Ponownie trafiłam do nowej szkoły w środku drugiego semestru. Nie lubiłam tego, ale cóż... Nie miałam wyboru. Jak zawsze, swój pierwszy tydzień w szkole spędzałam w samotności. Musiałam się przyzwyczaić do normalnego otoczenia i poobserwować trochę ludzi. Zdarzyło, że kilku uczniów do mnie zagadało, co mnie cieszyło. Jednak od samego początku najbardziej mnie zainteresował pewien chłopak... Z równoległej klasy. Zawsze sam stał w odludziu. Z nikim nie chciał gadać. Ktoś do niego podchodził, natychmiast go ignorował i nie wymienił z tą osoba ani jednego zdania. Widocznie nie miał najmilszej przeszłości. Chciałam do niego zagadać, ale bałam się jak zareaguje. Zamiast podejść i powiedzieć zwykłe cześć obserwowałam go przez kilka tygodni.
~Kilka tygodni później~
~Cholera! Spóźnię się na lekcję!~ pomyślałam spanikowana. Biegłam przez korytarz i nagle poczułam jak wpadam w coś... Albo w kogoś. Upadłam na ziemię, jednak szybko się pozbierałam. Uniosłam głowę by zobaczyć w kogo wleciałam z pośpiechu. Był to tamten chłopak.
- Przepraszam...- powiedziałam.- Nic Ci nie jest?- zapytałam się cicho.
- Tak.- rzucił obojętnie. Chciałam zadać pytanie, jednak nieprzyzwyczajona do zaczynania rozmów, spanikowałam.
- Dlaczego nie jesteś na lekcji?- spojrzałam na zegar.- 5 minut temu zaczęła się lekcja.- dodałam po chwili. Przez cały czas nie spuszczałam wzroku z niego.
Felix?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz