środa, 20 grudnia 2017

Od Collin'a CD Gabrieli

Wcisnąłem mocniej głowę w poduszkę, marnymi wysiłkami usiłując zignorować drażniący dźwięk budzika. Bezlitosne urządzenie okazało się jednak być godnym przeciwnikiem, gdyż po długotrwałej walce z samym sobą, postanowiłem wreszcie wywlec się z ciepłego, mięciutkiego łóżeczka, aby zmierzyć się ze światem. Zegar na ekranie telefonu wskazywał godzinę 7:30. Lekcje zaczynały się za czterdzieści minut... Mnóstwo czasu. Narzuciłem na siebie czarną bluzę z kapturem, luźne jeansy i nieco cieplejsze buty. Po chwili wahania założyłem również kurtkę, co okazało się być niezwykle trafnym wyborem. Jasnoszare chmury kryły za sobą pierwsze promienie wschodzącego słońca, nijak nie pozwalając im przedostać się do zmarzniętej ziemi. Biały puch otulał uśpiony świat, który wciąż jeszcze zdawał się trwać w sennej zadumie. Pojedyncze śnieżynki zawirowały w powietrzu. Zdawałoby się, że przemierzałem te przecznice już setki razy... A przynajmniej dziesiątki. Lecz teraz wszystko było dla mnie nowe - odziane w biel tak czystą, że aż niepokojąco groźną. Żadnego chodnika pod stopami, żadnych ławek. Nic tylko biel, jakby ktoś opakował całe miasto w śnieg, na wzór świątecznego prezentu. Powietrze było ostre od mrozu i słodkiej wilgoci śniegu. Kolorowe lampki migotały radośnie w oknach budynków, zaś wokoło rozbrzmiewała niesiona wiatrem pieśń ulicznych grajków. Nagle poczułem mocne uderzenie. No, może nie na tyle, aby pozbawiło mnie ono równowagi.
- Przepraszam, moja wina... - stojąca przede mną ciemnowłosa uśmiechnęła się nerwowo, chowając komórkę do kieszeni płaszcza.
Obrzuciłem nieznajomą badawczym spojrzeniem, zaś na moją twarz wpełznął wyraźny grymas rozbawienia.
- Nie szkodzi - rzuciłem, dodając dla podkreślenia swojej wypowiedzi obojętne machnięcie dłonią. - Collin jestem - przedstawiłem się.
- Gabriela - dziewczyna odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk włosów i nieznacznie uniosła wzrok.
- Miło poznać. Właśnie idę do kawiarni, aby zaspokoić swoją kofeinową rządzę. Może do mnie dołączysz? - zaproponowałem.
- Cóż... Spieszę się do szkoły i...
- I nic by się nie stało, gdybyś spóźniła się o parę minut - przerwałem jej, wzruszając ramionami w geście wyrażającym iście teatralną beztroskę.
- Wiesz, jestem nowa, więc... - mruknęła bez przekonania Gabriela, najwyraźniej nie mając zamiaru kończyć zdania.
- Serio? To tak jak ja! Wyrobimy sobie złą opinię razem! - wyszczerzyłem zęby w uroczym uśmieszku. - Zresztą, mamy jeszcze... - zerknąłem na zegarek. - Jakieś dwadzieścia minut. Przez ten czas zdążymy wypić dwie kawy.

[ Gabi? :3 ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt