Wiadomo, jeśli dzień w dzień wstaje się o tej samej godzinie, to po pewnym czasie i budzik niepotrzebny... Chociaż jest to trochę irytujące, gdy budzisz się na minutę przed budzikiem i czekasz te sześćdziesiąt sekund, aż zadzwoni.
Jeszcze gorsze jest, gdy się obudzisz, leżysz...
I leżysz, i czekasz...
I masz tą świadomość, że dawno minęło te parędziesiąt sekund, a tu dalej nic.
A potem zmuszasz swój zaćpany snem mózg do myślenia i nagle wiesz, że dzisiaj nie trzeba było wstawać. No błagam.
Przez jakiś czas próbowałam znów zasnąć, przewracając się z boku na bok, ale nic to nie dało. Nie byłam wypoczęta, ale na dalszy sen nie mogłam liczyć.
Usiadłam na brzegu łóżka, próbując palcami jako tako doprowadzić włosy do porządku. Przeklęte kosmyki zasłaniały mi pole widzenia.
Gdy upewniłam się, że widzę to, co mam pod nogami, wstałam i podeszłam do okna.
Przeciągnęłam się, wyglądając na dwór. śnieg, wszędzie pełno śniegu. Fajno. Wreszcie porządna temperatura, a nie jakiś piekarnik.
Podreptałam do łazienki, po drodze zbierając rzeczy, które porozrzucałam w ostatnich dniach. Cóż, mój pokój nie nadawał się na pokaz... Muszę trochę to ogarnąć.
Ale mi się nie chce...
Dobra, najpierw trzeba ogarnąć siebie.
Wreszcie zniknęłam w łazience, zabierając ze sobą całą stertę ciuchów.
Gdy wreszcie odzyskałam przytomność i ludzki wygląd na tyle, by móc jakoś wyjść ze swojej twierdzy. Musiałabym kupić sobie coś na śniadanie...
Ale to zaraz.
Wróciłam sobie wygodnie na łóżko, chcąc zażyć trochę wiadomości...
Chwyciłam telefon i zaczęłam buszować po różnych nowinkach.
Znalazłam coś ciekawego.....
Coś bardzo ciekawego....
Homunkulus...
...A nie, kurde. Nie zrobię. Nie da rady spróbować. Nie jestem facetem, eh. Trudno. Szkoda.
Zawiedziona cisnęłam telefonem na materac obok siebie tylko po to, by od razu go zgarnąć i obrać zbroję do wyjścia. Wykopałam z szafy moją kochaną bluzę, z tym wspaniałym futerkiem pod spodem.. Teraz to ja mogę iść.
Lubię śnieg. Bardzo go lubie. Ma jeden, jedyny minus.
Poślizgnąć się jest... Bardzo łatwo. Wpaść na kogoś? Jeszcze łatwiej, biorąc pod uwagę mojego pecha....
< Ktosiu, służący jako, em, łapacz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz