-Dobrze, dziękuję. - odpowiedziałem cicho woźnej, która podała mi klucze.
-Jakbyś czegoś jeszcze potrzebował to zwróć się do mnie, albo mojego kolegi, rozumiesz? -doradziła kobieta, wskazując na mężczyznę w podeszłym wieku, który czytał jakąś gazetę. Jeszcze raz podziękowałem i ruszyłem w stronę schodów. Idąc po nieskoczenie długich stopniach, przypomniało mi się jak szedłem tędy po raz pierwszy. Byłem wtedy zdenerwowany i bałem się, że zgubię drogę i trafię do jakiegoś 180-cio centrymetrowego olbrzyma z kalsy wyżej. Na wspomnienie o moim przerażeniu uśmiechnąłem się. Teraz zdecydowanie nie miałem czasu by o tym myśleć. Jedynym o czym marzyłem było moje stare, kochane łóżeczko, które czekało na mnie w pokoju. 14 godzin lotu... Boże czemu aż tyle? Poprawiłem plecak i zacząłem się wspinać. Niektórzy uczniowie patrzyli na mnie z zaciekawieniem, inni z rozbawieniem. Ci drudzy na stówę mieli na myśli mój wzrost. Taaa... 159cm jak na chłopaka to niezbyt dużo. W całym moim życiu spotkałem tylko 16 osobników płci męskiej, którzy tak jak ja wzrostem nie grzeszyli. Aż uśmiechnąłem się na myśł o uśmiechnętym chłopaku, który był moim sąsiadem w akademiku. Ten maniak coli zawsze potrafił rozjaśniać atmosferę. Rany, jak ja za nimi tęsknię... Uśmiechnąłem się i postawiłem walizkę na podłodze. Te przeklęte schody... A prosiłem o windę... No dobra, jeszcze tylko chwila. Złapałem walizkę i ruszyłem przed siebie, odczytując numery pokoi i szukając złotej 205. "203..204..205! To tutaj!"pomysłałem i chwyciłem za klamkę w ttm samym momencie kiedy drzwi obok otworzyły się. Mimowolnie odróciłem głowę by spojrzeć na osobę, która właśnie wychodziła. Nagle rozdziawiłem usta. Z pokoju wychodził nie kto inny jak...
-C-Czesiek?! - zawołałem upuszczając torbę.
<Czesiek, Czesiek, Czesiek... Oficjalnie mówię ci cześć : D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz