Usadowiłem się w drugim kącie sali, tylko po to, by być z dala od tej idiotycznej dziewczyny. Nienawidziłem jej całym sercem i teraz mam wyrzuty sumienia, dlaczegóż to jej nie spoliczkowałem. W pomieszczeniu rozlegał się nieprzyjemny chłód, jednak zbytnio mi to nie przeszkadzało, w przeciwieństwie do jaśnie królowej, która okryła się bluzą. Westchnąłem sam do siebie, po czym wstałem z zimnej podłogi i zacząłem poszukiwać jakiegoś wytrychu, by podważyć zamek. Jednakże niczego takiego nie znalazłem. Zrobiło mi się bardziej zimno, więc zacząłem dłoni pocierać ramiona, by trochę się ocieplić. Postanowiłem, że poszukam jakiegoś koca lub czegokolwiek co dawałoby ciepło. Spojrzałem, więc do szafy. Mimo słabego oświetlenia dostrzegłem, że coś wystaje z górnej półki. Wyciągnąłem to i okazało się iż, że to był koc. W dodatku nie byle jaki! Niebieskawy, miękki i ciepły! Boże… co ja piep/rzę… Wziąłem koc pod pachę i już miałem wrócić do swojego przytulnego kątka, kiedy dostrzegłem coś błyszczącego na półce. Sięgnąłem po to coś. A tym cosiem był.., a bardziej była.. wsuwka! Eureka! Czyli jednak jest jakaś nadzieja z wyjścia z tego cholernego pomieszczenia. Wpakowałem koc z powrotem na półkę, po czym z wsuwką zacząłem gmerać w zamku od klucza. Po chwili do moich uszu dobiegł cichy odgłos kroków zza moich pleców.
- Co Ty.. – Dziewczyna nie dokończyła, gdyż przerwałem jej szybko szorstkim tonem głosu:
- Przymknij się. Nie widzisz, że coś robię?
Dziewczyna jedynie prychnęła w odpowiedzi, jednak nie dopowiedziała niczego innego, co niezmiernie mnie radowało. Ślęcząc na jednym kolanie mocowałem się z zamkiem, który za nic nie chciał odpuścić, jednakże po chwili rozległ się cichy szczęk, a drzwi zaczęły otwierać się z cichym skrzypnięciem. Wyjrzałem lekko poza pokój upewniając się, czy aby na pewno nie ma jakiegokolwiek nocnego patrolu szkolnego. Nie widziałem nikogo, więc powoli wyszedłem z pomieszczenia, a czarnowłosa założywszy bluzę i wziąwszy swoją torbę podążyła za mną. Przy okazji schowałem wsuwkę, przecież nie wiadomo czy jeszcze się nie przyda. Zaczęliśmy krążyć po korytarzach, w celu odnalezienia wyjścia. Po około pięciu minutach dziewczyna wyprzedziła mnie, jednak w porę zauważyłem światło latarki, więc szybko pociągnąłem dziewczynę za kaptur, a ta o mało co nie wywaliła się na podłogę. Spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem i już chciała coś powiedzieć, ale zauważyła to dziwne światło, więc cofnęła się o dwa kroki. Nerwowo rozejrzałem się wokół siebie, by znaleźć jakąś drogę ucieczki. Ściana, obraz, otwarte okno, nie zakratowane, ściana… Chwila wróć. Otwarte okno, niezakratowane? Jest szansa. Kiedy dziewczyna obserwowała zbliżające się światełko, ja niespostrzeżenie podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Po prawej stronie w górę rozciągała się rura, więc bez zastanowienia, chcąc stąd wyjść wychyliłem się bardziej i złapałem za rurę, po czym zacząłem się po niej wspinać. Nim się obejrzałem byłem już na dachu budynku, a dziewczyna była tuż, tuż za mną. Kiedy bez jakiegoś szczególnego problemu wszedłem na dach, usłyszałem za sobą wściekły syk dziewczyny:
- Fajnie mnie tak zostawiać na pastwę losu?
- Ażebyś wiedziała… - Warknąłem w odpowiedzi.
Po chwili skakaliśmy, czołgaliśmy się oraz szliśmy po dachu, by zaraz potem dostać się na coraz to niższe stopnie wysokości dachu. Szczerze mówiąc olewałem dziewczynę, by skupić się na tym, by nie zostać jakkolwiek przyłapany przez nocnego dozorcę. Po chwili w na nas prawie padła strużka światła, ale uniknęliśmy jej szybko padając na dach. Kiedy światło zniknęło poderwaliśmy się z miejsca i wręcz pobiegliśmy dalej. Dopiero teraz dostrzegłem, że dziewczyna lekko dygocze i to nie było spowodowane biegiem, czy też czymś w tym rodzaju. Uniosłem jedną i prychnąłem pogardliwie:
- Boisz się sierotko?
Dziewczyna milczała. Prychnąłem pogardliwie, po czym przyspieszyłem tempa mojego biegu. Zorientowałem się dość szybko, iż skoro jest noc, to dziewczyna może bać się jedynie dwóch rzeczy. Albo ciemności albo duchów, demonów.. itp. Itd. Stawiałem na to drugie, gdyż już wcześniej bym zaobserwował u niej dziwne zachowanie. Po chwili do naszych uszu oprócz cichego odgłosu naszych kroków, można było dosłyszeć łamanie gałązek. Czarnowłosa gwałtownie się zatrzymała i rozejrzała na boki.
- Słyszałeś to? – Szepnęła.
- O Jezu. Nie bój się takich rzeczy… Idiotka.. – Ostatnie słowo wypowiedziałem cicho, z zażenowaniem. Kto boi się takich rzeczy? Tylko małe dzieci.
Po chwili Alana ponownie wystartowała z biegiem. Po chwili musieliśmy skakać z dachu na niższe piętro i po chwili byliśmy już na ziemi. Szybo oddaliliśmy się od budynku i w tym samym momencie dobiegł dziwny szelest w krzakach bardzo blisko nas. Dziewczyna podskoczyła do mnie i kurczowo złapała się za moje ramiona.
- Puść mnie sieroto… - Powiedziałem chłodno strącając jej dłonie.
Ruszyliśmy dalej i właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że ciekawie by było postraszyć trochę tę dziewczynę, którą tak bardzo nienawidziłem.
- A wiesz, że tutaj podobno straszy? – Złośliwy uśmiech sam wpełzł mi na usta.
- Ta jasne… - W jej głosie dało się słyszeć lekki niepokój.
Po chwili czarnowłosa wydarła się wniebogłosy i odskoczyła od pewnego drzewa. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem cień gałęzi, przypominający kościstą dłoń.
- A widzisz? Duchy próbują Cię wystraszyć… - Zaśmiałem się szyderczo.
- Zamknij się! – Dziewczyna była bardzo blada i wyglądała na przerażoną.
Na ten widok wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, który z lekka przypominał psychopatę. Dziewczyna natomiast rozglądała się wokoło bojaźliwie, jakby w obawie, że coś zaraz wyskoczy. Nagle wpadłem na pomysł, że kiedy dziewczyna nie będzie patrzeć schowa się, gdzieś w ciemnym miejscu i ją przestraszę. Taaak. To był wybitnie piekielnie dobry plan. Kiedy dziewczyna akurat patrzyła się przerażona za siebie, ja bezszelestnie rzuciłem się w krzaki.
- Ren..? A co tam… i tak był debilem… - Wydukała dziewczyna.
Kiedy niepewnym krokiem ruszyła przed siebie oraz gdy już mnie minęła, schowanego w krzakach, w odpowiednim momencie zacząłem podążać za nią. Po chwili jakiś dziwny dźwięk wydobył się z jakiegoś krzaka, przez co Alana cofnęła się o krok. Mało na nią nie wpadając uśmiechnąłem się chytrze, po czym złapałem ją gwałtownie za ramiona i powiedziałem przerażającym głosem:
- Boo.
Przez tę czynność Alana zakryła sobie dłońmi uszy i krzyknęła na całe gardło w geście przerażenia. Przez to zacząłem śmiać się nie na żarty i aż mnie rozbolał brzuch, przez co coraz to bardziej zaczynałem zginać się w pół. Szczerze nie obchodziło mnie to, że dziewczyna zechce mnie uderzyć czy też cokolwiek mi zrobić. Przecież i tak mnie to nie zaboli.
Alana? Masz tu opo powyżej 1000 słów C:
- Co Ty.. – Dziewczyna nie dokończyła, gdyż przerwałem jej szybko szorstkim tonem głosu:
- Przymknij się. Nie widzisz, że coś robię?
Dziewczyna jedynie prychnęła w odpowiedzi, jednak nie dopowiedziała niczego innego, co niezmiernie mnie radowało. Ślęcząc na jednym kolanie mocowałem się z zamkiem, który za nic nie chciał odpuścić, jednakże po chwili rozległ się cichy szczęk, a drzwi zaczęły otwierać się z cichym skrzypnięciem. Wyjrzałem lekko poza pokój upewniając się, czy aby na pewno nie ma jakiegokolwiek nocnego patrolu szkolnego. Nie widziałem nikogo, więc powoli wyszedłem z pomieszczenia, a czarnowłosa założywszy bluzę i wziąwszy swoją torbę podążyła za mną. Przy okazji schowałem wsuwkę, przecież nie wiadomo czy jeszcze się nie przyda. Zaczęliśmy krążyć po korytarzach, w celu odnalezienia wyjścia. Po około pięciu minutach dziewczyna wyprzedziła mnie, jednak w porę zauważyłem światło latarki, więc szybko pociągnąłem dziewczynę za kaptur, a ta o mało co nie wywaliła się na podłogę. Spojrzała na mnie wściekłym wzrokiem i już chciała coś powiedzieć, ale zauważyła to dziwne światło, więc cofnęła się o dwa kroki. Nerwowo rozejrzałem się wokół siebie, by znaleźć jakąś drogę ucieczki. Ściana, obraz, otwarte okno, nie zakratowane, ściana… Chwila wróć. Otwarte okno, niezakratowane? Jest szansa. Kiedy dziewczyna obserwowała zbliżające się światełko, ja niespostrzeżenie podszedłem do okna i wyjrzałem przez nie. Po prawej stronie w górę rozciągała się rura, więc bez zastanowienia, chcąc stąd wyjść wychyliłem się bardziej i złapałem za rurę, po czym zacząłem się po niej wspinać. Nim się obejrzałem byłem już na dachu budynku, a dziewczyna była tuż, tuż za mną. Kiedy bez jakiegoś szczególnego problemu wszedłem na dach, usłyszałem za sobą wściekły syk dziewczyny:
- Fajnie mnie tak zostawiać na pastwę losu?
- Ażebyś wiedziała… - Warknąłem w odpowiedzi.
Po chwili skakaliśmy, czołgaliśmy się oraz szliśmy po dachu, by zaraz potem dostać się na coraz to niższe stopnie wysokości dachu. Szczerze mówiąc olewałem dziewczynę, by skupić się na tym, by nie zostać jakkolwiek przyłapany przez nocnego dozorcę. Po chwili w na nas prawie padła strużka światła, ale uniknęliśmy jej szybko padając na dach. Kiedy światło zniknęło poderwaliśmy się z miejsca i wręcz pobiegliśmy dalej. Dopiero teraz dostrzegłem, że dziewczyna lekko dygocze i to nie było spowodowane biegiem, czy też czymś w tym rodzaju. Uniosłem jedną i prychnąłem pogardliwie:
- Boisz się sierotko?
Dziewczyna milczała. Prychnąłem pogardliwie, po czym przyspieszyłem tempa mojego biegu. Zorientowałem się dość szybko, iż skoro jest noc, to dziewczyna może bać się jedynie dwóch rzeczy. Albo ciemności albo duchów, demonów.. itp. Itd. Stawiałem na to drugie, gdyż już wcześniej bym zaobserwował u niej dziwne zachowanie. Po chwili do naszych uszu oprócz cichego odgłosu naszych kroków, można było dosłyszeć łamanie gałązek. Czarnowłosa gwałtownie się zatrzymała i rozejrzała na boki.
- Słyszałeś to? – Szepnęła.
- O Jezu. Nie bój się takich rzeczy… Idiotka.. – Ostatnie słowo wypowiedziałem cicho, z zażenowaniem. Kto boi się takich rzeczy? Tylko małe dzieci.
Po chwili Alana ponownie wystartowała z biegiem. Po chwili musieliśmy skakać z dachu na niższe piętro i po chwili byliśmy już na ziemi. Szybo oddaliliśmy się od budynku i w tym samym momencie dobiegł dziwny szelest w krzakach bardzo blisko nas. Dziewczyna podskoczyła do mnie i kurczowo złapała się za moje ramiona.
- Puść mnie sieroto… - Powiedziałem chłodno strącając jej dłonie.
Ruszyliśmy dalej i właśnie w tym momencie uświadomiłem sobie, że ciekawie by było postraszyć trochę tę dziewczynę, którą tak bardzo nienawidziłem.
- A wiesz, że tutaj podobno straszy? – Złośliwy uśmiech sam wpełzł mi na usta.
- Ta jasne… - W jej głosie dało się słyszeć lekki niepokój.
Po chwili czarnowłosa wydarła się wniebogłosy i odskoczyła od pewnego drzewa. Spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem cień gałęzi, przypominający kościstą dłoń.
- A widzisz? Duchy próbują Cię wystraszyć… - Zaśmiałem się szyderczo.
- Zamknij się! – Dziewczyna była bardzo blada i wyglądała na przerażoną.
Na ten widok wybuchłem niekontrolowanym śmiechem, który z lekka przypominał psychopatę. Dziewczyna natomiast rozglądała się wokoło bojaźliwie, jakby w obawie, że coś zaraz wyskoczy. Nagle wpadłem na pomysł, że kiedy dziewczyna nie będzie patrzeć schowa się, gdzieś w ciemnym miejscu i ją przestraszę. Taaak. To był wybitnie piekielnie dobry plan. Kiedy dziewczyna akurat patrzyła się przerażona za siebie, ja bezszelestnie rzuciłem się w krzaki.
- Ren..? A co tam… i tak był debilem… - Wydukała dziewczyna.
Kiedy niepewnym krokiem ruszyła przed siebie oraz gdy już mnie minęła, schowanego w krzakach, w odpowiednim momencie zacząłem podążać za nią. Po chwili jakiś dziwny dźwięk wydobył się z jakiegoś krzaka, przez co Alana cofnęła się o krok. Mało na nią nie wpadając uśmiechnąłem się chytrze, po czym złapałem ją gwałtownie za ramiona i powiedziałem przerażającym głosem:
- Boo.
Przez tę czynność Alana zakryła sobie dłońmi uszy i krzyknęła na całe gardło w geście przerażenia. Przez to zacząłem śmiać się nie na żarty i aż mnie rozbolał brzuch, przez co coraz to bardziej zaczynałem zginać się w pół. Szczerze nie obchodziło mnie to, że dziewczyna zechce mnie uderzyć czy też cokolwiek mi zrobić. Przecież i tak mnie to nie zaboli.
Alana? Masz tu opo powyżej 1000 słów C:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz