- Sprawisz mi tym wielką przyjemność - odparłem z uśmiechem. Już kilka dni później siedzieliśmy w pociągu w drodze do mojego, oddalonego o naprawdę duży, duży kawałek drogi domu.
- W tym roku na losowaniu wypadło, że to moja matka robi święta czyli jedziemy do mnie.
- Macie losowania? - spytała zdziwiona.
- Bardziej ustalanie kolejki raz na trzy, cztery lata. W tamtym roku byliśmy u... mojego pradziadka bodajże. Za rok będzie babcia. Wiesz, trzeba jakoś to ogarnąć przy sporej rodzinie.
- I ja... będę z nimi wszystkimi pod jednym dachem?
- Nie ze wszystkimi. Tak jakoś wypadło, że kilku nie będzie. No ale o tym zaraz. Chyba muszę mniej więcej streścić ci na co powinnaś wiedzieć.
- Zamieniam się w słuch.
- Mnie już znasz, więc wiedz, iż jestem osobnikiem najnormalniejszym w całej tej zbieraninie. Zacznę może od swojej rodzicielki. Seraphim Masterton, pierwsza i najważniejsza sprawa, nie krytykuj jej, nie zwracaj uwagi, nie mów, że coś jest źle zrobione nawet jeżeli jest. To może źle się skończyć... dla mnie oczywiście. Następna osoba, starsza siostra mojej matki - Maria Nightwood. Bezdzietna, niezamężna, z zawodu kardiolog, po studiach dwa lata spędziła z buddyjskimi mnichami. Wiesz, harmonia, Nirvana, dobre życie i tym podobne bzdety. Ostoja spokoju puki nie zobaczy swojego brata. Wtedy wyrastają jej rogi. No i właśnie, wujek Leonard, dla rodziny Leo. Najstarszy z rodzeństwa. Jako jedyny posiada blond włosy, co powiem ci, było nie lada aferą. Kontynuując rodzinną tradycję swoje życie oddał morzu i zaciągnął się do marynarki wojennej. Jego najprawdopodobniej nie będzie ze względów zawodowych. Jego żona zginęła w niewiadomych mi okolicznościach. Zrobili z tego wielką tajemnicę. Mieli, a raczej mają dwie córki. Starszą Annę, i młodszą Sally. Anna jest dość... specyficzna. Nie uśmiecha się, nie płacze, nie denerwuje się, nie jest szczęśliwa - tak jakby nie okazuje uczuć, co psycholog wyjaśnia tym iż wcześnie straciła matkę. Wiadomo jednak, że czuje nienawiść gdyż na każdym kroku okazuje ją swojej młodszej siostrze. Ogółem taka porypana historia. Sally jest na swój sposób normalna. Dalej jest babcia z dziadkiem, którzy zajmują się Anną i Sally gdy nie ma Leona. Akaja i Ace. Wielka miłość. Poznali się gdy mieli dwadzieścia lat i do tej pory są razem. Często zachowują się jak para nastolatków. Dziadek jest emerytowanym marynarzem a babcia prowadzi firmę swojego ojca, oczywiście związaną z transportem morskim. Morze jest wielką tradycją rodzinną i nie zdziwię się, jeżeli i mnie gdzieś tam wcisną. - Wziąłem głęboki wdech. Dawno nie wypowiedziałem tak wielu słów za jednym razem. - Pradziatków sobie odpuszczę jeżeli pozwolisz, to jeszcze cięższa historia niż to wszystko a mówię jedynie ogólnikowo. Chyba o nikim nie zapomniałem... Moja matka. Matka, ojciec kuzynek, rodzice naszego pokolenia, pradziatkowie... No dobra, jest miej więcej git.
Op? To tylko ogólnikowo :')
- W tym roku na losowaniu wypadło, że to moja matka robi święta czyli jedziemy do mnie.
- Macie losowania? - spytała zdziwiona.
- Bardziej ustalanie kolejki raz na trzy, cztery lata. W tamtym roku byliśmy u... mojego pradziadka bodajże. Za rok będzie babcia. Wiesz, trzeba jakoś to ogarnąć przy sporej rodzinie.
- I ja... będę z nimi wszystkimi pod jednym dachem?
- Nie ze wszystkimi. Tak jakoś wypadło, że kilku nie będzie. No ale o tym zaraz. Chyba muszę mniej więcej streścić ci na co powinnaś wiedzieć.
- Zamieniam się w słuch.
- Mnie już znasz, więc wiedz, iż jestem osobnikiem najnormalniejszym w całej tej zbieraninie. Zacznę może od swojej rodzicielki. Seraphim Masterton, pierwsza i najważniejsza sprawa, nie krytykuj jej, nie zwracaj uwagi, nie mów, że coś jest źle zrobione nawet jeżeli jest. To może źle się skończyć... dla mnie oczywiście. Następna osoba, starsza siostra mojej matki - Maria Nightwood. Bezdzietna, niezamężna, z zawodu kardiolog, po studiach dwa lata spędziła z buddyjskimi mnichami. Wiesz, harmonia, Nirvana, dobre życie i tym podobne bzdety. Ostoja spokoju puki nie zobaczy swojego brata. Wtedy wyrastają jej rogi. No i właśnie, wujek Leonard, dla rodziny Leo. Najstarszy z rodzeństwa. Jako jedyny posiada blond włosy, co powiem ci, było nie lada aferą. Kontynuując rodzinną tradycję swoje życie oddał morzu i zaciągnął się do marynarki wojennej. Jego najprawdopodobniej nie będzie ze względów zawodowych. Jego żona zginęła w niewiadomych mi okolicznościach. Zrobili z tego wielką tajemnicę. Mieli, a raczej mają dwie córki. Starszą Annę, i młodszą Sally. Anna jest dość... specyficzna. Nie uśmiecha się, nie płacze, nie denerwuje się, nie jest szczęśliwa - tak jakby nie okazuje uczuć, co psycholog wyjaśnia tym iż wcześnie straciła matkę. Wiadomo jednak, że czuje nienawiść gdyż na każdym kroku okazuje ją swojej młodszej siostrze. Ogółem taka porypana historia. Sally jest na swój sposób normalna. Dalej jest babcia z dziadkiem, którzy zajmują się Anną i Sally gdy nie ma Leona. Akaja i Ace. Wielka miłość. Poznali się gdy mieli dwadzieścia lat i do tej pory są razem. Często zachowują się jak para nastolatków. Dziadek jest emerytowanym marynarzem a babcia prowadzi firmę swojego ojca, oczywiście związaną z transportem morskim. Morze jest wielką tradycją rodzinną i nie zdziwię się, jeżeli i mnie gdzieś tam wcisną. - Wziąłem głęboki wdech. Dawno nie wypowiedziałem tak wielu słów za jednym razem. - Pradziatków sobie odpuszczę jeżeli pozwolisz, to jeszcze cięższa historia niż to wszystko a mówię jedynie ogólnikowo. Chyba o nikim nie zapomniałem... Moja matka. Matka, ojciec kuzynek, rodzice naszego pokolenia, pradziatkowie... No dobra, jest miej więcej git.
Op? To tylko ogólnikowo :')
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz