piątek, 22 grudnia 2017

Od Kastielle CD Czeslava

Hm… Widziałam gdzieś tego chłopaka, ale gdzie to chyba tylko sam Bóg wie. Moja pamięć to jedna, wielka massacre. Jednak, skoro pomachał do mnie, musiałam odmachać. Przecież nieładnie tak nie odmachać. Chociaż potem zauważyłam, że chyba się pomylił, bo poprawił swoje włosy. Przegryzłam ze skrępowaniem wargę, a potem odwróciłam wzrok, biorąc dzióbek bidonu do ust. Woda zawsze dobra na wszystko. Kozłując piłką, podeszłam do trybun i odgarnęłam włosy na plecy.
-Bonjour, ale to nie jest widowisko. Czemu tak się przyglądasz?-zapytałam z lekką podejrzliwością w głosie.
-Eee… Bo myślałem, że ciebie znam, ale nie znałem. Sorka. Czeslav Nesladek, do usług.-powiedział, kłaniając się.
Zaśmiałam się pod nosem. Dygnęłam delikatnie, uśmiechając się do rudowłosego.
-Kastielle Iris d’Arquien. Bardzo mi miło, monsieur Czeslavie.-odpowiedziałam, a potem prawie zaniosłam się śmiechem.
Chłopaczynka był niższy ode mnie, ale kto tam wie, czy nie jest starszy. Po co miałam się od razu wtryniać w jakieś konflikty. Można to zrobić przecież pokojowo. Zaczęłam znowu kozłować piłką, uśmiechając się delikatnie. Myślałam, czy by nie zaproponować mu gry, ale chłopak mnie prześcignął.
-To… Może mi powiesz… Jesteś od nas ze szkoły? W jakiej jesteś klasie?-rzekł.
-Oui, jestem stąd. A klasa to IV B. A ty Czeslavie?-zapytałam.
-II B. I nie musisz tak formalnie się do mnie zwracać!-powiedział, uśmiechając się szeroko.
Pokiwałam głową, a potem usłyszałam wibracje mojego telefonu. Lekko poddenerwowana, zauważyłam, że dzwoni do mnie Timon-mój woźnica, a przy okazji chodzący kalendarz, który zawsze wie wszystko. Po chwili przyglądania się ekranowi, odebrałam od niego.
-Panienko Kastielle, czekam na panią przy boisku. Musimy już jechać na sesję. Niech pani się pośpieszy.-rzekł.
-Oui, oui. Timon, s'il vous plaît, poczekaj chwilkę.
-Oczywiście panienko.
Po tych słowach, mężczyzna się rozłączył. W biegu wyjęłam z torebki swoją białą sukienkę z rozkloszowanym dołem z koronkowymi brzegami. Trampki szybko zmieniłam na czarne koturny, wcześniej nakładając pończochy. Popatrzyłam na rudowłosego.
-Merci Czeslavie, ale muszę już iść. Mój woźnica na mnie czeka. Do zobaczenia w szkole. Au revoir!-powiedziałam i pobiegłam do limuzyny.
Weszłam jak najszybciej do samochodu i odjechałam niechętnie na sesję. Przeglądając torebkę, zauważyłam, że zapomniałam magazynu modowego, na którego byłam na okładce… Eh… Co za ironia losu…
---
Kolejnego dnia czułam zmęczenie, ale musiałam iść niestety na zajęcia koszykówki w szkolnej Sali gimnastycznej. Przebrana w swój strój sportowy, weszłam na salę, rozciągając się do meczu. Mieliśmy grać na jednej połowie boiska, a druga połowa była dla tych, co grali w siatkówkę. Cóż, musieliśmy podzielić salę, gdyż obie drużyny były zmuszone mieć ją razem. No cóż, zdarza się. W składzie siatkarskim ujrzałam tego rudowłosego chłopaczka, więc do niego pomachałam, a on odwzajemnił ten gest. Potem, skupiłam się na swoim treningu.
<Czesiu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt