piątek, 22 grudnia 2017

Od Joshuy cd Neara

Mile mnie zaskoczył prosząc o grę, akurat tego się po nim nie spodziewałem. Kiedy dotarliśmy do pokoju na twarzy pojawił mi się nostalgiczny uśmiech, dawno nie grałem. Tym bardziej nigdy dla kogoś. Zacząłem szukać w umyśle jakiejś dobrze znanej mi melodii, na próżno; dlatego zacząłem grać ulubioną sekwencję mojego brata, grał mi ją kiedyś, a na nic lepszego nie wpadłem. Melodia zaczynała się od oktawy czterokreślnej, aby w kilka chwil przejść do oktawy kontra. Kończyła ją oktawa mała i c5 w wolnym tempie, zatrzymałem się kiedy chłopak zaczął dogrywać do tej pustej melodii, jednak po chwili do niego dołączyłem. Pierwszy raz nie miałem wrażenia, że koniec jest pusty i nostalgiczny, uśmiechnąłem się niewyraźnie. Nie przepadałem za graniem tej melodii ze wzgledu na jej koniec, tym razem w sumie mi się spodobała końcówka i pierwszy raz nie miałem wrażenia pustki kończąc grę.
-Przepraszam – powiedział cicho.
-Co? Za co niby? Nie ważne. – powiedziałem patrząc przez okno. – Robi się późno, a zapewne nie wziąłeś sobie ubrań?
-Umm, no nie. - odparł.
-Więc chodźmy do mnie do pokoju, weźmiesz wybierzesz sobie coś dla siebie.
Ruszyliśmy do mojego pokoju aby wziął sobie jakieś ubrania, doprawdy nie rozumiałem za co przepraszał, zawsze zastanawiałem się, czemu tę melodię mój brat kończył tak pusto. Teraz to jakoś do mnie dotarło, że potrzebował kogoś do zagrania jej. Uśmiechnąłem się pod nosem.
- Z czego się cieszysz? - mruknął Near.
- Z niczego. - odparłem nadal się ciesząc jak dziecko.
Chłopak pokiwał głową z politowaniem. Dałem mu ubrania a sam udałem się na moment do łazienki.
- Zwykle śpię bez koszuli ale jako, że jesteś moim tutaj gościem to ją założę. - zaśmiałem się wchodząc do pokoju.
- Już chcesz iść spać?
- Lepiej żebyś się wyspał, bo jutro czeka Cię ciężki dzień że mną. - Uśmiechnąłem się złośliwie.
Zdjąłem koszulkę przed szafą aby ubrać inną.
- Co ty masz na plecach? - zapytał chłopak uważnie mi się przyglądając.
- To nic takiego. - odparłem z nadzwyczajnym spokojem w głosie.
- Tatuażysta był chyba wstawiony. - mruknął.
- Efekt był zamierzony. - odparłem i założyłem czarną koszulkę.
Chłopak już przebrany jak się okazało, leżał na moim łóżku Z przymkniętymi powiekami.
- Zaraz wracam. - odparłem.
Wróciłem do salonu, gdzie zamknąłem najpierw drzwi wejściowe na klucz, aby po chwili wrócić do sypialni.
- Chodź na kolację. - mruknąłem, po czym wyszedłem do kuchni.
Kiedy kończyłem przygotowywać posiłek, w progu stanął nikt inny jak Near. Ubrania jakie mu dałem byle z lekka duże jednak chłopakowi nie za bardzo to przeszkadzało. Usiadł przy stole z założonymi rękami i czekał na mnie, po chwili również usiadłem.
- Masz już coś zaplanowane na jutro? - zapytał.
- Jeśli tak to co? - odparłem.
- To zacznę myśleć, że to wszystko dałeś zaplanowane już wcześniej. - odparł z lekkiej śmiechem.
- Jest taka opcja. - zaśmiałem się.
Po jedzeniu ogarnąłem szybko kuchnię, podczas kiedy mój towarzysz wybył do mojego pokoju. W momencie kiedy wszedłem nawet nie drgnął z łóżka, walnąłem się na materac obok niego, przez co lekko się wystraszył. Chciał się podnieść co skutecznie udaremniłem przytrzymując to i przykrywając kołdrą.
- Co ty robisz? - warknął.
- Cicho tam. Spać idę. Nie widać.
- Mam spać z Tobą?! Zapomnij! Jeszcze mi coś zrobisz! - wybuchł śmiechem.
- Nie marudź. Śpisz ze mną i koniec. - mruknąłem z zamkniętymi oczami.
- Dlaczego? - jęknął zmieszany.
- Bo tak mi się podoba. Jakby coś się działo w nocy czy coś to mnie obudź.
- Puść mnie. Nie chce z Tobą spać. - zaczął się wyrywać.
- Im bardziej się szarpiesz tym gorzej dla Ciebie. - Mocniej go przytrzymałem do momentu aż przestał się szarpać. - Tak trudno było? - zapytałem. W odpowiedzi dostałem niezadowolony pomruk. - Dobranoc.
Długo nie zajęło zanim chłopak całkiem się uspokoił, mimo tego nie widziało mi się to puszczać. Teoretycznie łóżko jest prawie czteroosobowe, mimo tego dalej trzymałem dzieciaka. Zluźniłem uścisk jednak nadal będąc do niego przytulony zasnąłem. Obudził mnie huk. Zerwałem się do pozycji siedzącej. Osobnikiem odpowiedzialnym za hałas był Near.
- Co ty robisz na ziemi? - zapytałem, wciągając go z powrotem na łóżko.
- Puść mnie. - jęknął cicho.
- Nie chce. - odparłem tonem pięcioletniego dziecka.
Mimo, że było ciemno czułem na sobie zdziwiony wzrok chłopaka. Na łóżko wszedł Dero, kładąc się obok Neara.
- Idź spać i nie marudź. - mruknąłem, tuląc go jak pluszaka.
Usłyszałem przeciągłe miałknięcie kotki, która ułożyła się nad głową chłopaka wtulając łepek w jego włosy.
- Przegrałeś. - powiedziałem z lekkim śmiechem, uśmiechając się szczerze...
Obudził mnie mój kochany budzik w postaci kulki sierści, miałczący niewyobrażalnie nad moim uchem.
- Libra wstaje wstaje. - mruknąłem, chowają głowę w puszyste włosy.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że przytulam się do tego dzieciaka, który został u mnie wczoraj. Z tym faktem chciałem wstać i potem do za to przeprosić, bo znając życie trzymałem to tak całą noc, jednak nawet nie drgnąłem że swojego miejsca. Było mi cholernie ciepło i wygodnie, a do tego ciało odmówiło współpracy.
- Josh. - mruknęło to małe coś, do którego się przytulałem.
- Słucham?
- Puść mnie wreszcie idioto! - krzyknął jednak z nutą śmiechu w głosie.
- Oj nie marudź. - odparłem, przeciągając się leniwie do momentu, w którym usłyszałem trzask kręgosłupa.
- Nie strzelaj kośćmi!
- Jak tego rano nie zrobie to później mnie wszystko boli. - jęknąłem niczym dziecko.
Podniosłem się do pozycji siedzącej, kolejny raz przyciągnąłem po czym wstałem.
- Nigdy więcej nie zgadzam się u Ciebie zostać! - mruknął, również wstając.
- Czyli zamierzałeś się zgodzić kolejny raz? - zapytałem, patrząc mu w oczy z uśmieszkiem.
W odpowiedzi burknął coś i ruszył w stronę drzwi.
- Jak chcesz to zanim wyjdziemy możemy pójść do akademika, chyba, że nie chcesz to wyjdziesz na miasto w moich ubraniach. - powiedziałem mieszając się na chłopaku.
- Przejdziemy się do akademika. - mruknął w odpowiedzi.
- Okej. Ale wiesz, że jak Cię zobaczą to muszą Cię abyś szedł na lekcje?
I takim oto sposobem skończyło się na tym, że wchodziliśmy do akademika przez dach. Uczniowie są na lekcjach, więc spokojnie przeszliśmy korytarze. Wchodziliśmy przez dach że względu na to, że przed budynkiem ktoś mógłby nas zauważyć. Dotarliśmy do pokoju, z jakiegoś powodu Libra poszła z nami. Near przebrał się i włączył telefon.
- Nieodpowiedzialnie jest wyłączać komórkę, kiedy zostaje się u kogoś na noc, kiedy jeszcze nikt o tym nie wie. - powiedziałem trzymając na rękach kotkę.
Chłopak wzruszył tylko ramionami. Telefon rozbrzmiał donośnym dzwonkiem, chłopak odebrał i zaczął rozmawiać że swoim bratem. Usłyszałem po głosie, że to był on. Zabrałem komórkę z ręki chłopaka i mimo jego sprzeciwów odezwałem się.
- Near nie przyjdzie dzisiaj do szkoły. Porywa to na caalutki dzień. Podstawie to dopiero wieczorem. Albo jutro rano. Niczego nie gwarantuje. Miłego dnia. - rozłączyłem się.
- Coś ty zrobił idioto?! - krzyknął wkurzony.
- Załatwiłem ci dzień spokoju. - Uśmiechnąłem się. - zaćmy zanim twój brat mnie ubije. - zaśmiałem się i pociagnąłem chłopaka za rękę do wyjścia.
Zamknął drzwi po czym wyszliśmy tak jak weszliśmy - dachem. Ruszyłem w tylko sobie znanym kierunku, a Near ruszył za mną o nic nie pytając. Wróciliśmy do mojego domu, zmierzając w stronę garażu. Otworzyłem go, po czym spojrzałem na chłopaka.
- Zdałeś testy na prawo jazdy? No brawo. - rzucił.
- Owszem zdałem. - otworzyłem drzwi z miejsca pasażera.
- Spodziewałbym się raczej po tobie innego samochodu.
- Księżniczka czeka na zaproszenie? - zapytałem że śmiechem. - Wsiadaj albo wciągnę Cię siłą. - dodałem.
- Pf. Dawaj. - powiedział stanowczo z wyzywający spojrzeniem.
Podszedłem do niego spokojnie i stanąłem naprzeciw niego kilka centymetrów. Wzdrygnął się kiedy złapałem to za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę. Podniosłem to na księżniczkę, nic mu nie dawało działanie się, usadziłem go na miejscu i zapiąłem mu pasy.
- Ze mną nie wygrasz kotku.- zamknąłem drzwi.
Wsiadłem z miejsca kierowcy i włączyłem silnik, zauważając, że Near się odpina i zamierza wysiąść zablokowała drzwi.
- Chciałeś żebym zapewnił ci rozrywkę. Więc nie marudź teraz i siedź grzecznie dopóki nie dojedziemy. - wyjechałem z garażu i otworzyłem automatyczną bramę.
- Nie dam się gdzieś wywieźć!
- Zgadzając się wczoraj iść do mojego domu, zgodziłeś się na wszystko. W tamtym momencie straciłeś prawo liberum veto. - powiedziałem spokojnie.
Chłopak nie odezwał się ani razu do pierwszego postoju, dopiero kiedy kotka wlazła mu na kolana zorientował się, że z nami jedzie.
- Nic mi nie zrobi? - mruknął naburmuszony.
- Nie powinna. - Uśmiechnąłem się. - Nie próbuj uciekać. I tak sam nie wrócisz do Green Heels.
- Wywiozłeś mnie z miasta?!
Poszedłem do sklepu zostawiając chłopaka bez odpowiedzi, nie rozumiem co on się tak dziwi. Chciał rozrywkę, to mu ją zapewnie. Near, jeszcze będziesz żałować, że mnie spotkałeś.
Przeniosłem chłopakowi jakieś przekąski i ciepłe kakao. Naburmuszony wziął ode mnie rzeczy dalej trzymając kotkę na kolanach. Po chwili znów ruszyliśmy.
- Powiesz mi chociaż, jak daleko masz zamiar mnie wywieźć? - zapytał, patrząc przez okno.
- Daleko. Tam gdzie nikt nie usłyszy jak krzyczysz. - Uśmiechnąłem się. Będziesz krzyczeć...
- Zaczynam się bać. - mruknął, patrząc na mnie lustrująco.
- Chciałbym powiedzieć, że nie masz czego... Ale nie mogę.
Resztę drogi Near nie odzywał się, tylko nerwowo patrzył przez okno.
- Czemu tutaj nie ma zasięgu? - zapytał, patrząc w telefon.
Głos lekko mu drżał. Bał się? W sumie nie dziwię mu się. W końcu zatrzymałem się przy jakimś urwisku. Wysiadłem i otworzyłem drzwi chłopakowi, który niepewnie wyszedł trzymając na rękach kotkę.
- Chodź. - mruknąłem ruszając. Chłopak nawet nie drgnął. - Mam cię wziąść na siłę? Resztę drogi musimy przejść. - zamknąłem samochód kluczykami na odległość.
Near powoli i niepewnie ruszył za mną, nie odzywał się bacznie obserwując każdy mój ruch. W końcu dotarliśmy do grupki ludzi.
- Chcę wracać. - powiedział i odwrócił się na pięcie.
- Teraz nie ma odwrotu kotku. - złapałem to za nadgarstek i pociągnąłem w stronę ludzi. - To Jak, zaczynamy? - zapytałem z uśmiechem i satysfakcją patrząc na przerażonego chłopaka.
- Twój przyjaciel wygląda jakby miał zaraz stracić przytomność, jesteś pewien, że dobrze się czuje? - zapytał facet, który dziś będzie odpowiadał za to czy przeżyjemy.
- Jest lekko wystraszony, ale nic mu nie będzie. Spodoba mu się. - poklepałem go po głowie niczym zwierzątko, na co jeszcze bardziej się spiął. - Dzisiejszego dnia nie zapomnisz do końca życia. Gwarantuje ci to. - mruknąłem mu do ucha.
Dwóch mężczyzn zaczęło przygotowywać nas, Near był w takim szoku, że nawet się nie ruszał.
- Myślisz, że zrobi to sam? - zaśmiała się do mnie mój znajomy, który to wszystko ogarnął.
- Nie martw się, z nim pójdę. - Uśmiechnąłem się.
Po kilkunastu minutach w końcu skończyli zakładać sprzęt, pewnie gdyby nie moja znajomość z Jurkiem to nici by było z tego naszego wypadu.
- Chciałeś rozrywkę, więc zamierzam ci jej dostarczyć. - Uśmiechnąłem się kiedy prowadzili nas na daleko wysunięty klif.
- Nie martw się. Jesteś z profesjonalistami. Nic ci się nie stanie. - zaśmiał się Jurek. - Wszystko umocowane. Możecie lecieć. - dodał po chwili.
Złapałem chłopaka za rękę i pociągnąłem na sam kraniec urwiska. Wcześniej zabrałem mu futrzaka i dałem ją Jurkowi.
- Co ty robisz?! - krzyknął.
- Zaufaj mi. - zaśmiałem się i pociągnąłem chłopaka za sobą w dół.
Near, tego skoku nie zapomnisz do końca życia!
Chłopak krzyczał kiedy spadaliśmy i mocno się mnie trzymał. Mnie się tam podobało. W pewnym momencie lina naprężyła się i zatrzymywała powoli nasz lot.
Kiedy nas zdjęli chłopak ledwo stał na nogach, bałem się, że naprawdę straci przytomność. Wracaliśmy powoli do samochodu.
- Dzięki za szybkie ogarnięcie tego wszystkiego. - powiedziałem do Jurka. - No i wybacz, że tak na ostatnią chwilę. - Wziąłem kotkę od chłopaka.
- Nie ma sprawy. Lepiej uważaj na tego dzieciaka, bo jakoś słabo wygląda. - zaśmiał się.
Pożegnałem się z chłopakiem i ruszyłem z Nearem w stronę auta.
- I jak? Podobało się? - zapytałem z wrednym uśmieszkiem.
Widząc jednak stan w jakim chłopak się znalazł uśmiech szybko mi zszedł z twarzy.
- Kotku. - mruknąłem kładąc mu rękę na głowie i roztrzepując włosy.
- Nie mów tak do mnie. - warknął.
- Nie podobało Ci się? Chciałeś rozrywki wi..
- Rozrywki a nie zrzucenia z urwiska!
Zaśmiałem się lekko.
- Nie wkurzaj się noo. Myślałem, że ci się spodoba.
- To nie myśl! Bo na dobre ci to nie wychodzi. - warknął i wziął ode mnie kotkę.
Trzymając się jej kurczowo, chwiejnym krokiem wszedł do auta. Podążyłem w jego ślady i również wsiadłem, tyle, że od strony kierowcy.
- Jeśli chcesz wrócimy do Green Heels. - mruknąłem zamykając drzwi.
- A co. Dalej chciałeś gdzieś mnie wywieźć?
- Owszem. Mówiłem Ci chyba, że zapewnie ci rozrywkę.
- Jeśli taką jak przed chwilą to ja dziękuję.
- A jeśli nie taką to ze mną pojedziesz? - zapytałem z nadzieją patrząc na niego.
- Zapomnij. Chory jesteś. Lecz się i nie zrzucają ludzi z urwisk!
- Przecież żyjesz. Nie skoczyłbym z Tobą gdybym nie miał pewności, że jest bezpiecznie. - powiedziałem, włączając silnik.
- Zastanowię się czy jechać jeśli powiesz mi jak dalej idzie trasa. - mruknął.
- Nie będzie wtedy niespodzianki. - powiedziałem naburmuszony. - Zamierzałem jechać teraz z Tobą do oceanarium, jednego z największych w Irlandii. Później zamierzałem jechać gdzieś z Tobą na obiad, dalej trasa leci przez wesołe miasteczko, które zatrzymało się akurat niedaleko Donaghadee Harbour, gdzie zamierzałem również Cię zabrać. Dzień kończyć ma wycieczka promem, zależy jak z czasem byśmy się wyrobili, to moglibyśmy zjeść coś w drodze powrotnej. - mruknąłem.
Nie dostałem żadnej odpowiedzi, dlatego ruszyłem w kierunku Green Heels.
- W tamtą stronę do tego oceanarium? - mruknął, patrząc w okno.
Uśmiechnąłem się i zawróciłem aby jechać do oceanarium, ciesząc się jak dziecko, że jednak zgodził się jechać dalej.


Near?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt