Gdy pierwszy raz weszłam do szkoły, skojarzyła mi się z mrowiskiem. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Indywidualne lekcje, które miałam ja i moi starsi bracia uratowały mnie od codziennego wstawania o 6 rano i przebierania się w mundurek. Nigdy nie byłam nawet w budynku szkolnym. Mówiąc, że żadnego w życiu nie widziałam, byłoby już lekką przesadą. Tak więc, gdy pierwszy raz weszłam do szkoły poczułam się jak w mrowisku. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy był natłok ludzi. Zdziwiło mnie, że tyle ich może zgromadzić się w jednym miejscu. W dodatku efekt mrowiska potęgował fakt, że każdy gdzieś się śpieszył, ale zarazem dokładnie wiedział gdzie iść. Zaś gdy przechodził nauczyciel, wszyscy witali go z należytym szacunkiem. Stałabym tak pewnie jeszcze jakiś czas przyglądając się tym humanoidalnym insektom, jednak pełne nienawiści i zniecierpliwienia pomruki uczniów, którym tarasowałam drogę zmusiły mnie do dalszego marszu. Od natłoku ludzi robiło mi się duszno. Chciałam jak najszybciej wyjść na zewnątrz. Odetchnąć świeżym powietrzem, ale powstrzymałam zawroty głowy i strach. Wcześniej powiedziano mi, że muszę pójść do recepcji, gdzie powinnam dostać klucz do pokoju i plan lekcji. Najpierw jednak trzeba było znaleźć ową recepcję. Pierwsze próby pytania uczniów o drogę nie powiodły się. Nieco zmieszana postanowiłam spytać jakiegoś nauczyciela, ale oni również nie mieli dla mnie czasu. Znowu zakręciło mi się w głowie. Zbawieniem dla mnie okazała się ławka, która w jakiś magiczny sposób znalazła się tuż za mną. Usiadłam ciężko. Musiałam nieco odetchnąć. Nagle zadzwonił dzwonek. Podskoczyłam zaskoczona. Dźwięk ten było bardzo głośny i nieprzyjemny. Zauważyłam nagłe poruszenie wśród uczniów. Wszyscy zaczęli się poruszać dwukrotnie szybciej, co wydawałoby się wręcz niemożliwe biorąc pod uwagę fakt ilu ich się tam kłębiło. I wtedy zaczęli powoli znikać. Z początku fakt ten niezmiernie mnie ucieszył, jednak gdy doszłam do wniosku, że kompletnie nie wiem, gdzie jestem, natychmiastowo mam się stawić w recepcji, a samochód z moimi rzeczami i Dymitrem czeka tylko do dwunastej, ogarnął mnie mały niepokój. Wstałam szybko i zatrzymałam pierwszego lepszego idącego chłopaka.
- Przepraszam cię bardzo – zagadnęłam zachowując wszelkie zasady kulturalnej konwersacji – czy mógłbyś mi wskazać kierunek do recepcji? Byłabym ci dozgonnie wdzięczna…
Kto chętny?
- Przepraszam cię bardzo – zagadnęłam zachowując wszelkie zasady kulturalnej konwersacji – czy mógłbyś mi wskazać kierunek do recepcji? Byłabym ci dozgonnie wdzięczna…
Kto chętny?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz