piątek, 11 grudnia 2015

Od Alany Cd. Ophelii

Poczułam się jak dziecko zwiedzające Disneyland. Na poważnie, brakowało mi tylko czapki z uszami Myszki Miki (bądź Mini), kupy gadżetów upchanych po kieszeniach i waty cukrowej, której szczerze nienawidzę od jakiś czternastu lat. Wiecie, gdy miałam cztery lata, rodzice wzięli mnie i mojego starszego brata - Nataniela, do Wesołego Miasteczka. Jak to z rodzeństwem bywa zaczęliśmy się kłócić. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że przez tydzień nie mogłam pozbyć się puszystej, różowej chmurki z włosów. Od tamtej pory nienawidzę i jego i tej przeklętej waty cukrowej.
Wracając na ziemię, zobaczyłam całkiem spory kawał szkoły. Budowana w starym stylu z nowoczesnością upchaną wszędzie gdzie się dało. Nie zabrakło też zieleni! To bardzo dobrze. Bardzo, bardzo dobrze!
- Opuś zdechlaczku, powiedz mi jak to jest z wyjściami poza teren szkoły? - zagadnęłam z miną zagubionego turysty. Dziewczyna zerknęła na mnie przez ramię.
- Trzeba mieć pozwolenie wychowawcy bądź innego nauczyciela, a co? Planujesz jakieś zakupy?
- Nie. Chętnie zwiedzę i miasto - stwierdziłam z uśmiechem. - Moje rodzinne strony są całkowicie inne. Chcę poznać wasze... hmm, zwyczaje.
- Wagary, papierosek pod mostem i piwo gdzieś na śmietniku? Zapewniam, nic ciekawego.
- Zapomniałaś o strzykawce w narkotycznej melinie - mruknęłam z powagą. Nic bardziej odrażającego niż narkotyki. Nic. No może poza watą cukrową... i twarogiem... - Pomińmy używki. Na pewno jest tu coś wartego zobaczenia. Z tego co zauważyłam w drodze do szkoły to nawet knajpki z szybkim żarciem macie inne niż u nas.
- No dobra, ale nie wszystko na raz. Jak będzie wolna chwila to pokażę ci i miasto.


Opuś zdechlaku? Trochę pomysłu nie było XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt