niedziela, 31 grudnia 2017

Od Nory CD Czeslava

Ściągnęłam płaszcz i podałam go Cześkowi. Szybko powiesił go na wieszak i zajął się swoim ubiorem. Ja natomiast rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tak, jak mówił chłopak - miejsce było to w całości wykonane z drewna. Nie było ono duże, ale wysoki sufit i skromniejsze dekoracje nadawały więcej przestrzeni, a żółte, słabe, żarowe światło nadawało specyficznego klimatu. Lada, przy której stały pojedyncze, drewniane krzesła obite skórzaną pufą ciągnęła się przez całą długość budynków. Pod koniec jeszcze skręciła, dzięki czemu było jeszcze więcej miejsc siedzących.
– Jaką chcesz czekoladę? – Czesiek stanąć obok mnie, trącając lekko ramieniem. – Tam masz spis – wskazał palcem tablicę z kredowymi napisami. Przeczytałam wszystko na szybko z uwzględnieniem ceny i, jako że była najtańsza, wybrałam najzwyklejszą. Chłopak skinął rudym łebkiem i podszedł do mężczyzny.
Ja natomiast weszłam głębiej, kontynuując rozglądanie się. Ściany były w większości puste, przyozdobione gdzieniegdzie gałązkami ostrokrzewu, jodły, gdzieniegdzie porozwieszane były jemioły, a w rogu stała pięknie wystrojona choinka. Przy okazji jej podziwiania, znalazłam kominek, do którego podeszłam powolnym krokiem, słuchając rozmów klientów, zamówień przy barze i dźwięku trzeszczącego parkietu.
Usiadłam na wielkim, wyłożonym zamszem fotelu w chwili, kiedy Czesiek dotarł z dwoma kubkami i postawił je na niewielkim stoliczku.
– Dziękuję –
– Neni zac! Znaczy… nie ma za co – zaśmiał się i już zaczął upijać pierwszy łyk.
Spojrzałam na swój kubek z ciepłą czekoladą i pływającą na jej powierzchni bitą śmietaną w kształcie serduszka z kotkiem z cynamonu i uśmiechnęłam się pod nosem. Na serduszku od razu zrobiło mi się cieplej i ogólnie tak jakoś.. milej. Nabrałam na łyżkę trochę napoju ze śmietaną i skosztowałam. Taaaak, to był zdecydowanie ten smak. Smak dzieciństwa, wspólnych chwil z ojcem, kiedy to jeszcze jeździliśmy wspólnie na narty do Włoch. Przymknęłam oczy i pozwoliłam wspomnieniom zawitać.
Zima, nowy rok i moje urodziny. Ja i on. Zjeżdżaliśmy ze stoków wspólnie z wiecznymi uśmiechami na ustach. Kilka godzin na trasach prostszych i trudniejszych, a gdy warunki dawały nam w kość zawsze szliśmy do tej samej karczmy. Za każdym razem, kiedy ją odwiedzaliśmy, jedenastoletnia ja brała zawsze to samo - gorącą czekoladę z cynamonem.
Uśmiechnęłam się pod nosem i upiłam łyk.
– Hmmm… – Czesiek spojrzał w stronę lady przy kasie.
Świdrował spojrzeniem obszar tam i gdybym sama nie spojrzała w tamtym kierunku, nie dowiedziałaby się, na co patrzy. Oczywiście, że o to chodziło! Za ladą na całej długości ściany, od wysokości blatu do niemalże sufitu wisiało kilka rządków eleganckich półeczek, a na nich nic innego jak alkohol. Mnóstwo alkoholu. Od win po likiery na czystych wódkach kończąc. Zza lady wystawały oczywiście dozowniki z piwem z różnych zakątków świata. Prawdziwy raj dla alkoholików… bądź takiego jednego Czecha… No… i może troszkę dla mnie… Ale tylko troszkę.
– W sumie to napiłbym się… czegoś – mruknął pod nosem, po czym wstał energicznie. – To co, Nori, pijemy? – wstał i przyszykował portfel. Zerknął na mnie, wyczekując odpowiedzi. – Co chcesz?
– Umm.. – przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego zakłopotana. Pokręciłam łebkiem. – Nie chcę pozbawiać cię reszty pieniędzy. Czekolada mi wystarczy – uśmiechnęłam się życzliwie. Chłopak wręcz przeciwnie. Na jego twarzy pojawił się ten dobrze znany mi wyraz. Uwaga, uwaga, panie i panowie, pan Czeslav Nesladek zacznie mnie nakłaniać.
– No weź, Nori, ze mną się nie napijesz? – wyszczerzył białe zęby.
Westchnęłam i nie dałam się mu dłużej prosić. Temu chłopakowi nie było żal pieniędzy?
– Dobrze, niech będzie… weź...cokolwiek… tylko żadnego wina – powiedziałam nieśmiało. – Nie lubię…

<Bełciszczeee?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt