Wstałam, czując, że będzie to kolejny, nudny dzień, pełen lekcji i walki z własnymi myślami.
Nawet nie chciało mi się wyjść z łóżka.
No ale trzeba, no.
Głowa do góry, Cynthia! Kto wie, może będzie to wspaniały dzień? Może zmieni wszystko? Albo spotkasz przyjaciół, takich prawdziwych, na śmierć i życie?
...zamknij japę, mózgu. Milcz, zamilknij na wieczność.
Wreszcie udało mi się jakoś podnieść. Powlokłam się do łazienki, by się ogarnąć.
Pocieszałam się myślą, że pójdę do klubu, że może zrobię sobie jakiś eksperyment... Może jakąś eksplozję...
Ooooh, to tak bardzo by mnie odstresowało. Takie małe, kolorowe bum.
Huhuhu, będzie fajnie.
Jako tako się zmotywowałam, ale za to zasiedziałam się w łazience. Tak mi było dobrze pod prysznicem, że tam stałam, i stałam...
Jak to dobrze że zawiesiłam sobie zegarek w łazience. Inaczej bym chyba się całkowicie spóźniła.
A tak tylko wybiegałam z pokoju, prawie gubiąc niezapięte buty i szybko ubierając bluzę. Cudem udało mi się nie wywalić...
...a jeszcze mam dzisiaj WF, nieeee....
Dotarłam dosłownie dwie minuty przed dzwonkiem. Wpadłam do klasy zdyszana, ale zadowolona z siebie.
...Chociaż raz byłam zadowolona ze swoich osiągnięć sportowych....
Wow. Ten dzień dziwnie się zaczyna.
Przeżyłam lekcje. Przynajmniej w 90%.
Jak zwykle, WF nie był dla mnie łaskawy. Obiłam sobie kolana....
Ale za to z dużym entuzjazmem ruszyłam do klubu, by móc wreszcie usiąść na moim ulubionym stołeczku~
Dotarłam do naszego pomieszczenia. Jak się okazało, był dziś komplet...
Nie przejmowałam się tym, jedynie przywitałam się na szybko. Od razu szukałam sobie zajęcia.
Zaczęłam coś tam grzebać. Nic specjalnego, na razie tylko coś na szybko.
Nie dane mi było jednak robić swojego...
Zwołali wszystkich. Nie byłam do końca pewna, o co chodziło, więc jak na razie siedziałam cicho. Po prostu się przysłuchiwałam, wpatrując w stół.
Zamyśliłam się, starając się zgadnąć, co będziemy omawiać...
Aż tu nagle padły dwa słowa, które osobno były raczej niegroźne, ale razem...
Wybory przewodniczącego.
Poderwałam głowę, zaskoczona.
Szybko przeszliśmy do głosowania. Niezdecydowana patrzyłam na karteczkę, nie wiedząc, co mam napisać. Rozmyślałam intensywnie, aż wreszcie po prostu spojrzałam na losową osobę...
Cóż, padło na Alexandra. Napisałam jego imię moim strasznym pismem i schludnie złożyłam karteczkę.
Nadszedł czas na czytanie imiona...
Stawiałam na Alexandra, oczywiście. Skoro już na niego głosowałam, to byłam też przekonana, że wygra.
...a tu klops.
Mocno zdezorientowana zdałam sobie sprawę, że moje imię padło najwięcej razy.
Czyżby przez moją fanatyczną miłość do eksplozji wybrali mnie?
...no błagam.
Ale, woohoo, po raz pierwszy coś wygrałam. Powinnam się cieszyć... A tymczasem nie miałam pojęcia co z tym zrobić.
Może to ogarnę...
- ...No niech wam będzie. Hurra? - jęknęłam tylko. Co to będzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz