-Bonjour, ale to nie jest widowisko. Czemu tak się przyglądasz?-zapytałam z lekką podejrzliwością w głosie.
-Eee… Bo myślałem, że ciebie znam, ale nie znałem. Sorka. Czeslav Nesladek, do usług.-powiedział, kłaniając się.
Zaśmiałam się pod nosem. Dygnęłam delikatnie, uśmiechając się do rudowłosego.
-Kastielle Iris d’Arquien. Bardzo mi miło, monsieur Czeslavie.-odpowiedziałam, a potem prawie zaniosłam się śmiechem.
Chłopaczynka był niższy ode mnie, ale kto tam wie, czy nie jest starszy. Po co miałam się od razu wtryniać w jakieś konflikty. Można to zrobić przecież pokojowo. Zaczęłam znowu kozłować piłką, uśmiechając się delikatnie. Myślałam, czy by nie zaproponować mu gry, ale chłopak mnie prześcignął.
-To… Może mi powiesz… Jesteś od nas ze szkoły? W jakiej jesteś klasie?-rzekł.
-Oui, jestem stąd. A klasa to IV B. A ty Czeslavie?-zapytałam.
-II B. I nie musisz tak formalnie się do mnie zwracać!-powiedział, uśmiechając się szeroko.
Pokiwałam głową, a potem usłyszałam wibracje mojego telefonu. Lekko poddenerwowana, zauważyłam, że dzwoni do mnie Timon-mój woźnica, a przy okazji chodzący kalendarz, który zawsze wie wszystko. Po chwili przyglądania się ekranowi, odebrałam od niego.
-Panienko Kastielle, czekam na panią przy boisku. Musimy już jechać na sesję. Niech pani się pośpieszy.-rzekł.
-Oui, oui. Timon, s'il vous plaît, poczekaj chwilkę.
-Oczywiście panienko.
Po tych słowach, mężczyzna się rozłączył. W biegu wyjęłam z torebki swoją białą sukienkę z rozkloszowanym dołem z koronkowymi brzegami. Trampki szybko zmieniłam na czarne koturny, wcześniej nakładając pończochy. Popatrzyłam na rudowłosego.
-Merci Czeslavie, ale muszę już iść. Mój woźnica na mnie czeka. Do zobaczenia w szkole. Au revoir!-powiedziałam i pobiegłam do limuzyny.
Weszłam jak najszybciej do samochodu i odjechałam niechętnie na sesję. Przeglądając torebkę, zauważyłam, że zapomniałam magazynu modowego, na którego byłam na okładce… Eh… Co za ironia losu…
---
Kolejnego dnia czułam zmęczenie, ale musiałam iść niestety na zajęcia koszykówki w szkolnej Sali gimnastycznej. Przebrana w swój strój sportowy, weszłam na salę, rozciągając się do meczu. Mieliśmy grać na jednej połowie boiska, a druga połowa była dla tych, co grali w siatkówkę. Cóż, musieliśmy podzielić salę, gdyż obie drużyny były zmuszone mieć ją razem. No cóż, zdarza się. W składzie siatkarskim ujrzałam tego rudowłosego chłopaczka, więc do niego pomachałam, a on odwzajemnił ten gest. Potem, skupiłam się na swoim treningu.
<Czesiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz