-To... co teraz? - jak przez mgłę dotarło do mnie pytanie dziewczyny. Nieprzytomny spojrzałem na nią. To film już się skończył? Z tej głębokiej zawieszki wyrwał mnie widok dziewczyny. Oczy Nikiyame lśniły, a policzki jej były wilgotne. Rąbnęło mnie jak gromem. O nie... Czy... Czy to przeze mnie? Dlaczego? Czyżby czuła się ze mną niekomfortowo? Pośpiesznie otarłem resztki łez, które postanowiły zamoczyć moją całą poduszkę i spytałem cicho:
- Niki... Czy... Czy ty też płakałaś? - ciemnowłosa odwróciła się zarumieniona. Czyli tak.
- T-to przez ten film... - wyjąkała cała czerwona. Zawstydzony odwróciłem wzrok. Jak mogłem? Zaprosiłem ją do siebie i JESZCZE sprawiłem, że się rozpłakała. Czując wyrzuty sumienia próbowałem wykombinować coś co mogłoby pocieszyć dziewczynę. W końcu do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Uśmiechnąłem się i spytałem:
- Masz ochotę zobaczyć coś fajnego? - zaskoczona dziewczyna zawahała się. Może wciąż nie była do mnie przekonana? Wziąłem głęboki wdech czekając na odpowiedź Niki. Dawno nie byłem tak podekstytowany i przerażony zarazem. W końcu mój gość kiwnął głową. Oderchnąłem z ulgą i powoli wstałem.
- Co robisz? - zaciekawiona dziewczyna śledziła mnie wzrokiem. Mrugnąłem do niej i położyłem palec na ustach. Otworzyłem szafę i wyjąłem małe pudełeczko. Siegnąłem do środka i wyciągnąłem stamtąd jeden z moich najcenniejszych skarbów. Była to mała, biała kuleczka, do której wbite było mnóstwo cienkich sznureczków. Na końcu każdego z nich znajdowało się wielokątne, kolorowe szkiełko. Zdezorientowana Niki podeszła próbując do mnie by przyjrzeć się temu dziełu. Ja za to podszedłem do okna i otworzyłem. Do środka wpadło mnóstwo śniegu, a całe ciepłe powietrze uszło w mgnieniu oka. Wyjąłem latarkę i położyłem kulkę na talerzyku. Spojrzałem na dziewczynę i zacząłem tłumaczyć:
-Kiedy byłem młodszy uwielbiałem oglądać Kubusia Puchatka. Niemal codziennie prosiłem moją babcię by włączyła mi tę bajkę. Jednak... Zawsze... Na sam koniec filmu zaczynałem płakać. Nie liczyło się to czy już znałem zakończenie czy nie. Po prostu płakałem. Wtedy moja babcia otwierała okno, brała taką kulkę i robiła tak: -włączyłem latarkę i położyłem ją przy kulce. Szkiełka wokół niej rozbłysły. Tak samo jak coś w moim sercu. Nadal nie wiem co to było; wzruszenie może nostalgia? Jedyne co udało mi się zajerestrować był to, że kiedy Niki podeszła do okna i wyjrzała za nie oczy jej rozbłysły. Na śniegu, który urządził sobie mieszkanie na moim parapecie widniały kolorowe cienie rzucane przez szkiełka. Gdzieniegdzie były czerwone, gdzie indziej niebieskie. Uśmiechnąłem się na widok miny Niki i wróciłem do opowiadania:
- U mnie w domu nigdy nie było śniegu. Moja babcia połowę życia spędziła na Grenlandii, gdzie się wychowała. W Izraelu bardzo brakowało jej śniegu. Dlatego na moim parapecie urządziła biały ogród. Wykupiła wszystkie białe rzeczy znajdujące się w najbliższym sklepie i razem ze mną wybudowała z nich coś w rodzaju makiety. Kiedy płakałem, miałem zły humor czy po prostu miałem ochotę, brała kocyk - podniosłem miękki kocyk, który pomiędzy moimi wypowiedziami spadł na ziemię - zawijała mnie w rulon - mówiąc to zrobiłem z Niki puchowe buritto - i siadała ze mną na krześle - posadziłem Niki na łóżku, tuląc ją delikatnie. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. Zapadła cisza. Oboje patrzyliśmy na kolorowe cienie. Nie miałem pojęcia co mogła myśleć. Może myślała, że jestem dziwny? Może dziecinny? A może chory, głupi lub żałosny? Miałem to gdzieś. Jedyne co mnie w tym momencie obchodziło było to kolorowe źródło światła i śnieg hulający za oknem. Oraz dziwne rosnące w moim sercu uczucie żalu i tęsknoty. W końcu spuściłem wzrok i dokończyłem opowieść:
- To ona sprawiła, że pokochałem śnieg. Nauczyła mnie jak rozmawiać z naturą czy jak kochać takie drobnostki jak ta kula. - zgasiłem latarkę i zamknąłem okno. Podniosłem kulę i przyłożyłem ją do czoła. Poczułem jak gorzkie łzy w moich oczach znajdują ujście.
- Trzy tygodnie temu zmarła. Miała wypadek, spadła z drugiego piętra. Przez kilka miesięcy leżała w śpiączce, lekarze nie dawali jej szans. W końcu... nie wytrzymała. Zmarła. Udało mi się przyjechać dosłownie w ostaniej chwili. Jedyne co po niej zostało to wspomnienia i ta kula. -spojrzałem na Niki. Miała łzy w oczach. Uśmiechnąłem się smutno i powiedziałem:
- Cóż... odniosło to odwrotny skutek do zamierzanego. Wolałbym zobaczyć jak się uśmiechasz, ale cóż...Przepraszam jeśli cię zasmuciłem. Ja... Chyba po prostu potrzebowałem kogoś z kim mógłbym tak porozmawiać. Oczywiście, miałem do wyboru rodziców, Cześka czy nawet nauczycieli, ale... Oni... Są kimś innym. Jest z nimi przyjemnie, nawet bardzo, ale... Żadne z nich nie płakałoby ze mną na Kubusiu...- ziewnąłem i usiadłem obok Niki, opierając głowę na jej ramieniu.
- Jesteś pierwszą osobą, która mogłaby to zrozumieć.- wyszeptałem przymykając oczy - Dziękuję. - zacząłem powoli zasypiać kiedy usłyszałem głos dziewczyny. Nie mając siły na rozszyfrowanie ich znaczenia ziewnąłem i odpłynąłem w krainę snów.
<Niki? Masz tu smutasa>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz