poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Kastielle - kapitan drużyny koszykarskiej

Każdy dzień zaczęłam tak samo, czyli od dźwięku budzika. Niechętnie się podniosłam, bo niestety, prócz tego, że był weekend to nie mogłam się nim całym nacieszyć. Z samiutkiego rana, musiałam wyszykować się na sesję, która dzisiaj miała trwać aż do 16.30. Uwielbiam je mieć, ale też chciałabym mieć czas dla siebie. Przez te moje obowiązki, przychodzę czasami spóźniona na treningi koszykówki. Postanowiłam jedno. Na tej sesji poruszę temat tego, że nie jestem jedyną twarzą czasopism i ktoś może mnie zmieniać wtedy, kiedy nie mam treningu. Czy to takie trudne?! W złym humorze weszłam do łazienki i się przyszykowałam. Kiedy nakładałam koszulkę, usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i przewróciłam oczami.
-Oui?-zapytałam.
-Panienko Kastielle, czekam już na panią, więc prosiłbym, aby panienka zeszła w czasie 20 minut, abyśmy na spokojnie dojechali na miejsce sesji.
-Oui, oui Timon. Au revoir.-powiedziałam oschle, odkładając słuchawkę.
Przejrzałam się w lustrze. No, jest dobrze. Białe spodnie dobrze się komponowały z czarną koszulką na ramiączkach z dekoltem, a na tym biała marynarka. Włosy związałam w wysoki kucyk, a swoją grzywkę rozczesałam, a następnie ładnie ułożyłam. Zarzuciłam na ramię moją torebkę, a potem opuściłam łazienkę. Przygotowałam bardzo szybkie śniadanie, które zjadłam też szybko. Stanęłam przed wyjściem z apartamentu, zastanawiając się jakie buty mam nałożyć. Wzruszyłam ramionami, a na stopy narzuciłam czarne botki na obcasie. Potem zamknęłam dom i pokierowałam się do mojej limuzyny. Tak bardzo chciałam być na miejscu.
---
Po sesji, Timon podwiózł mnie na trening koszykówki. Udało mi się przekonać moich fotografów i menadżerkę, aby moje sesje nie były już takie długie. Z uśmiechem na twarzy poszłam do szatni, przebierając się w strój sportowy. Złożony był z białej podkoszulki, na której miałam niebieski top oraz obciskających, białych legginsów i wygodnych butów koszykarskich. Włosy pozostały takie jakie były i rozciągając swoje dłonie, ruszyłam na trening. Zauważyłam wszystkich z drużyny, stojących przed najlepszym przyjacielem kapitana. Przegryzłam niespokojnie wargę i dołączyłam do szeregu.
-Wasz kapitan jest już niezdolny do pełnienia swojej poprzedniej funkcji. Nie mówił wam o tym, ale miał straszne problemy z kolanem, a przez jego upartość siedzi teraz w szpitalu. Czeka na bardzo ciężką operację, po której może nie odzyskać pełnej sprawności. Swoją posadę przekazał dla osoby, która jego zdaniem najbardziej starała się na treningach i przy okazji ma największy autorytet pośród was. Kastielle Iris d’Arquien. Wystąp.-rzekł przyjaciel trenera.
Słysząc swoje imię, wyszłam przed szereg. Chłopak poprosił, abym stanęła obok niego. Przekazał mi przepaskę i kilka kartek. Wyjaśnił mi, że te papiery to jest rozkład zajęć oraz parę porad dla mnie. Zapewnił, że gdybym potrzebowała pomocy, mogę zawsze go odwiedzić lub zadzwonić. Czułam stres i wielką odpowiedzialność, ale nie mogłam zostawić drużyny samej sobie. Ze zdeterminowaną miną spojrzałam na drużynę.

-10 kółek wokół Sali! No już!-krzyknęłam z uśmiechem na twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt