Wszedłem na teren szkoły
bacznie obserwując otoczenie. Dwie dziewczyny, wiewiórka na trawniku, stado
ładnie przystrzyżonych chwastów i ja- nowy. Z tylnej kieszeni spodni wyjąłem
wymiętoloną kartkę z wydrukowaną mapą placówki. Kochana mamusia, martwiła się bardziej
ode mnie chodź ponad wszystko próbowała to ukryć. Nie ma bata mamusiu, żyłem z
tobą dziewiętnaście lat. Mnie nie okłamiesz.
Z westchnieniem ruszyłem
ku głównemu wejściu. Przy ogromnych, dwuskrzydłowych drzwiach zatrzymałem się
na moment. Co ja tu właściwie robię? Nie mam bladego pojęcia, ale prędko się
raczej nie dowiem. Korytarz wydawał się nie mieć końca. Potrząsnąłem głową odganiając
czarne myśli i udałem się na poszukiwaniu pokoju pani dyrektor. Zastanawiałem
się ile kółek zrobię zanim w końcu tam trafię. I kiedy nadejdzie ten moment,
gdy zauważę, że gadam do siebie.
- Przesuń się!
- Ty się przesuń!
Ominąłem dwójkę szamoczących
się nastolatków próbując zignorować ich całkowicie. Miczu, nie rób sobie
problemów! – powtarzałem w myślach swoją życiową mantrę. Tiaaa, kiedyś
wytatuuję sobie ją na twarzy. Wtedy może zapamiętam, żeby nie pakować się
pomiędzy spory.
*dwadzieścia minut
później*
- To nie ma sensu –
mruknąłem do siebie stając tam gdzie zacząłem – na początku korytarza. – Czy
znajdzie się jakaś dobra dusza, która zaprowadzi mnie do miejsca przesłuchań? –
Uniosłem oczy ku górze w dramatycznym geście rozpaczy.
Dobra duszo?! Michael
się zgubił w prostej linii XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz