Nie dane mi było cieszyć się mieszkaniem samemu zbyt długo...
No ale cóż, musiałem przyznać, że coś w tym było. Mieszkanie samemu w podwójnym pokoju byłoby chyba zbyt piękne by trwać wiecznie.
Gdy przyszli mi oświadczyć, że mam dwa wybory, trochę mnie zatkało. Albo miałem zrobić miejsce dla współlokatora, albo musiałem spakować wszystkie swoje rzeczy i przenieść się do mniejszego, jednoosobowego pokoju.
W chwili, gdy postawiono mi to ultimatum rozejrzałem się po tych wszystkich duperelach porozrzucanych po całym pokoju... Na myśl, że musiałbym to wszystko ogarnąć i przenieść, aż się wzdrygnąłem. Już wolałem współlokatora.
Z drugiej strony, przecież mogło być ciekawie. Nie żebym przystawiał się do każdego, nie o to mi chodzi. Po prostu będzie miło, mieszkać z kimś, mieć do kogo mordę otworzyć.
A jeśli osóbka będzie urocza, to będzie to kolejny plus.
Zabrałem się za sprzątanie połowy pokoju. Najpierw zgarnąłem wszystko z drugiego łóżka, które jak dotąd służyło mi jako zapasowa szafa.
Wszystkiemu szukałem innego miejsca, szło ciężko, ale jakoś szło. Kilka razy ciuchy wypadły mi na głowę z szafy, ale wreeeeszcie, wreszcie mi się udało. Pozostawało tylko troszkę jeszcze ogarnąć, i gotowe.
Czekałem na nowego kolege, leżąc na łóżku. Nie mogłem znaleźć sobie wygodnej pozycji, więc wreszcie wylądowałem z głową zwieszającą się z krawędzi materaca i z nogami na ścianie. Kiedy on przyjdzie?!
Czas mijał, a dalej nikogo nie było. No kurde no....
Czekanie bezczynnie było nudne. A przecież...
Hmmmm, huhuhu...
Poleciałem do sklepu, w poszukiwaniu czegoś, co pozwoli na stworzenie wspaniałego powitania.
Armata z konfetti! Taaaak!
Szybko wróciłem do pokoju. Przygotowałem wszystko i warowałem pod drzwiami, aż wreszcie....
Drzwi się otworzyły, i stanęła w nich drobniutka, malutka osóbka. Armatka wybuchła z hukiem, obsypując wszystko konfetti.
- WITAJ W DOOOOOMUUUUUU!
< Kayn? ×3 >
No jeszcze, co do miejsca zamieszkania, pokój 69 ^^
No ale cóż, musiałem przyznać, że coś w tym było. Mieszkanie samemu w podwójnym pokoju byłoby chyba zbyt piękne by trwać wiecznie.
Gdy przyszli mi oświadczyć, że mam dwa wybory, trochę mnie zatkało. Albo miałem zrobić miejsce dla współlokatora, albo musiałem spakować wszystkie swoje rzeczy i przenieść się do mniejszego, jednoosobowego pokoju.
W chwili, gdy postawiono mi to ultimatum rozejrzałem się po tych wszystkich duperelach porozrzucanych po całym pokoju... Na myśl, że musiałbym to wszystko ogarnąć i przenieść, aż się wzdrygnąłem. Już wolałem współlokatora.
Z drugiej strony, przecież mogło być ciekawie. Nie żebym przystawiał się do każdego, nie o to mi chodzi. Po prostu będzie miło, mieszkać z kimś, mieć do kogo mordę otworzyć.
A jeśli osóbka będzie urocza, to będzie to kolejny plus.
Zabrałem się za sprzątanie połowy pokoju. Najpierw zgarnąłem wszystko z drugiego łóżka, które jak dotąd służyło mi jako zapasowa szafa.
Wszystkiemu szukałem innego miejsca, szło ciężko, ale jakoś szło. Kilka razy ciuchy wypadły mi na głowę z szafy, ale wreeeeszcie, wreszcie mi się udało. Pozostawało tylko troszkę jeszcze ogarnąć, i gotowe.
Czekałem na nowego kolege, leżąc na łóżku. Nie mogłem znaleźć sobie wygodnej pozycji, więc wreszcie wylądowałem z głową zwieszającą się z krawędzi materaca i z nogami na ścianie. Kiedy on przyjdzie?!
Czas mijał, a dalej nikogo nie było. No kurde no....
Czekanie bezczynnie było nudne. A przecież...
Hmmmm, huhuhu...
Poleciałem do sklepu, w poszukiwaniu czegoś, co pozwoli na stworzenie wspaniałego powitania.
Armata z konfetti! Taaaak!
Szybko wróciłem do pokoju. Przygotowałem wszystko i warowałem pod drzwiami, aż wreszcie....
Drzwi się otworzyły, i stanęła w nich drobniutka, malutka osóbka. Armatka wybuchła z hukiem, obsypując wszystko konfetti.
- WITAJ W DOOOOOMUUUUUU!
< Kayn? ×3 >
No jeszcze, co do miejsca zamieszkania, pokój 69 ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz