Późnym popołudniem, moja wspaniała wychowawczyni przekazała mi cudowne
wieści. Mianowicie, razem z dzieciakiem miałem robić coś na godzinie
wychowawczej. Kiedy delikatny kobiecy głos przekazał mi wieści, przez
dobrych trzydzieści minut siedziałem na łóżku obmyślając plan jak uciec z
lekcji. Oczywiście, żaden plan nie wydawał się atrakcyjny, więc moim
ostatecznym postanowieniem było dać sobie za wygraną i spróbować
współpracować z dzieciakiem. Ten plan wcale mi się nie uśmiechał,
zwłaszcza po tym jak otwarcie zapytał o moje knykcie. W pewnym momencie
chciałem złożyć podanie o przeniesienie, ale uznałem to za najbardziej
dziecinny pomysł na jaki wpadłem. Więc tak, postanowiłem męczyć się z
dzieciakiem.
Następnego ranka rutynowo wszedłem do stołówki. Oczywiście, poza
kilkoma uczennicami rano nakładającymi make-up przy stolikach i kilku
chłopców siedzących przy stoliku, omawiających strategię na mecz, nie
było nikogo. Wsunąłem dłonie do czarnych jeansów w poszukiwaniu
telefonu. Szlag by to- oczywiście, zostawiłem mojego najlepszego
przyjaciela w pokoju. Przeklinając pod nosem wziąłem kanapkę do ręki.
Wypełniona była jakąś mazią- która chyba miała być majonezem i sałatą.
Na pięć porcji rano bym nie liczył. Odwróciłem się w poszukiwaniu
wolnego stolika. Było ich sporo, ale przy jednym siedział mój
''współpracownik'', więc obróciłem się na pięcie i dosiadłem do bachora.
-Więc, masz jakiś plan na temat?-Zapytałem delikatniejszym tonem. Którym
próbowałem go udobruchać. Ponieważ nie miałem zamiaru z nim walczyć.
Nie teraz.
Przez chwilę prześwietlał mnie wzrokiem, jakbym nie był tym samym
dupkiem który rozwalał ścianę bo był wkurzony, że nie może zmienić
ławki. W rzeczywistości, nie zmieniłem się, ale nie chciałem zwalić tego
zdania.
-Ziemia do dzieciaka.-Pomachałem mu dłonią przed twarzą.-Żyjesz?-Zapytałem.
Chłopak pokręcił kilkakrotnie głową wskazując na przeczenie.
-Homoseksualizm, nikt o tym nie pisze.-Rzekł stanowczo.-Leo, czy ty nie chcesz mnie przypadkiem zabić?
Popatrzyłem na niego kamienną twarzą.
Popatrzyłem na niego kamienną twarzą.
-Chciałem.- Rzekłem chłodno.-Ale sam sobie nie poradzę
-Więc, chyba musimy iść do biblioteki żeby czegoś się o tym dowiedzieć.-
Spojrzał na mnie pytająco- Chyba, że wiesz coś z własnych doświadczeń.
Spojrzałem na niego chłodnym spojrzeniem i rzuciłem resztką bardzo zdrowej kanapki. Nie żebym był przeciwny takim związkom.
Podniosłem swoje leniwe cztery litery i poszedłem w stronę biblioteki.
Dzieciak szedł za mną jakby bał się, że go zjem. Czasem żałuje, że nie
jestem kanibalem.
Biblioteka jest stara, znaczy na taką wygląda. Mnóstwo starych
rzeczy. Szukanie tutaj jednej nie wiedząc nawet czy istnieje to istny
koszmar. Spodziewałem się, że okładka będzie tęczowa. Jednak zawiodłem
się. Była brązowa.
-Mamy całe rano żeby to skończyć.-Prychnął dzieciak.
Także tak, całe rano studiowaliśmy i robiliśmy notatki. Wszystko tak
jak normalni kumple. Tyle że nie byliśmy kumplami. Rzuciłem w blondasa
kulką zrobioną z papieru przeznaczonego do notatek. Rzucił mi tylko
ostrzegawcze spojrzenie.
Po obfitym studiowaniu o homoseksualistach zaprezentowaliśmy się
klasie. Większość była zniesmaczona tym jak inni traktują osoby inne od
nich, inni zaś mieli swój wrogi uśmieszek na twarzach. Tak, wszystko
zapowiadało się fantastycznie.
Na domiar złego, lunch zjadłem razem z moją siostrą. Większość dupków
ze szkoły nie wiedziała, że mam siostrę, więc myśleli, że to moja
dziewczyna. Szczerze to nie miałem zamiaru się im tłumaczyć.
Pod koniec przerwy na lunch wróciłem do klasy, był w niej tylko
dzieciak zajęty czymś pod ławką. Nie zwróciłem na to uwagi, nie
obchodziło mnie to.
Nie obchodziło do czasu aż chłopak nie zesztywniał. Popatrzyłem na niego.
-Dzieciaku, wszystko dobrze?-Zapytałem.
Nie odwrócił się. Wstał tylko i rzucił chłodno.
-Co Cię to obchodzi?- Po czym wyszedł z klasy.
Czułem się dziwnie, wyszedł a potem nie wrócił. Podła część mnie
wiwatowała ''TAK, W KOŃCU NIE MA BACHORA'', ale ta druga, której się w
sumie nie spodziewałem zaczęła się martwić. Naturalnie, szybko
odstawiłem ''martwienie'' się na bok i wróciłem do swoich spraw.
(Near?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz