba nie dam rady z tymi przedmiotami. Nie poradzę sobie z językami. Nie jestem poliglotą...
- Więc, co robisz na kierunku lingwistycznym? - zapytała spokojnie
- To nie była moja decyzja - westchnąłem cicho - Pamięta Pani te wszystkie dokumenty, które się składało przy aplikowaniu? Kiedy aplikowałem byłem niepełnoletni, więc wszystko musieli wypełnić opiekunowie prawni i... że tak powiem, zrobili mi trochę na złość - uśmiechnąłem się słabo - A, że jestem stypendystą to nie mogę zmienić profilu.
- Rozumiem - pokiwała lekko głową
- Przepraszam, że zabieram Pani czas wolny - mruknąłem cicho
- Nie przepraszaj. To mój obowiązek być tutaj - powiedziała - Gdy jesteś w tej szkole, to ja jestem dla Ciebie jak matka.
Pokiwałem głową i rozluźniłem dłonie. Przeniosłem wzrok na sufit. Wtedy odezwała się pielęgniarka.
- Panno Sparks - rzekła - Przyjechali, pójdę po nich, będziemy z powrotem za dosłownie minutkę.
Kiedy opuściła gabinet i zamknęła za sobą drzwi zwróciłem się do Sparks.
- Proszę Pani...
- Tak chłopcze? - uśmiechnęła się lekko
- Czy będę mógł wszystko po poprawiać?
- Oczywiście - uśmiech nie znikał z jej twarzy - Porozmawiam z innymi nauczycielami i poproszę ich, o umożliwienie Ci poprawy, ale teraz się tym nie martw. Ale muszę otrzymać jedną odpowiedź.
- Tak? - odwróciłem głowę w jej stronę
- Czy dzieje się coś niedobrego?
- Och... - mruknąłem cicho - Nie... po prostu martwię się tymi wszystkimi sprawdzianami i zagrożeniami.
- Dobrze - pokiwała lekko głową - A próbowałeś zaczerpnąć jakiś korepetycji? Albo poprosić kogoś, żeby wytłumaczył Ci pewne rzeczy?
Pokiwałem lekko głową i przeniosłem wzrok na drzwi, które właśnie się otworzyły. Weszli przez nie do środka dwaj ratownicy medyczni i Pani Pamel. Od razu skierowali się w naszym kierunku. Pani Sparks szybko wstała i zrobiła im miejsce.
- Dasz radę sam iść? - zapytał mnie jeden z nich
- Uhum - mruknąłem i powoli się podniosłem
Zakręciło mi się mocno w głowie, aż musiałem usiąść. Poczułem mocny chwyt na ramieniu. Podniosłem głowę do góry i moja twarz spotkała się z twarzą ratownika.
- Nie dobrze mi - powiedziałem cicho i przymknąłem oczy
- Uderzyłeś się w głowę? - zapytał i złapał mnie za brodę
- Chyba tak - mruknąłem przełykając ślinę
- Trzymaj głowę prosto - powiedział i zasłonił mi oczy dłońmi - Miej oczy cały czas otwarte i patrz przed siebie.
Potem zaczął odsłaniać raz jedną rękę, raz drugą. Co ten człowiek wymyśla? Chciałem się z powrotem położyć, bo dalej było mi niedobrze. Nagle wyciągnął z kieszeni jakąś małą latareczkę i zaświecił mi prosto w oczy. Przeszył mnie nagły ból, aż syknąłem i złapałem się za głowę.
- Okej, zabieramy go. Wpisz w badaniu wstępnym, podejrzenie wstrząśnienia mózgu - Złapał mnie znowu za ramię - Wstań teraz powoli i zejdziemy na dół. Gdybyś poczuł się gorzej mów od razu.
Pokiwałem głową bez słowa i wstałem powoli. Odwróciłem się jeszcze i zabrałem torbę.
~~~
Leżałem w czystym łóżku, przykryty kołdrą. Miałem zamknięte oczy i wsłuchiwałem się w pikanie maszyny, do której byłem podłączony. Założyli mi jakiś klips na palce i kazali spokojnie leżeć. Świetnie, po prostu świetnie. Jeszcze ta cudowna szpitalna piżamka... Była tak sztywna i wpijała się w takie miejsca, że nie sposób było leżeć spokojnie. Uchyliłem jedno oko, gdy po raz kolejny z rzędu doszedł do mnie dźwięk przychodzącej wiadomości na twarzowej książce. Nie musiałem brać nawet telefonu do ręki, żeby wiedzieć, kto to, tak mnie bombarduje. Przymknąłem z powrotem oczy. Burczący brzuch przypomniał mi o tym, że od wczoraj nic nie jadłem. A wisząca na łóżku plakietka z napisem ,,dieta ścisła'' nie brzmiała zbyt pocieszająco. I jeszcze te pseudomdlenie, gdzie niby wybitnie Ci się chce wymiotować, a tak na prawdę nic się nie dzieje. Oparłem przedramię o czoło i chwyciłem za komórkę. Pora sprawdzić, co ten curak chce. Uśmiechnąłem się pod nosem przewijając serię gróźb i błagań. No tak, typowy Misiek.
< Siema Bro
Na odpowiedź nie musiałem długo czekać
> W końcu! Co się dzieje Czes?!?!
< Nic wielkiego
> NAWET NIE WAŻ SIĘ TAK MÓWIĆ!
< Oj no już dobrze... Naprawdę nic się nie dzieje. Leżę sobie w łóżeczku, podpięty pod jakąś pikawkę i odpoczywam. A co u Ciebie?
> Nie denerwuj mnie! Jak się czujesz? Co mówili lekarze?
< Spokojnie stary! Przecież ja nie umieram. Skąd ty wgl wiesz?
> Nora mi powiedziała
> I ja nie wiem, czy ty nie umierasz
> Głupi jesteś!
< No wiesz ;_;
< I nie dręcz tej biednej dziewczyny, i tak musiała ze mną siedzieć...
> Sama mi powiedziała
< Yhyyyyyym
> Nie musisz mi wierzyć
> Mów lepiej, co z Tobą? Gdzie jesteś?
< W szpitalu jestem
< Mówiłem Ci już, że ze mną w porządku, nic wielkiego.
> Co mówią lekarze?
< Nic nie mówią. Każą mi na razie leżeć i nic nie robić. Pobrali mi krew, podpięli pod to gówno i kroplówkę i tyle.
< Wgl szczać mi się chce jak nie wiem co, a nie chcą mnie samego puszczać. Za każdym razem przyjeżdża piguła z wózkiem i wiezie mnie do kibla
< I wiesz, co mi powiedziała? PAN SIKAWKA! Moja wina, że podpięli mi takie zimne? ;__;
> Hahahaha xD Mój ty emerycie. Jesteś w tym szpitalu przy Centrum?
< A co?
> A to. Mów, gdzie jesteś.
< Tak, przy tym w Centrum
> Okej, to widzimy się za jakieś dwie godziny
< Nie wpuszczą Cię
> Mnie nie wpuszczą? Ja już tam siłą wbiję, żeby do własnego brata nie dopuścić!
< Ale serio Cię nie wpuszczą, bo jestem na jakimś oddziale zamkniętym, bo nie było miejsca
> Ile chcą Cię tam trzymać?
< Mówili coś o trzech dniach, jeśli wszystko będzie w porządku
< Odell coś mówił?
> Tradycyjnie narzekał, że Cię nie ma, ale jak się dowiedział, że jesteś w szpitalu to umilkł
< Trudny był?
> Sprawdzian? Nie było go. Pomyliły mi się daty
<.................................................
< ZABIJĘ CIĘ
> Oj nooo przepraszam przepraszam
< NIE ŻYJESZ JUŻ
> Już już nie denerwuj się :| :| :|
< Jak mam się nie denerwować?! Nastraszyłeś mnie jak nie wiem co!
> No przepraszaaaaaam T_T
< Ech... chociaż tyle dobrego
> Jak się czujesz?
< Dobrze
> Na pewno?
< Tak, na pewno... daj już spokój
> Nie dam Ci spokoju
< Dasz :)
< Do widzenia!
> Czes! Ej!
< No bo mnie zdenerwowałeś teraz
< Idę do kibla, zw
> Dobrze Panie Sikawko
< -________-
> Też Cię kocham brat! ♥ ♥ ♥
Szybko skasowałem ikonkę z Miśkiem i przejrzałem resztę wiadomości. Nic specjalnego... Och. Uśmiechnąłem się lekko i kliknąłem na dobrze znajomą mi postać. Od razu wyskoczyły mi wszystkie wiadomości, jakie kiedykolwiek razem wymieniliśmy. I najnowsza.
> Jak się czujesz?
Niby zwykła wiadomość, a jak cieplutko na serduszku się zrobiło.
< Dobrze :D
< Dziękuję, że mi pomogłaś i zostałaś...
> Nie ma za co
Wiadomość przyszła prawie natychmiast. No tak, przecież ona cały czas siedzi w telefonie...
< Naprawdę dziękuję ^^
< Mam nadzieję, że nie miałaś przeze mnie problemów
> Nie, spokojnie
> Carinch wziął kartkę od Sparks i był spokój.
> Naprawdę wzięli Cię do szpitala?
< Tak... nie szło przemówić im do rozsądku, że jest wszystko okej ^^'
> Mmmm, może to i lepiej
< Ale ze mną wszystko jest w porządku ;_;
> Nawet przez myśl mi to nie przeszło, gdy leżałeś na ziemi, jak trup.
Przełknąłem ślinę i wystukałem szybko.
< Przepraszam... i przepraszam, że musiałaś się zająć taką kaleką, jak ja.
< Wynagrodzę Ci to jakoś, niech tylko mnie wypuszczą ^^
<Nora? Proooooszę ;_; nie gniewaj się już na mnie.... wiem, że jestem idiotą T_T >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz