Przejechałem dłonią po twarzy, dusząc w zarodku chęć do siarczystego przeklęcia samego siebie - jak tępym trzeba być, żeby zasnąć w trakcie oglądania filmu? W POKOJU DZIEWCZYNY? Michaelu Walterze Rosenthal - brawo, wspiąłeś się na nowy poziom głupoty!
- Astrid - jęknąłem, mając nadzieję, że mnie wypuści.
- Ściągaj buciki i choć, chyba że masz zamiar całą noc spędzić pod tymi drzwiami. Nie powiem ci, gdzie trzymam klucze, więc nawet nie proś, bym ci powiedziała - odparła z uśmieszkiem, zakładając nogę na nogę.
- Nikt mnie nie zobaczy - argumentowałem dalej. - Nie o tej porze, jakoś się prześlizgnę. Rano będzie tylko gorzej, a będę musiał się ogarnąć do szkoły...
- Zaczynacie jutro o siódmej?
- Nie, przed dziesiątą - mruknąłem. - Ale to fizyka, więc chciałbym nad nią trochę posiedzieć...
- O tej porze byś się uczył? - zapytała z uśmiechem.
Westchnąłem ciężko, pocierając dłonią kark.
- No... nie - przyznałem niechętnie.
- Wstałbyś bladym świtem, żeby powtarzać? - drążyła.
- Też nie - wymamrotałem. - Ale nie podoba mi się, w którym kierunku zmierza ta dyskusja...
- Trudno - wzruszyła beztrosko ramionami. - Ale możesz zatem równie dobrze pospać u mnie i w trakcie którejś lekcji czmychnąć do pokoju.
- Nie mam piżamy - spróbowałem. - Ani niczego.
- Możesz skorzystać z mojego mydła - zaoferowała. - Mam czysty ręcznik. I jakieś...hm, może znajdę coś z luźniejszych spodni.
- Na pewno nie w moim rozmiarze - stwierdziłem, patrząc na drobną dziewczynę.
- Śpij nago, jak ci to tak przeszkadza!
- Może zostanę w tym ubraniu...
Dziewczyna spłoniła się i wbiła wzrok w przeciwległą ścianę.
- Tak też można... - przyznała.
Wziąłem głęboki wdech i wyciągnąłem telefon, pisząc do Chesa krótką wiadomość. Och, już widzę, jak ten sznycel mnie jutro wymęczy...
- Zostanę - obiecałem jej w końcu, ściągając buty. - Ale jutro z samego rana będę uciekał, dobrze?
- Jasne - uśmiechnęła się.
- To... - spojrzałem dookoła - masz może jakieś koce?
- Hm? - zmarszczyła brwi.
- No... wiesz, jakbym mógł, żeby sobie podłożyć pod podłogę. Są?
- Zamierzasz spać na podłodze?
- Dokładnie - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. - I teraz ja nie zamierzam przyjmować innej możliwości!
- Jesteś gościem!
- I w związku z tym? - poklepałem Astrid po ramieniu. - Spoko, to podobno dobrze robi na kręgosłup.
Dziewczyna podparła boki pod ręce, ale w końcu westchnęła, kapitulując.
- Coś się znajdzie - uznała. - W tamtej szafie podajże.
- Okey, dzięki wielkie - uśmiechnąłem się szeroko.- Wiszę ci obiad. To jak, może pójdź się szybko umyj, a ja sobie ogarnę te koce? Musisz się wysypiać jak należy!
- Tak, tak - westchnęła, zgarniając ręcznik, po czym ruszyła w stronę łazienki. Gdy za dziewczyną szczęknął zamek, wstałem, raz jeszcze próbując otworzyć drzwi na korytarz - bez skutku, czego się zresztą spodziewałem? Jak sam sobie też uświadomiłem, teraz byłoby to średnio grzeczne. Nie jestem więźniem, tylko...hm, przymusowym gościem? Poza tym, polubiłem Astrid.
Podszedłem do szafy, ostrożnie uchylając drzwiczki - nauczony doświadczeniem, wiedziałem, że zaraz mogą spaść na mnie jakieś przedmioty, szczególnie te cięższe, które dotąd znajdowały oparcie tylko w niezbyt pewnych, cienkich płytach. Astrid jednak, jak przystało na dziewczynę, miała w szafie dużo większy porządek, niż ja z Chesem - na górnej półce znalazłem stertę wełnianych koców, z której to wziąłem dwa - w szkocką kratę i zielone kropki. Po namyśle, zabrałem też trzeci.
Ułożyłem sobie całkiem wygodne legowisko niedaleko okna - lubiłem spać przy ścianach, gdy byłem w pomieszczeniach, dawało mi to swoiste poczucie bezpieczeństwa. Nawet nocując na otwartej przestrzeni, szukałem miejsc przy jakichś drzewach czy skałach.
Martwiłem się jeszcze o Immi - czy brat aby na pewno pamiętał, żeby ją nakarmić? Zaraz jednak pomyślałem, że, nawet pomimo dzielącej ich antypatii, Ches na pewno nie dałby jej głodować. Zawsze przecież, gdy go prosiłem, kupował jej karmę, dawał mleko, raz nawet zmienił kuwetę, choć marudził resztę tygodnia, mamrocząc pod nosem o niemieckiej okupacji.
- Możesz teraz ty wejść - usłyszałem nagle sekundę po tym, jak drzwi do łazienki się otworzyły.
- Teraz się opłuczę - stwierdziłem. - Wyjdę wcześniej, żeby wszystko ogarnąć potem u siebie. Dzięki raz jeszcze.
< Astrid? Przepraszam, że dopiero odpisuję >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz