Szliśmy w ciszy, a ja chamsko się w niego gapiłem. Wręcz pożerałem go wzrokiem, niezwykle ciekawy jego wyglądu. Oczywiście musiał to zauważyć, bo wydawał się... No, nie wiem jak to powiedzieć, ale chyba wiadomo o co chodzi!
- Jesteśmy - stanąłem przed drzwiami dyrektorki.
- Oo - podrapał się po karku - Dzięki. Teraz już raczej dam sobie radę - minął mnie i zapukał do drzwi, po chwili wchodząc do pokoju. Westchnąłem, kiedy zostałem sam i skierowałem się w drogę powrotną do domu, przypominając sobie, że jednak mam obowiązek wyprowadzić psa na spacer.
Tak więc przez następne kilka dni, nic ciekawego się nie działo (może oprócz tego, że we wtorek kot mi się zrzygał gdy zjadł jeden z moich wypieków, które zostawiłem na stole, kiedy zadzwonił telefon od rodziców).
Po ostatniej lekcji na ten tydzień, zamiast tak jak wszyscy uciec jak najszybciej od sal lekcyjnych, ja siedziałem w niej trochę dłużej niż powinienem, obserwując widok zza okna. Ostatnio uwielbiałem tak się przyglądać, rozglądać... Jakbym szukał inspiracji do czegoś. Kilka razy nawet odleciałem na lekcji, przez co zostałem ochrzaniony... Ta, ten śmiech klasy, ale warto było, żeby popatrzeć.
Moje podziwianie widoków przerwałem nagłym zerwaniem się z krzesła, kiedy dostałem powiadomienie, że moja ulubiona cukierniczka wstawiła nowy filmik na YouTube. Od razu zapragnąłem spróbować tego przepisu, zwłaszcza, że wściekle różowy tort ozdobiony licznymi czerwonymi i perłowymi różami był przepiękny. Szedłem więc po korytarzu, zapatrzony w filmik, aż na kogoś wpadłem. A gdy usłyszałem głos tej osoby, momentalnie spłonąłem rumieńcem.
- Sory - przez moment stałem wręcz oszołomiony tym nagłym niespodziewanym spotkaniem (a raczej wpadnięciem). I te głupie policzki, które nawet przez najmniejszą rzecz stają się różowe lub czerwone (niekiedy nawet uszy i szyja się takie stawały). Chciałem już się odwrócić i uciec.
- Przepraszam - szepnął, a ja podniosłem głowę, przez co przez chwilę nasz wzrok się skrzyżował. Szybko odwróciłem głowę i odsunąłem się na bezpieczną odległość, wsadzając telefon do kieszeni spodni.
- To ja przepraszam... Wgapiłem się w telefon i w ogóle - wymamrotałem. Jezu, zachowuję się jak jakaś zakochana dziewoja. "Co ze mnie za mężczyzna" - skarciłem się w duchu. Spojrzałem ponownie na jego twarz, trwając w postanowieniu, że zacznę z nim normalnie rozmawiać. Tak, to świetny pomysł! Widząc jednak jego, hm, zmęczoną twarz, lekko się zmartwiłem.
- Sypiasz dobrze? - palnąłem, po chwili PŁONĄC rumieńcem i przybijając sobie mentalną piątkę z czołem krzesłem. To zabrzmiało tak źle!
(Alex?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz