piątek, 23 czerwca 2017

Od Astrid

Kto to słyszał, że nie można spożywać alkoholu na terenie szkoły. Że też akademik musi być po tej samej stronie muru, co szkoła. Już mi się tu nie podoba. Ja płacę, ja wymagam. Jeszcze mi będą mówili, co mam robić i jak się ubierać. Trzeba będzie pomyśleć nad wykupieniem jakiegoś lokum na te kilka lat. Później się je najwyżej sprzeda. Wynajem nie wchodzi w grę. Ah, to chyba tutaj. Otworzyłam drzwi od przydzielonego mi pokoju w akademiku. Nic nie przykuło mojej uwagi. Pierwszą sprawdziłam łazienkę, zostawiając torby za progiem. Prysznic...można było się tego spodziewać. Koniec z gorącymi kąpielami. Nie będę miała nawet jak użyć moich soli do mycia pod prysznicem. Przynajmniej na chwilę obecną, to dobry pomysł, by się odświeżyć. Upalne są tu dni o tej porze roku. O mój Boże, wiatrak! To jest jedyny plus, jaki na razie znalazłam w tym pokoju. Wyszłam z łazienki i włączyłam urządzenie z wirującymi skrzydełkami. Stanęłam przed wiatraczkiem pochylając się do przodu tak, by wsadzić głowę w strumień zimnego powietrza. Co za przyjemne uczucie! Zamknęłam oczy i ściągnęłam lekko przepoconą koszulę z ramion. Mmmmmm...
Usłyszałam chichot dobiegający z korytarza...nie zamknęłam drzwi? Zerknęłam otwierając jedno oko. Oczywiście, że nie! Torby blokowały wejście do pokoju, a za nimi stał chłopak o niewielkim wzroście. Czułam się jak wulkan. W środku kipiałam i miałam ochotę miotnąć w niego jakimś przedmiotem, lecz na zewnątrz starałam się powstrzymać od rozlewu krwi.
-To jest damski akademik, wiesz? -zapytałam go, delikatnie dając mu do zrozumienia, że jest nie proszonym gościem.
-To prawda, ale od godziny 21. – oparł się o futrynę drzwi.
Co? Że jak?! Poprawiłam koszulę i zapięłam kilka guzików. Podeszłam do drzwi, chcąc nimi trzasnąć, dodając od siebie „Do nie widzenia”, ale dwie szare torby pokrzyżowały mi plany. Wydłużyły tą scenę o przenoszenie ich, tworząc w swoim rodzaju komedie z dramatu. Łapiąc się za jedną i ciągnąc ją na kółkach po korytarzy. Chłopak zapytał, czy może pomóc z drugą.
-Nie! Poradzę sobie sama.
Wróciłam się po drugi pakunek i przesuwając go o kilka centymetrów, przecisnęłam torbę między ścianą a drzwiami, zamykając je do końca.
-Do widzenia. -dodałam.
A gdzie moje „nie” się podziało? Już wcześniej je zjadłam... Choler*. Pukanie przerwało moje refleksje. W korytarzu dalej tkwił ten niziołek, jakby kto go w ziemię wbił.
-Tak w ogóle Czeslav, miło mi. A ty? Jak masz na imię?
Spojrzałam na zegarek.
-Do dwudziestej pierwszej zostało pół godziny. Żegnam. -kiedy chciałam zamknąć po raz kolejny drzwi, Czeslav wsadził swoją stopę do środka. Uchyliłam je lekko wychylając głowę. -Czego?
-Pół godziny, to całkiem sporo czasu. Do której klasy będziesz chodziła? -uśmiechnął się.
-Z pewnością nie twojej, a jak nie masz zamiaru sobie odpuścić moich drzwi, to poczekam. -usiadłam na torbie, plecami opierając się o drzwi.
-Co cię tak ugryzło? Nie przepadasz za chłopakami?
-Za takimi konusami z pewnością nie. Czego chcesz?

Czeslav? Tylko się nie pogryźcie. ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt