poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Gabrieli CD Collina

- Tak, mamo. Zdjęłam już go z gazu. Zaopiekuj się tam ciocią i kup mi pamiątkę z Bułgarii. A, i pozdrów ją. Całuski – wymruczałam, wpatrując się uparcie w kuchenne okno.
Rodzicielka postanowiła spędzić wigilię z siostrą w cieplejszej części Europy. W końcu na święta będzie z kimś innym, niż ja. Na moje usta wkradł się lekki uśmieszek, gdy zdejmowałam garnuszek z barszczem z ognia. Pachniał, jak ten w domu. Przelotnie zerknęłam na małą choinkę w kącie pomieszczenia, przystrojoną w kolorach czerni i czerwieni. W końcu znalazłam te piękne, matowe bombki!
Przelałam część zupy do miseczki i ukroiłam kawałek piernika. Taka wigilia jest idealna.. Zwłaszcza, gdy w lodówce chłodzi się trzydziestoletni Graham, przysłany jako prezent przez mamę. Aż żal otwierać taki trunek.. Rozkoszując się smakiem ciasta (bo tego samego o buraczanej zupie nie mogłam powiedzieć) raz jeszcze wyjrzałam przez okno. Moją uwagę zwróciła dziwnie znajoma postać, kierująca się wprost w stronę mojej skromnej posiadłości. Chwilę później usłyszałam dźwięk dzwonka. Odłożyłam niechętnie talerz z wyciekiem i ruszyłam w stronę drzwi, by po chwili je otworzyć.
- Collin? Co ty tu robisz? - zapytałam, szczerze zdziwiona. Spodziewałam się kogokolwiek, ale nie jego.. Chłopak nerwowo potarł kark i odpowiedział:
- Uznajmy, że... Mam małą awarię w mieszkaniu i chwilowo... Trochę brakuje mi dachu nad głową. Chyba nie każesz biednemu, zbłąkanemu wędrowcowi spać na dworze w wigilię, co?
Wlepiłam wzrok w jasne oczy blondyna, mrużąc przy okazji swoje.
- Mam nadzieję, że nic nie kombinujesz – odparłam, gestem zapraszając chłopaka do środka.
- Jemioła? – padło pytanie retoryczne zaraz po jego wejściu.
- Tradycja – wyjaśniłam w jednym słowie, wzruszając ramionami. Odpowiedział mi jedynie jego chwilowy śmiech. – Jeśli chcesz się ogarnąć, to na górze jest łazienka. Pierwsze drzwi po prawej. Poza tym, nie mam za bardzo czym cię poczęstować, bo nie robiłam zbyt wiele żarcia.
- Hola, hola! Nie przyszedłem tu jeść! – zaprotestował, unosząc ręce w górę.
- Kultura wymaga zaproponowania czegoś do jedzenia lub picia. Więc.. Barszczyk, piernik, krokiet z kapustą i grzybami.. Czy może coś do picia? – zapytałam, stając przy kuchennych szafkach.
- Aaa co masz? – odparł, stając kawałek za mną.
- Eee.. No... Mogę ci dać.. hm.. Herbatkiii, kawkii albo, jeśli lubisz, wina.
- A jakiegooo?
W odpowiedzi podeszłam do lodówki i z najniższej półki wyjęłam ciemnoczerwony trunek, na którego etykiecie dumnie widniała nazwa "Graham's 30 Years Old Tawny Port". Wolałam nie wiedzieć, ile mama za nie dała..
- Takiegoo. Słodkie, czerwone. Więcej nie wiem, bo nie próbowałam – odparłam, odwracając butelkę, by zobaczyć drugą stronę, na której był opis wina. Czyli w sumie to, co zawsze.
- Hm.. No, możesz polać, jak już proponujesz – stwierdził Collin i uśmiechnął się szeroko.
- Kej. To idź sobie usiąść do dużego pokoju, ja skądś skombinuję kieliszki – wymamrotałam, otwierając drugą półkę. No gdzie ja przesiałam te cholerstwa, co?
Gdy w końcu znalazłam przeklęte kieliszki, włożyłam do nich zamrożone winogrona, żeby trunek zachował swój chłód, po czym nalałam nam po lampce.
- To.. Coś ty narobił u siebie w domu, hm? – zapytałam, siadając na fotelu naprzeciw jasnowłosego.
[Coll? <: ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt