Przebierałem powoli nogami idąc po chodniku pokrytym lodem. Boże matrymonialny, jak ja za to nienawidzę zimy! Śnieg - bosko, zimno - bosko, ciemno - mniej bosko, ale nadal bosko... lód - NIE BOSKO. Ile ja bym oddał, żeby istniała zima bez lodu. Z moim szczęściem, to zaraz, gdzieś się poślizgnę, wywalę i jeszcze coś połamię. NIENAWIDZĘ LODU! Jak na zawołanie zaliczyłem mały ślizg i walcząc całym ciałem z trudnością utrzymałem równowagę. Oblał mnie zimny pot, a serce zaczęło szybciej bić. Ja tu umrę. Tak zginę. Na chodniku pełnym lodu. Pokręciłem głową i westchnąłem. Poprawiłem chwyt na torbie i powolutku ruszyłem dalej do przodu. Misiek to mnie normalnie wykorzystuje... Żebym to ja musiał kupować karmę, dla tej zasranej Immi! ,,Przecież i tak idziesz do zoologicznego rudzielcu, to możesz kupić''. I co z tego, że idę? Sam mógłbyś się ruszyć niemcu zafajdany, a nie mnie, biednego czecha zmuszać do pracy. OCHO to brzmi znajomo... czyżbym miał własną okupację niemiecką? Nie może tak być... To oznacza III WŚ. Tak. Koniec kropka. Skończyły się rządy Niemców. Skręciłem w boczną uliczkę i znalazłem się na obrzeżach Tombstown. Rozejrzałem się po okolicy i westchnąłem. Biedne dzieciaki, nie wiedzą, co tracą nie mieszkając w akademiku. Tyle imprez, tyle odpałów, tyle akcji, tyle integracji... Naprawdę biedni...
SAKRA
...
SAKRA
SAKRA CO TO BYŁO?!
Zamrugałem kilka razy i wyplułem śniegowe błoto z ust. A więc... gleba zaliczona. Sakra, nawet nie wiem, kiedy... Podniosłem się lekko opierając się na wyprostowanych rękach. Wtedy zauważyłem przed sobą jakieś łapy. Zmarszczyłem brwi i podniosłem lekko wzrok do góry. Samoyed. Zamrugałem kilka razy. Pies stał z wywieszonym jęzorem na bok i patrzył się na mnie.
- Eeeee hej? - powiedziałem zmieszany
- Przepraszam, nic Ci się nie stało?
Odwróciłem szybko głowę w drugą stronę. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem wysokiego czarnowłosego chłopaka.
- Chyba nic - uśmiechnąłem się lekko - Niezdara ze mnie i się wywróciłem...
Chłopak zmarszczył nos i wydawał się być z lekka skonsternowany.
- Wpadłem na Ciebie - powiedział po chwili - Jesteś pewien, że wszystko w porządku?
Zamrugałem. Wpadł? Serio? Doooooooobra.... to było dziwne. Podkurczyłem nogi i podniosłem się otrzepując ubrania. Ponownie uśmiechnąłem się do chłopaka. Był wyższy ode mnie... hmmm dlaczego mnie to nie dziwi?
- Raczej na pewno nic - wyszczerzyłem się - Serio na mnie wpadłeś?
- Taaaak - chłopak był lekko zmieszany - Biegłem z Risto, moim psem - skinął głową na zwierzaka - I po prostu... przepraszam.
- Heh, neni zac - odpowiedziałem uśmiechem, wspominając ile razy to sam na kogoś wleciałem - Bardzo ładny Samoyed. Nie widziałem was wcześniej, wprowadziłeś się tutaj niedawno?
- Owszem.
- Skąd jesteś? - zapytałem kucając i głaszcząc psa za uchem
- Przyjechałem z Finlandii
- Ooooo - wyszczerzyłem się jeszcze bardziej - Czyżbyś chodził do Akademii Green Hills?
- Tak. Też tam chodzisz?
- A jakże! - wyprostowałem się i podałem chłopakowi dłoń - Czeslav Nesladek. Do której klasy?
- Mika Lehto - odwzajemnił uścisk - Druga C
Mina lekko mi zrzedła na wypowiedziane słowa... druga ce... oh no.... Przełknąłem ślinę i powiedziałem
- Miło poznać, ja chodzę do drugiej B.
- Emmm twoja dłoń...
Spojrzałem na rękę i przeklnąłem cicho. Ręka była całe we krwi. Musiałem sobie rozciąć podczas upadku.
- Ech to nic takiego - machnąłem ręką - Pójdę zaraz do akademiku i sobie zabandażuję.
- Nie - spojrzałem zdziwiony na chłopaka - To moja wina, ja mieszkam tutaj niedaleko. Chodź opatrzę Ci ją.
- Naprawdę nie trzeba...
- Nalegam - chłopak był zdecydowanie stanowczy
- No dobrze - westchnąłem i schyliłem się po swoją torbę - A więc prowadź.
<Mika?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz