środa, 20 grudnia 2017

Od Ami CD Near’a

-No widzisz? Jak chcesz, potrafisz powiedzieć cokolwiek o sobie.-rzekłam, lekko się uśmiechając.-A i… Dzięki za tą lemoniadę.
Po tych słowach wzięłam do dłoni szklankę, a słomkę przystawiłam do ust. Wessałam trochę napoju, a potem aż mi się uszy zatrzęsły i musiałam się odczepić od pysznego napoju. Słodki, ale też lekko kwaśny. Bez zawiesiny, której tak bardzo nie lubię. Cudo…
-Co ty gadasz?! Ale to pyszne~!-powiedziałam, uśmiechając się szeroko.
-Mhm… Widzę, że ci smakuje.-rzekł ze sztucznym uśmieszkiem.
Nie podobało mi się to. Przymrużyłam oczy i wstałam z krzesła. Nachyliłam się lekko do blondyna, chwyciłam kciukami oba kąciki ust chłopaka, a następnie uformowałam z nich delikatny uśmiech. Sama zachichotałam, a widząc niezadowolenie i wściekłość w jego oczach, przegryzłam wargę i wróciłam na miejsce.
-Przepraszam, po prostu… Mówiłam, że nie lubię kłamców. Widzę, że uśmiechasz się sztucznie i jak nie chcesz tego robić, to nie uśmiechaj się. Wolę widzieć twoją naburmuszoną twarz niż ten sztuczny uśmiech.-powiedziałam szczerze, zakładając dłonie na piersi.
Jednak nie mogłam długo tak wysiedzieć, patrząc wyłącznie na blondaska. Wzięłam do łapki ciastko i ugryzłam kawałek. Pyszna. Delikatnie uśmiechnęłam się do słodkiego wypieku, a potem z zawstydzeniem skierowałam spojrzenie na nabuzowanego Near’a. Czułam, że źle zrobiłam, ale… Czy to źle, że chciałam spróbować też pomóc? Chyba nie, ale to zależy od typu osoby. Ten chłopak jest typem, który rzadko spotykam. Lekko podrapałam się po karku.
-Może… Po kawiarni pójdziesz się ze mną przejść? Czy nie masz czasu?-zapytałam widocznie skrępowana.
-Może mam czas, może go nie mam. Nie wiem też z drugiej strony, dlaczego mam z tobą iść. Przecież dowiedziałaś się tego co chciałaś.-rzekł oschle blondyn.
Nie powiem, że to co powiedział, było nieco… Przykre, bo to, że wiem o nim zaledwie nic to nie znaczy, że nie chcę go poznać bardziej. Miałam zamiar już coś odpowiedzieć dla chłopaka, ale nagle idąca obok kelnerka potknęła się o własne nogi i wylała prawdopodobnie dwie ciecze. Jedna była gorąca, a druga zimna. No i oczywiście… Na moich plecach i na ramieniu wylądował wrzątek, a na stół wylała się lemoniada lub jakiś sok. Krzyknęłam bardzo głośno podskakując na krześle.
-Boże, przepraszam panią bardzo. To moja wina. Zaraz pani przyniosę coś do wytarcia.-powiedziała spanikowana pracownica kawiarni i pobiegła w stronę zaplecza.
Myślałam, że zaraz się rozpłaczę i to też się stało. Zalałam się łzami i pobiegłam do łazienki, zostawiając torbę na krześle. Nadal wylewając łzy, starałam się ochłodzić ramię zimną wodą. Czy to naprawdę musi się dziać?

<Near? Całkowita załamka…>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt