Byłam skupiona na treningu jak nigdy dotąd. Podobno za jakiś
czas mamy grać towarzyski, więc trzeba się przygotować. Nie dam za nic, abyśmy stracili
pozycję! Przecież wtedy nasze treningi przekroczyłyby granice normy i na
dodatek nie moglibyśmy pod żadnym pozorem oddać Sali. Musiałaby być ciągle
wspólna. To dość uciążliwe, ale nie możemy wymagać od nich tego, aby wybudowali
nam drugą salę. Gdyby się nam chciało, moglibyśmy wypożyczać jakąś w mieście,
ale to zbędny wydatek. Przecież nie wiadomo, kiedy mogą się nam przydać klubowe
pieniądze. Byłam tak skupiona na swoich myślach, że nie zauważyłam tego, że
wsadziłam piłkę do kosza tak mocno, że konstrukcja bardzo mocno zadrżała, a
kilka śrub trzymających obręcz lekko się poluzowała. Nadal trzymałam się dłońmi
o obręcz, wisząc nad ziemią.
-Kastielle! Złaź z tego kosza!-krzyknął ktoś od nas z drużyny.
Puściłam się i kuckiem spadłam na ziemię. Potem kapitan mnie
zdjął, abym ochłonęła. Tak więc niezadowolona usiadłam na ławce i zarzuciłam na
kark biały ręczniczek nasiąknięty zimną wodą. Coś pomamrotałam chwilę pod
nosem, a potem zauważyłam toczącą się w moją stronę piłkę oraz idący w jej
stronę rudy czerep. Uśmiechnęłam się delikatnie, widząc Czeslava.
-Jak tam trening leci?-zapytał, podnosząc piłkę.
-Jakoś leci. Zostałam zdjęta, bo znowu prawie urwałam obręcz
od kosza.-powiedziałam z uśmiechem.-A tobie, jak mija?
-Eh, dobrze.-rzekł, a kiedy chciał dodać coś jeszcze, ze
strony boiska siatkarzy wydobył się krzyk jakiegoś chłopaka, nawołujący go.-Muszę
iść.
Po tych słowach poszedł na swoją stronę boiska. Ja niestety
byłam zmuszona do przesiedzenia prawie całego meczu, a wpuścili mnie dopiero w
czwartej kwarcie, co mnie nie cieszyło. Kiedy nareszcie weszłam, byłam gotowa na
walkę o punkty. Z tego co widzę, to drużyna A przewodzi pięcioma punktami.
Spokojnie! Nadrobi się! Piłka prawie od razu znalazła się w moich rękach.
Wybiłam się z linii rzutów wolnych i wykonałam rzut. Trafiłam, przez co teraz
ich przewaga wynosiła wyłącznie trzy punkty. Jeden celny strzał strzelca i
jesteśmy w domu. Piłka powędrowała do rzucającego, a po chwili na tablicy
punktowej wynik się wyrównał. Drużyna B w której byłam jest zawsze nie do
pokonania. Dlaczego? Nasz skład jest regularnym, który w każdym meczu wychodzi
jako pierwszy. Tak więc dlatego jest on zawsze taki sam i nigdy nie zmieniamy w
nim zawodników. Zauważyłam lecącą w moją stronę piłkę, więc chwyciłam ją, a następnie
pobiegłam do kosza. Obrońca nie dawał przez siebie przejść, więc cofnęłam się i
wykonałam rzut za trzy punkty. W momencie wejścia piłki do obręczy,
usłyszeliśmy dźwięk końca meczu. Znowu wygraliśmy.
---
Kiedy się przebrałam i lekko ogarnęłam, opuściłam salę w
towarzystwie całej drużyny. W tym samym czasie wychodziła drużyna siatkówki i jak
zawsze oba zespoły pchały się przez wejście, jakby nie można było poczekać. Zostałam
ściśnięta w samym środku, a kiedy udało mi się wyjść, straciłam równowagę i
zaliczyłam glebę. Boże… Mój biedny, biały ubiór. Poza tym, czułam, że mi coś
wieje po nerkach, więc wiedziałam, że z jednej strony moja spódnica uniosła się
za wysoko. Zawstydzona usiadłam na kolanach i zaczęłam otrzepywać swoją koszulę.
<Ches?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz