niedziela, 7 stycznia 2018

Od Nory CD Czeslava

Zerknęłam na rudzielca. Hmmm, nie mam pojęcia, dlaczego przeprosił, jednak zmiana tematu trochę wybiła mnie z rytmu. Uniosłam lekko brwi, słysząc pytanie odnośnie mojego serca. Skąd mu się nagle wzięło w głowie?
– Czes – zaczęłam, ignorując pytanie.
– Tak?
– Czy… Michael często taki jest..?
Muszę szczerze przyznać, że zachowanie Miśka trochę mnie zdumiało. Może i znałam go łącznie kilka dni, ale w ogóle nie podejrzewałam go o takie zachowanie. Widocznie za słabo go jeszcze znam.
Chłopak wydawał się zbity z tematu tak samo jak ja, jednak westchnął ciężko i odpowiedział:
– Ostatnio nadzwyczaj często, ale zawsze był taki. Nie aż tak, ale był.
– Mmm… rozumiem – powiedziałam cicho.
– Nosz mówię ci, jak on mi czasami coś dowali, to sześć pokoleń wstecz robi „UUUUUU!” – żachnął się, a ja wybuchnęłam nagłym śmiechem.
Zasłoniłam usta dłonią, aby mój śmiech nie zwrócił uwagę wszystkich stojących ode mnie w odległości kilometra. Brechtałam się pod nosem, starając się uspokoić i złapać oddech.
– Tak, tak, śmiej się z biednego Czecha.
– Prze-przepraszam cie najmocniej – wzięłam drżąco głęboki oddech. – Nie powinnam się śmiać – parsknęłam śmiechem.
– Hah, ależ nic nie szkodzi – wyszczerzył się. – Ale i tak pff...
– Przepraszam jeszcze raz – zachichotałam – a jeśli chodzi o moje serce, to mam... jakieś… problemy – zagestykulowałam dziwnie, robiąc dłońmi w powietrzu jakieś kółka. – Sama chciałabym wiedzieć, co to tutaj – poklepałam się w miejscu, gdzie schowane było serce – czasami odwala.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco, więc kontynuowałam:
– Odkąd zaczęło szwankować i porządnie straszyć matkę, co jakiś czas chodziłam na badania EKG. Pierwsze miałam może w wieku… sama nie wiem… sześciu lat? Może siedmiu. – zaśmiałam  się pod nosem.
– Szwankować?
– Uhum. – przytaknęłam szybko – Po sporym wysiłku zdarza się, że zaczyna kołatać. Wiesz, bić nierównomiernie, zbyt wolno lub zbyt szybko. Niestety żadne badania nie potwierdziły jakiejś wady. – Na chwilę przerwałam, by móc wziąć głęboki oddech. Czułam jak język powoli zaczyna mi się plątać; zdecydowanie za dużo już powiedziałam. – Na WF-ie  nie ćwiczę profilaktycznie, taki tam wymysł matki, na który o dziwo nie narzekam.
– Umm – mruknął powoli. – Ale jednak zgodziłaś się na łyżwy...
– Oczywiście że tak – potwierdziłam zdecydowanym tonem. – Matka przesadza. Ja nie czuję żadnego zagrożenia. – odwróciłam wzrok, przenosząc go na czyste szyby... – Co będzie, to będzie – mruknęłam pod nosem i spojrzałam za okno.
– Wow. – Czeslav wyprzedził mnie i stanął naprzeciwko, blokując przejście. – Czy ciebie naprawdę nie obchodzi twoje zdrowie?
Uniosłam niekontrolowanie brwi, a moje oczy zrobiły się większe. Przełknęłam ślinę, nie wiedząc co odpowiedzieć.
„Co mam mu niby powiedzieć?” – spytałam sama siebie w myślach, choć tak naprawdę powinnam zastanowić się nad tym, czy w ogóle mu powiedzieć, a jeśli tak, to powiedzieć mu wprost?
„No chyba żartujesz!” – poczułam jak podświadomość uderza nie w czubek głowy. – „Siedź cicho.”
Tak… racja. Ani pary z ust, tak będzie najlepiej. Za dużo razy wspominałam ludziom o swoich problemach i masochistycznych skłonnościach i dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi odwracało się do mnie plecami, krzyczało lub prawiło morały o tym jak to zniszczę sobie życie. Jakby w ogóle było nienaruszone, bez żadnej rysy…
– O-obchodzi – powiedziałam słabo, zaciskając dłonie w kieszeniach w piąstki. Uśmiechnęłam się sztucznie, dodatkowo starając się na chwilę unikać tego złotawego spojrzenia jak tylko mogłam.
Czes otworzył usta i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. Uch… szkoda że nie na koniec dnia.
– Lekcja, super – wykrzyknęłam z udawanym entuzjazmem – Hiszpański, tak? – spytałam i wyprzedziłam go zwinnie.

<Czes, Czes?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt