Chłopak ocknął się z jakby transu, który towarzyszył mu przy oglądaniu filmu, i szybko otarł twarz z resztek łez.
- Niki... Czy... Czy ty też płakałaś? - Na to pytanie odwróciłam się, czując jak na moje policzki wypływają plamy czerwieni.
- T-to przez ten film... - wyjąkałam zapewne cała czerwona.
Nii wyglądał, jakby poczuł wyrzuty sumienia, a jego twarz wyrażała zastanowienie.
- Masz ochotę zobaczyć coś fajnego? - zapytał, co zaskoczyło mnie. Zawahałam się przez chwilę, w końcu jednak kiwnęłam głową. Brązowowłosy odetchnął głęboko i pomału wstał.
- Co robisz? - Z zaciekawieniem śledziłam chłopaka wzrokiem. Ten mrugnął i położył palec na ustach, po czym otworzył szafę i wyjął z niej coś. Trochę zdezorientowana podeszłam do niego, próbując dostrzec, co tam trzyma. Nii tymczasem podszedł do okna i otworzył je na oścież. Poczułam, jak ciepłe powietrze przepełnione zapachem kakałka i czekolady zastępuje zimne, pachnące dworem i zimą. Do pokoju wpadło dużo śniegu. Dalej jednak nie rozumiałam, co brązowowłosy chciał mi pokazać. Wyjął skądś latarkę i położył małą, białą kulkę z wbitymi w nią sznureczkami, na końcu których umiejscowione były kolorowe szkiełka, na talerzyku. Spojrzał na mnie i zaczął opowiadać:
-Kiedy byłem młodszy uwielbiałem oglądać Kubusia Puchatka. Niemal codziennie prosiłem moją babcię by włączyła mi tę bajkę. Jednak... Zawsze... Na sam koniec filmu zaczynałem płakać. Nie liczyło się to czy już znałem zakończenie czy nie. Po prostu płakałem. Wtedy moja babcia otwierała okno, brała taką kulkę i robiła tak -włączył latarkę i umieścił ją przy kulce. Szkiełka, które były do niej przyczepione, rozbłysły ślicznym światłem. Patrzyłam na to, zauroczona tym wszystkim. Nagle wstałam i podeszłam do okna, wyglądając przez nie. Widok był cudowny - ciemność rozświetlona przez pojedyncze latarnie i szalejący na zewnątrz śnieg. Biały puch dostawał się też do środka i osiadał na parapecie, który po niedługim czasie pokryty był cienką warstwą maleńkich kryształków. Na śniegu widniały wielokolorowe, piękne cienie rzucane przez szkiełka.
- U mnie w domu nigdy nie było śniegu. Moja babcia połowę życia spędziła na Grenlandii, gdzie się wychowała. W Izraelu bardzo brakowało jej śniegu. Dlatego na moim parapecie urządziła biały ogród. Wykupiła wszystkie białe rzeczy znajdujące się w najbliższym sklepie i razem ze mną wybudowała z nich coś w rodzaju makiety. Kiedy płakałem, miałem zły humor czy po prostu miałem ochotę, brała kocyk - Podniósł puchaty kocyk, który zawieruszył się gdzieś na podłodze - zawijała mnie w rulon - Mówiąc to zawinął mnie w niego - i siadała ze mną na krześle - Posadził mnie na łóżku, przytulając delikatnie. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Miałam ochotę mu podziękować za wszystko. Za kakałko, film, zaproszenie, jego radość i łzy, za historię, którą opowiadał. Kiedyś jeszcze mu podziękuję.
W pokoju zapadła cisza, oboje wpatrywaliśmy się w kolorowe cienie. Zapadła cisza. Oboje patrzyliśmy na kolorowe cienie. Dostrzegałam wielką wagę tej chwili i nie chciałam przeszkadzać chłopakowi w opowiadaniu, bo to, co wydobywało się z jego ust, nie było tylko słowami, a czymś dużo więcej.
- To ona sprawiła, że pokochałem śnieg. Nauczyła mnie jak rozmawiać z naturą czy jak kochać takie drobnostki jak ta kula. - Wyłączył latarkę i zamknął okno. Nie chciałam tego, nie chciałam, aby historia się kończyła. Nii podniósł kulkę i dotknął nią swojego czoła. Zauważyłam, że z jego oczu płyną łzy.
- Trzy tygodnie temu zmarła. Miała wypadek, spadła z drugiego piętra. Przez kilka miesięcy leżała w śpiączce, lekarze nie dawali jej szans. W końcu... nie wytrzymała. Zmarła. Udało mi się przyjechać dosłownie w ostatniej chwili. Jedyne co po niej zostało to wspomnienia i ta kula. - W moich oczach zebrały się łzy. Tak bardzo chciałam powiedzieć coś, cokolwiek, aby go pocieszyć
- Cóż... odniosło to odwrotny skutek do zamierzanego. Wolałbym zobaczyć jak się uśmiechasz, ale cóż...Przepraszam jeśli cię zasmuciłem. Ja... Chyba po prostu potrzebowałem kogoś z kim mógłbym tak porozmawiać. Oczywiście, miałem do wyboru rodziców, Cześka czy nawet nauczycieli, ale... Oni... Są kimś innym. Jest z nimi przyjemnie, nawet bardzo, ale... Żadne z nich nie płakałoby ze mną na Kubusiu... - Ziewnął i oparł głowę na moim ramieniu. Spięłam się, ale po chwili rozluźniłam większość mięśni i uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteś pierwszą osobą, która mogłaby to zrozumieć.- szepnął i przymknął oczy. - Dziękuję.
- To ja... - zawahałam się i zobaczyłam, że Nii już zasypia - to ja dziękuję. Za... wszystko - powiedziałam cicho. - Twoja babcia była cudowną osobą - dodałam po chwili, ale chłopak spał już głęboko. Uśmiechnęłam się lekko i ostrożnie, najdelikatniej jak mogłam położyłam chłopaka na łóżku, po czym okryłam go kocykiem. Położyłam się po drugiej stronie łóżka, przytuliłam jedną z poduszek i zasnęłam.
Obudził mnie śmiech Nitzena.
- Wstawaj Niki, zobacz ile śniegu jest na dworze! - roześmiał się głośno i wskazał za okno. Otworzyłam oczy i wstałam, dalej owinięta kocykiem. Podeszłam do okna i wstrzymałam na chwilę oddech. Wszystko pokryte było grubą warstwą białego puchu, ale o dziwo było jeszcze pusto.
- Nii... która godzina? - zapytałam cicho i oparłam się o parapet.
- Dwadzieścia trzy po siódmej - oznajmił. - Idziemy na dwór!
Pokiwałam głową i wzięłam od niego kubek ciepłego kakałka, które szybko wypiłam. Nitzan wyraźnie się niecierpliwił, bo założył już kurtkę i brązową czapkę. Uśmiechnęłam się lekko i nałożyłam na siebie kurtkę i buty, po czym na głowę naciągnęłam szare, ciepłe nakrycie.
- W końcu! - ucieszył się Nii.
Wyszliśmy z pokoju i po cichu udaliśmy się do wyjścia. Gdy zamknęliśmy drzwi, chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wielkiej śnieżnej zaspy.
- Nii, nie ró... - nie zdążyłam dokończyć, bo oboje wylądowaliśmy w zaspie. Kichnęłam i wstałam, śmiejąc się cicho i słuchając radosnego śmiechu chłopaka.
- Zbudujemy bałwana? - zaproponował, na co pokiwałam głową i zaczęłam lepić jedną z kul.
Po paru minutach była odpowiednio dużo. Przyturlałam ją z powrotem do brązowowłosego i wyprostowałam plecy. Spojrzałam na niego i coś we mnie uderzyło:
- Wiesz... - zaczęłam niezbyt głośno - w tej czapce wyglądasz jak Rodzynek - stwierdziłam trochę nieśmiało.
Nitzan roześmiał się i przytulił mnie.
- To co, bałwan sam się nie zbuduje? - powiedział i zaczął lepić trzecią kulę, podczas gdy ja szukałam odpowiednich patyków na nos i łapki.
Wreszcie znalazłam dwie odpowiednio długie gałązki i wygrzebałam ze śniegu kasztana.
- E... może być? - pokazałam mu części ciała śnieżnego ludka do akceptacji.
<Rodzynku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz