Uśmiechnęłam się mimo woli.
- Taki grzeczny chłopiec i narkotyki?- prychnęłam.
- Jak widać - jak na razie widać tylko, że raczej nie odpuści - chciałem
tylko powiedzieć, że sobie z tym poradziłem, pokonałem to. I wiesz, że
ty też możesz to zrobić - spróbował spojrzeć mi w oczy, ale odwróciłam
wzrok. Chciałam odejść, ale zawachałam się.
- Nie nie mogę.
- Możesz - złapał mnie za ramię i zmusił do spojrzenia w oczy. Ponownie
położył mi dłoń na poliku, nie wiem czemu jej nie strąciłam. - Potrafisz
przestać, zaufaj samej sobie.
- A jeśli nie chcę? - warknelam z nagłym przypływem agresji. - Jeśli tak jest łatwiej, jeśli...
- Nie widzisz jak jesteś przez to słaba.
- Nie jestem słaba! - krzyknęłam.
- Wiesz, że możesz odejść, jeśli dla ciebie ta rozmowa dobiega końca.
- Dla mnie ta rozmowa nie miała nawet początku - syknęłam.
- Szkodzisz sobie i swoim najbliższym i...
- Jakim najbliższym!? Oni wszyscy mnie zostawili - miałam łzy w oczach. -
Rozumiesz!? Zostawili mnie jestem dla nich nikim... NIKIM...
Nathaniel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz