- Czyli mówisz, że mam szykować dla Ciebie trumnę i nagrobek? - zapytał Michael odbijając dolnym przejęciem piłkę
- Jeśli cokolwiek ze mnie w ogóle zostanie - mruknąłem odbierając ją górą - Całe szczęście udało mi się wczoraj jej uniknąć. Prawie wpadliśmy na siebie przy kawiarni. To by była publiczna masakra, sakra...
- Aj tam - uśmiechnął się chłopak - Ja tam widzę pozytywy z całej sytuacji
- Jakie niby? - uniosłem brew
- Jeśli Chloe Cię zamorduje, to będę mógł przejąć Twoje łóżko.
- A cooo niewygodnie Ci na łożu Waltera? - zaśmiałem się
- Uch ty mnie już nie denerwuj! - chłopak odbił zdecydowanie mocniej, a piłka trafiła mnie w klatę - Sorry Ches!
- Uważaj, bo Ci uwierzę, że to nie było specjalnie! - powiedziałem masując obolałą pierś - To bolało prawie tak samo jak wczorajszy mindfuck...
- Hę? - Misiek spojrzał na mnie z ukosa
- Wiesz... - mruknąłem - Wczoraj na boisku spotkałem taką jedną dziewczynę z naszej szkoły, chwilę rozmawialiśmy, a ona w, co drugim słowie jakieś slety, plety, małi, sri... Bro praktycznie to ja zrozumiałem może z pięć słów, w tym moje imię...
Misiek wybuchł śmiechem, za co po chwili oberwał piłką w sam środek głowy. Wyprostował się dalej śmiając.
- Już to sobie wyobrażam - parsknął - Dziewczyna coś do Ciebie mówi, a ty siedzisz z otwartą gębą i patrzysz się na nią pustym wzrokiem, ,,ja być Czeslav, ja nie rozumieć''
- Pfff, bo Cię strzelę sznyclu jeden!
- Sznycel, akurat jest piękny - Misiek położył dłoń na piersi - Sznycel na zawsze w mym sercu!
- To jest prdel... D-U-P-A po twojemu
- Sznycel, sznycel - chłopak się wyszczerzył
Pokręciłem głową i spojrzałem na drugą stronę boiska, gdzie odbywał się trening drużyny koszykarskiej. Że też musieli sobie wybrać taki termin... nawet nie można w spokoju potrenować, zagrać porządnego meczu na całości. Same z nimi problemy pfff...
- Ktoś na Ciebie patrzy rudzielcu - mruknął chłopak odbijając piłkę
Jeszcze raz spojrzałem na drugą stronę boiska i spostrzegłem tę dziewczynę, o dziwnym imieniu i nazwisku. Dziewczyna pomachała do mnie. Szybko odwzajemniłem ten gest i uśmiechnąłem się. Dziewczyna odwróciła się i wróciła do gry, a ja spojrzałem na zafajdanego niemca.
- I czego się tak na mnie patrzysz jak sroka w gnat?
- Och Ches Ches ty babiarzu - wyszczerzył się
- Cooo? - uniosłem brwi, nie rozumiejąc co do mnie powiedział - Babiarzu?
- A co może nie? Z kwiatka na kwiatek skaczesz - wytknął język
- Ale co to ten babiarz? - podrapałem się po głowie
- Kobieciarz, womanizer... braaat, ty taki wolny ptak lubiący panienki to najpiękniejszy przykład babiarza!
- Że ja?! - oburzyłem się
- Braaat kogo ty próbujesz oszukać - uśmiechnął się - Jesteś mistrzem w rzucaniu okiem, założę się, że jakby Ci pokazać zdjęcie cycków i twarzy, to prędzej byś rozpoznał jakąś laskę, po tym pierwszym.
- Walterze, ty się prosisz o guza - spojrzałem na niego morderczym wzrokiem
- Och och już się tak nie oburzaj maluchu, bo się zaraz ogniem zajmiesz.
- Teraz to, żeś przegiął - ruszyłem do przodu na niego i w tym momencie, poczułem mocny chwyt za koszulkę na karku. Odwróciłem głowę do tyłu i do góry. Mój wzrok spotkał się z groźną twarzą Adama.
- Lepiej, tego, nie rób - powiedział powoli i mnie puścił - Spokojny trening ma dzisiaj być, a ty Czeslavie lepiej skup się na dolnym odbiciu, bo jak jeszcze raz piłka poleci w kosmos, to nie ręczę za siebie.
- No świetnie - mruknąłem obciągając koszulkę - wszyscy mi ostatnio grożą pfff
- Bo na to zasługujesz Ches - Michael wyglądał na dumnego z siebie
Zmierzyłem go wzrokiem i odwróciłem się w poszukiwaniu piłki. Zobaczyłem ją przy ławce od strony koszykarzy. Ruszyłem niespiesznie w jej kierunku, w myślach przeklinając Michaela i obiecując mu zemstę. Schyliłem się po piłkę i nagle spostrzegłem czyjeś stopy. Uniosłem głowę do góry i zobaczyłem nie kogo innego jak Kastielle.
- Jak tam trening leci? - zagaiłem
<Kast?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz