poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Czeslava CD Nory

Kiedy Nora pożegnała się, zająłem się przeglądaniem notatek, które mi przysłała. Temat na szczęście nie był jakiś rozległy, ani trudny. Podchodząc z marszu powinno pójść nawet ładnie. Powiększyłem sobie jedną z tabel i skupiłem się na jej zawartości, gdy nagle telefon zawibrował, a u góry pojawiła się informacja, o nowej wiadomości. Ściągnąłem pasek powiadomień w dół. To co ujrzałem sprawiło, że momentalnie zrobiłem się biały jak kreda. Nie... wszystko tylko nie on... Przełknąłem ślinę i kliknąłem na mrugającą ikonę. Od razu wyskoczyło mi okienko z rozmową. Przygryzłem wargę i wbiłem wzrok w następujące słowa
> Siema gnoju.
Westchnąłem i odpisałem szybko.
< Czego chcesz?
> Dzwonili do matki. Jest wkurwiona.
< Čurak mnie to obchodzi. Po co piszesz?
> Kazała Ci przekazać, że ona nie da żadnego hajsu na leczenie i nie przyjedzie do Ciebie.
< Nikt ją o to nie prosi.
> Ja tylko przekazuję.
< Spoko.
Wyłączyłem szybko telefon i rzuciłem go na stolik. Użyłem trochę zbyt dużo siły i wylądował na podłodze po drugiej stronie mebla. Sakra, świetnie. Po prostu świetnie. Zacisnąłem mocno powieki i założyłem ręce za głowę. Kabelek od tego pikającego gówna, musiał się, gdzieś zahaczyć i klips spadł mi z palca. W całym pomieszczeniu rozległo się przeraźliwe wycie. Dosłownie WYCIE maszyny. Złapałem szybko te ustrojstwo i założyłem na palec, ale ono nie przestawało wyć. Padłem bezsilnie na poduszkę i czekałem na nieuniknione.
- Rozumiem, że nie możesz usiedzieć w miejscu - powiedziała piguła wchodząc do pokoju - ale oszczędź mi chodzenia i przestań grzebać przy maszynie.
- To było niechcący - mruknąłem podążając za nią wzrokiem
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - wdukała coś na pulpicie i wycie ustało - Trzeba było się nie bić w szkole, wtedy by Cię tu nie było.
- Nie biłem się - wycedziłem przez zaciśnięte usta
Pielęgniarka pokręciła głową i wyszła bez słowa. Odprowadziłem ją wzrokiem, a potem wbiłem wzrok z powrotem w sufit. Boże matrymonialny daj mi siły, żebym tutaj przetrwał... Jedno jest pewne. Czechy, czy Irlandia, piguły wszędzie są tak samo wredne i wszędzie tak samo mają pretensje do całego świata, że muszą pracować. Korciło mnie, żeby ściągnąć klips i zmusić ją do ponownego przyjścia, ale odpuściłem. Zasłoniłem oczy przedramieniem i westchnąłem. Ciotka musiała nieźle się wkurzyć, że aż zmusiła Petrka do napisania. Przecież ten człowiek, w życiu dobrowolnie, by tego nie zrobił. Mam tylko nadzieję, że ciotka nie zrobiła, żadnej sceny przy Sparks. Zacisnąłem mocno usta i wbiłem paznokcie we wnętrze dłoni. Za dwa tygodnie święta. Heh... Uśmiechnąłem się pod nosem. To będą chyba pierwsze święta odkąd pamiętam, które spędzę w spokoju. W końcu nie jestem zmuszany do wyjazdu i siedzenia z ludźmi zwanymi ,,rodziną'' przez kilka dni. Będę mógł spokojnie spędzić czas tutaj. Ciekawe, czy ktoś jeszcze zostaje... Misiek już mi chyba z tysiąc razy wspominał, że jedzie do rodziny na święta. Hah, jest tak tym podekscytowany, jak prawie nigdy. W końcu spotka się z ukochaną siostrą i resztą famili. Będę musiał go zapytać, czy zostaje też z nimi na Sylwestra, czy wraca już do akademika. Bo teoretycznie do czwartego mamy wolne, to w razie czego po sylwku zdąży, i wytrzeźwieć, i się ogarnąć. Ciekawe, czy tutaj w mieście będzie organizowany, gdzieś miejski sylwek. Można by iść, wbić się w tłum i posłuchać muzyki na żywo, a potem pooglądać fajerwerki. Zawsze jakiś sposób na spędzenie czasu. Przygryzłem lekko wargę. Sakra... tak naprawdę po za Miśkiem to nie miałbym z kim spędzić tak bardzo tego czasu. Reszta to tacy zwykli znajomi... nawet nie ktoś więcej. No tak, czemu mnie to nie dziwi. Czes, nigdy nie miałeś przyjaciół i nigdy mieć nie będziesz. To cud, że w ogóle trafił Ci się ktoś taki jak Misiek. Ktoś kto chce spędzać z tobą czas po za szkołą i lekcjami. Ktoś kto jednak nie ma Cię mimo wszystko dosyć. Ktoś kto jest opoką... Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Jednak mam jakiegoś przyjaciela. I to nie byle jakiego. Kogoś kto jest kimś, więcej niż tylko przyjacielem. Brat z innego ojca, z innej matki i z innego kraju. Ale brat. Chyba jedyny człowiek, który jest zawsze, gdy go potrzeba i mimo wszystko.... Człowiek, który nigdy Cię nie zostawi w potrzebie i chce dla Ciebie jak najlepiej. Przełknąłem ślinę i poczułem jak gula rośnie mi w gardle... Och Miśku, gdybyś tylko wiedział ile ja Tobie zawdzięczam... a jedyne, co jestem w stanie Ci powiedzieć, to nazwać Cię čurakiem. Otarłem oczy i wychyliłem się po za krawędź łóżka. Wyciągnąłem dłoń jak najdalej mogłem i koniuszkiem palca z trudem dociągnąłem telefon na tyle, żeby móc go złapać. Z jeszcze większym trudem powróciłem na łóżko. Usiadłem prosto i spojrzałem na ekran. Przez środek i trochę po przekątnej biegło długie pęknięcie z dwoma odnogami. Świetnie sakra świetnie! Przetarłem ekran dłonią i włączyłem urządzenie. Żadnych nowych wiadomości. Odpaliłem szybko okienko rozmowy z Miśkiem i napisałem
< Bro...
< Bro.....
Żadnej odpowiedzi. Chłopak był dostępny ponad czterdzieści minut temu. Przygryzłem wargę i odłożyłem powoli telefon na szafkę. Zacisnąłem powieki i wbiłem twarz w poduszkę. Skuliłem się i cały zakryłem kołdrą. Głowa dalej mnie bolała, ale przynajmniej już przestało mdlić. Dłonią wymacałem porządnego guza na potylicy. Świetnie... Zgarnąłem poduszkę spod głowy, przygarnąłem do siebie i przytuliłem mocno.

~~~

Wybudziły mnie czyjeś głosy. Szybko starałem się dopasować do kogo należą. Prym wiódł nie kto inny jak główna matrona piguł. UGH! Toczyła z kimś wybitną dyskusję. Wychyliłem lekko głowę po za kołdrę i wsłuchałem się w jej treść.
- Nie możecie wejść, gdy pacjent śpi.
- Ale...
- Żadnego ale, nie jesteście z rodziny i nie macie prawa przebywać, w pomieszczeniu, gdy pacjent śpi.
- Mieszkamy razem w jednym pokoju, nie raz byliśmy razem jak spał...
- Nie interesuje mnie to. Nie wejdziecie.
Podniosłem się szybko. Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Poczułem nagłe pociagnięcie za dłoń, a po chwili rozległo się przeraźliwe wycie. No tak, klips.... a čurak z nim! Na bosaka podszedłem do drzwi i wychyliłem się za nie. Na korytarzu przy pokoju pielęgniarek stał Michael, Nora i matrona... Och... Uśmiechnąłem się szeroko na ich widok. Ruszyłem szybko w ich kierunku, przyspieszając z każdym krokiem. W połowie drogi praktycznie już biegłem. Piguła coś mówiła, ale kompletnie jej nie słyszałem. Teraz liczyło się zupełnie, co innego. Gdy dopadłem do nich rzuciłem się mocno na Michaela i zawiesiłem się na nim. Hah, jego mina musiała być w tym momencie boska.
- Jesteście - wykrztusiłem
- Co ty wyrabiasz - wydusiła plując śliną pielęgniarka - Masz zakaz wstawania z łóżka! Co ty sobie myślisz?! Już mi wracać natychmiast do pokoju.
- Bez nich nigdzie nie idę - warknąłem puszczając chłopaka - Dlaczego, nie pozwoliła Pani wejść moim przyjaciołom?
- Nie mogą do Ciebie wejść, gdy śpisz...
- Jak widać nie śpię - przerwałem jej, na co zrobiła się cała czerwona na twarzy ze wściekłości. Obdarzyłem ją zabójczym spojrzeniem. Parsknęła krótko i wydusiła machając ręką.
- Dobrze, niech wejdą, ale ma być spokój!
- Tak jest - wyszczerzyłem się i ruszyłem w stronę mojego obecnego więzienia.
Piguła szybko mnie wyprzedziła i weszła do środka. Wycie po chwili ucichło. Gdy wszedłem do środka stała przy urządzeniu z klipsem w dłoni. Tupała niecierpliwie nogą. Wszedłem powoli na łóżko i wyciągnąłem do niej dłoń. Szybkim ruchem wcisnęła mi go na palec, wdusiła odpowiedni guzik i wymaszerowała z pokoju mrucząc coś pod nosem. Spojrzałem na Norę i Miśka, którzy stali pod ścianą. Uśmiechnąłem się szeroko.
- Boże nawet nie wiecie jak się cieszę, że was widzę!
- No brat... to było niespodziewane - wykrztusił Misiek uśmiechając się
- Čuraku jeden - wydusiłem z uśmiechem od ucha do ucha - śmiało siadajcie. Nie stójcie tak. Cóż nie mogę was niczym ugościć, ale no... mam nadzieję, że mi wybaczycie, heh.
Podrapałem się po karku i zaśmiałem krótko. Misiek klapnął na łóżku obok mnie, Nora natomiast usadowiła się na krześle.
- I jak się czujesz rudzielcu? - zapytał chłopak
- Już lepiej, chociaż dalej głowa trochę mnie boli - zmrużyłem oczy
- W ogóle to masz łomot brat. Okłamałeś mnie, że nas nie wpuszczą.
- Oj no bo nie chciałem nikogo widzieć... - uśmiechnałem się nieśmiało
- Właśnie przed chwilą widziałem jak bardzo nie chciałeś nikogo widzieć - poczochrał mnie po głowie - Wybaczone Ci to będzie, za takie piękne powitanie, prawda Nori?
Dziewczyna skinęła lekko głową i uśmiechnęła się. Wyszczerzyłem się mocno. Misiek zmarszczył brwi i złapał za plakietkę wiszącą na łóżku.
- Serio? Ścisła dieta? HOHOHOH no brat, to zero kebabów!
- Nie dobijaj mnie - zrobiłem podkowę w dół - Nie mogę nawet się niczego napić... Jutro rano może dostanę herbatkę...
- Dobrze Ci tak - wytknął język - Karma wraca.
Puknąłem go lekko pięścią w ramię.
- Jeśli macie ochotę - powiedziałem - To na końcu korytarza jest automat z napojami.
- Oooo ja bym w sumie się napił - chłopak zaczął grzebać w kieszeni spodni - Nora też coś chcesz?
- Nie dziękuję...
- Herbata, kawa czy czekolada? - zapytał wyciągając garść monet
- Na prawdę dziękuję...
- Kup jej czekoladę - powiedziałem szybko - Mocną mleczną.
- Tak jest! - chłopak wstał i skierował sie w stronę drzwi - Zaraz wracam.
I zniknął. Odwróciłem głowę w stronę Nory. Nasz wzrok szybko się spotkał. Obdarzyłem ją ciepłym uśmiechem i powoli wstałem z łóżka. Dziewczyna nie spuszczała ze mnie wzroku. Złapałem ją za łapki i pociągnąłem do góry. Wstała zgrabnie bez słowa i dalej patrzyła się z lekko pytającym wzrokiem. Uśmiechnąłem się szeroko i przytuliłem ją mocno. Ścisnąłem z całej siły jaką byłem w stanie z siebie wykrzesać. Wtuliłem twarz w ramię i zacisnąłem dłonie na jej plecach. Tak bardzo w tym momencie tego potrzebowałem.... Poczułem jak dziewczyno lekko kładzie dłonie na moich plecach i zaczyna lekko głaskać. Wszystko bez słów. Bez zbędnych słów. Zacisnąłem mocno powieki i wtedy ... SAKRA JA GO KIEDYŚ SERIO ZABIJĘ
- Jeste.... Oł - Misiek zatrzymał się w drzwiach z dwoma kubeczkami w dłoniach. Oderwałem się od Nory i usiadłem szybko na krawędzi łóżka uśmiechając się lekko.
- Nori tutaj czekolada dla Ciebie - podał dziewczynie parujący kubek - Ten... ja muszę już lecieć... Mariś dzwoniła do mnie, że potrzebują mojej pomocy i muszę jak najszybciej dostać się do kompa. Mam nadzieję, że mi wybaczysz Ches...
- Taaa pewnie - uśmiechnąłem się lekko - Na prawdę dzięki wielkie, że wpadłeś bro.
- Ależ nie ma za co. Kuruj się ładnie i wracaj jak najszybciej. Immi już tęskni.
- O to z pewnością - zaśmiałem się
- Dobra dobra to ja lecę - pomachał ręką - Bawcie się dobrze. Odezwę się potem na fejsie.
- Ostrożnie tam bro, żebyśmy sie tutaj nie spotkali jako współlokatorzy!
I chłopak ponownie zniknął za drzwiami.

<Nora?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt