piątek, 5 stycznia 2018

Od Astrid Do Michael'a

- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się.
Kiedy drzwi od łazienki się zamknęły, a w pokoju znowu nastał mrok, mój uśmiech zniknął, jak szkic pod bardzo dobrą gumką. Zostać został, ale sobie wykombinował spanie na podłodze. Usiadłam na łóżku, patrząc na legowisko Michaela. Zaczęłam powątpiewać w to, że za dziewczynami może się oglądać. Sięgnęłam do szafki po grube skarpety, nie schodząc z łóżka. Ubrałam jedną, potem drugą i… I czekałam. Nie chciało mi się ani trochę spać. Chora też już się nie czułam. Przynajmniej nie tak źle, jak w środku dnia. Może lekarstwa, które mi przyniósł, pomogły?
Siedząc po turecku na środku wyrka i gdybając o przyziemnych rzeczach, woda w łazience przestała lecieć. W sumie nie wiedziałam co dalej. Pomysły mi się skończyły, a nie chciałam być też upierdliwa. Kiedy chłopak wyszedł z łazienki, objęłam go mocno rękami.
- Dziękuję za dziś. O wiele lepiej się już czuję. Twoja siostra musi mieć ogromne szczęście, że ma takiego braciszka. – czekałam, aż coś powie.
- To nic takiego, heh. – złapał się za głowę.
Po czasie jednak też przytulił i zrobił się lekko czerwony na policzkach. Myślisz, że nie widzę? Ja na wszystko uwagę zwracam. Trzeba było drzwi od kibla za sobą zamknąć i zgasić światło. Uśmiechnęłam się i powiedziałam sobie w myślach:
~Jeszcze jest nadzieja.~
Wskoczyłam pod kołderkę, przykrywając się po sam nosek. Powiedziałam dobranoc i zamknęłam oczy. Chłopak jeszcze się kręcił, sprzątając po sobie.
- Ty już śpisz?
- A masz jeszcze na coś ochotę? – zaśmiałam się.
- Dobranoc. – powiedział, pokasłując.
Po minucie i on leżał już na swej pościeli. Patrzyłam się w sufit. Zdałam sobie sprawę, że nie zasnę w jego obecności. Co tu robić? Czas leciał wolno jak krew z nosa. Kiedy upłynęło kilkadziesiąt minut, odezwałam się:
- Michael śpisz? – cisza.
Wlazłam pod kołdrę i wystawiłam głowę z drugiej strony. Chłopak spał w najlepsze. Nawet miał otwartą buzię. Widocznie było mu u mnie na podłodze wygodne. Byłam lekko zasmucona, że tylko ja mam problem ze spaniem. Dźgnęłam go raz, drugi… Chyba już nie wstanie. Zwinęłam swoją kołdrę i zeszłam do niego. Położyłam się obok na jego kocu. Ledwo zmieściłam głowę na poduszce, ale nie przeszkadzało mi to, bo z jednego z rogów mojej pościeli zrobiłam sobie podpórkę pod głowę. Kiedy się zagrzałam pod kocykiem, momentalnie odpłynęłam do krainy marzeń.

<Michael?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt