- Chole/rny damski bokser – warknęłam wyciągając z szafy swoją torbę. Dawno nie byłam aż tak wściekła. Co ten koleś sobie myślał? Mogłam na złość mu wydrzeć się na cały głos. Usłyszałaby nie tylko nauczycielka, ale i pół szkoły. – Nie znasz innych sposobów uciszania ludzi?
- Właśnie poznałaś drugi. Coś nie pasuje?
Co za szuja! Tylko wziąć za gardło i nie puszczać. – Jesteś jednym z najgorszych typów ludzi jaki istnieje. Po co ja w ogóle tu przychodziłam… - mruknęłam do siebie wściekłym krokiem kierując się w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę i nic. Zmarszczyłam czoło i nacisnęłam jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze. Przyklęknęłam patrząc na szparę między drzwiami a framugą. Wstałam i z wręcz histerycznym wyrazem twarzy ruszyłam w stronę okna. Zakratowane. Przez dłuższą chwilę chodziłam między jednym a drugim.
- Sierota nie potrafi otworzyć drzwi? – zadrwił chłopak idąc w stronę „Bram Edenu”. Pod jego naciskiem również nie drgnęły. Spojrzałam na niego trzepocząc rzęsami.
- Ojej, czyżbyś nie potrafił otworzyć drzwi?
- Zamknij się lepiej, dobra? – warknął. – Co z oknem?
- Zakratowane. Tak jak wszystko w tej szkole – mruknęłam niechętnie podchodząc do fortepianu. Ciężko usiadłam na krześle. - A szlag by to wszystko. Musiałeś sobie urządzać wieczorne koncerty?
- Musiałaś tu za mną włazić? Gdyby nie ty już dawno mnie by tu nie było.
- Oho, teraz to moja wina, tak?
- A nie? Księżniczka od siedmiu boleści.
- Damski bokser.
- Idiotka.
- Debil.
- Zamknij się.
- Bo mi przywalisz, co? – prychnęłam. – Nie potrafisz w inny sposób pozbyć się frustracji? To oznaka słabości. Albo niezrównoważenia psychicznego.
- A ty co, psycholog? – warknął już nieźle wkurzony. Znów zatrzepotałam rzęsami.
- Córka psychiatry, miło mi.
Sapnął gniewnie. Naprawdę go zdenerwowałam… A chuj z tym. Zarzuciłam bluzę na ramiona i usiadłam pod ścianą. W sali powoli zaczęło robić się zimno a zapowiadało się, że spędzimy tu calutką noc. Może jest tu jakiś kaloryfer…? Kurna, jednak nie ma. Czyli będę marznąć. Pocieszała mnie jedynie myśl, że ten pacan, który właśnie usiadł w drugim końcu sali też.
Ren?
- Właśnie poznałaś drugi. Coś nie pasuje?
Co za szuja! Tylko wziąć za gardło i nie puszczać. – Jesteś jednym z najgorszych typów ludzi jaki istnieje. Po co ja w ogóle tu przychodziłam… - mruknęłam do siebie wściekłym krokiem kierując się w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę i nic. Zmarszczyłam czoło i nacisnęłam jeszcze raz. I jeszcze, i jeszcze. Przyklęknęłam patrząc na szparę między drzwiami a framugą. Wstałam i z wręcz histerycznym wyrazem twarzy ruszyłam w stronę okna. Zakratowane. Przez dłuższą chwilę chodziłam między jednym a drugim.
- Sierota nie potrafi otworzyć drzwi? – zadrwił chłopak idąc w stronę „Bram Edenu”. Pod jego naciskiem również nie drgnęły. Spojrzałam na niego trzepocząc rzęsami.
- Ojej, czyżbyś nie potrafił otworzyć drzwi?
- Zamknij się lepiej, dobra? – warknął. – Co z oknem?
- Zakratowane. Tak jak wszystko w tej szkole – mruknęłam niechętnie podchodząc do fortepianu. Ciężko usiadłam na krześle. - A szlag by to wszystko. Musiałeś sobie urządzać wieczorne koncerty?
- Musiałaś tu za mną włazić? Gdyby nie ty już dawno mnie by tu nie było.
- Oho, teraz to moja wina, tak?
- A nie? Księżniczka od siedmiu boleści.
- Damski bokser.
- Idiotka.
- Debil.
- Zamknij się.
- Bo mi przywalisz, co? – prychnęłam. – Nie potrafisz w inny sposób pozbyć się frustracji? To oznaka słabości. Albo niezrównoważenia psychicznego.
- A ty co, psycholog? – warknął już nieźle wkurzony. Znów zatrzepotałam rzęsami.
- Córka psychiatry, miło mi.
Sapnął gniewnie. Naprawdę go zdenerwowałam… A chuj z tym. Zarzuciłam bluzę na ramiona i usiadłam pod ścianą. W sali powoli zaczęło robić się zimno a zapowiadało się, że spędzimy tu calutką noc. Może jest tu jakiś kaloryfer…? Kurna, jednak nie ma. Czyli będę marznąć. Pocieszała mnie jedynie myśl, że ten pacan, który właśnie usiadł w drugim końcu sali też.
Ren?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz