Kiedy tylko spojrzałem na dziewczynę, której tak naprawdę nie miałem skąd znać, przechyliłem nieco głowę na bok i patrzyłem tak na nią przez chwilę z ukosa. Jej tęczówki w kolorze szmaragdu, wyglądały na przyjemne, zachęcające do wdania się w rozmowę. Grube włosy opadające warkoczem na ramię również nieco mnie urzekły, tym bardziej, że wyróżniały się kolorem jasnego fioletu. Nie były zwyczajnymi, które giną w toni kolorów. Nie przypominała mi z wyglądu żadnej osoby jaką znałem bądź przelotnie spotkałem. Nikt taki nie tkwił w mojej pamięci, która wbrew pozorom była dosyć silna, trwała. Ludzie bardzo często narzekają na to, że o czymś zapominają, posiadają przysłowiową lukę w głowie. Ja natomiast, potrafiłem zapamiętać wiele i na bliżej nieokreślony czas, co można porównać do pamięci zwierzęcia, któremu niegdyś zrobiono krzywdę, a po latach znalazło ono sprawcę i odpowiedziało mu na dawniejsze naprzykrzania. Wewnątrz ucieszyłem się nieco, ze względu na to, iż nie musiałem błąkać się po korytarzu w poszukiwaniu klasy w jakiej miały odbywać się lekcje. Nie przywykłem do ukazywania swoich emocji bądź też uczuć, zwyczajnie wszystko tłamsiłem wewnątrz siebie. To definitywnie jedna z moich cech, którą wbrew pozorom da się polubić. Przynajmniej ja tak uważam. Jednak im więcej ludzi niekiedy udawało mi się poznać, tym więcej opinii zdążyłem otrzymać. Niektóre przyjazne, niektóre wręcz przeciwnie. Nie istnieje cień możliwości, by każdy człowiek lubił drugiego. Zawsze znajdą się wrogowie, choć niekoniecznie zawsze ujawnieni. Czasami skryci w cieniu czekają na podwinięcie się nogi obiektu szyderstw. Tak czy inaczej skinąłem głową i bez oporu ruszyłem za nieznajomą, mówiąc jedynie za nią swoje imię. Niegrzecznym byłoby się nie przedstawić, choć nie wątpiłem, że Akane już znała moje nazwisko. Intrygujące było to, jak mnie znalazła. Nie wątpiłem w to, że wszelkie informacje przekazał jej nauczyciel przedmiotu, dyrektor lub może wychowawca. Dwoje z nich wiedzieli kim jestem, w końcu wypełniając wszystkie formalności rozmawiałem z nimi. To mili ludzie, którzy z zainteresowaniem chcą kształcić młodych ludzi. Większość czasu poza lekcjami w dużej wierze spędzam ucząc się, toteż nawet, gdyby nauczyciele nie przykładali do tego większej wagi, zapewne poradziłbym sobie w większym lub mniejszym stopniu. Mimo wszystko dobrze jest widzieć w osobie nauczającej swego rodzaju autorytet, podziwiać i z zamiłowaniem słuchać tego, co ma nam do przekazania. Idąc tuż za jasnowłosą rozglądałem się jeszcze nieco wkoło poznając architektoniczną stronę budynku od wewnątrz. Placówka naprawdę mi się podobała, cieszyła oko. Taka powinna być skoro ma się w niej spędzać bardzo wiele czasu. Podobało mi się, a to znaczyło, że powinno być dobrze. Z resztą – musiało. Nie mogłem wrócić do domu, rodzice poświęcili wiele funduszy jak i czasu na moją edukację, nie mógłbym zaprzepaścić tego, co dla mnie zrobili. Sumienie nie pozwoliłoby mi z tym dalej funkcjonować. Doskonale wiedziałem jak cieszyli się z każdej pozytywnej oceny i jak bardzo martwili się przed każdym testem w szkole w Norwegii, zanim dotarłem tutaj, na Zieloną Wyspę. Ludzie przemykali obok nas z różnymi wyrazami twarzy. Jedni zdawali się być spokojni, opanowani i pewni siebie, inni zestresowani być może przez sposób prowadzenia lekcji przez nauczyciela, bądź zapowiedziany kilka dni wcześniej sprawdzian wiadomości. Fascynujące jest móc obserwować ich wszystkich. Z zamyślenia jednak wyrwał mnie głos nowej koleżanki z klasy, który oznajmił mi, że dotarliśmy pod wskazaną klasę. Kiedy dzwonek ogłaszający koniec przerwy i początek kilkudziesięciu minut nauki zadźwięczał w uszach wszystkich wkoło, nauczyciel dotarł do drzwi i otworzył je. Białowłosy mężczyzna z okularami umieszczonymi na nosie. Mój wychowawca, z którym miałem już okazję rozmawiać. Wydawał się być bardzo wymagający, ale zarazem miły i przyjazny do momentu kiedy się mu nie podpadnie. Nigdy nie posiadałem zatargów z nauczycielami, a także nie wywoływałem bójek i innych sprzeczek, nawet słownych, w szkole, dlatego poprzednie lata wspominam bardzo dobrze. Mężczyzna wpuścił wszystkich uczniów do klasy, a ja sam wszedłem na samym końcu. W takim razie, to on uczył języka francuskiego. Jako osoba w klasie lingwistycznej, zdecydowanie lubiłem uczyć się języków świata. Co prawda dobrze władałem zaledwie norweskim i angielskim. Francuski rozumiałem, znałem gramatykę, jej podstawy, aczkolwiek momentami zabawny akcent pozbawiał moich ust rzekomego piękna tego języka. Wyjątkowo mi się nie podobał, choć wiedziałem, że najlepiej byłoby znać wszystkie języki świata. To komunikatywne, inaczej nie mógłbym uczęszczać do rekomendowanej szkoły jak ta. Wykształcenie można zdobyć w inny sposób, jednak podczas wspinania się po drabinie życia, łatwiej jest zdobyć potem dobrze płatną pracę chociażby. Po pewnym czasie uczniowie zajęli miejsca, wolna została jedna ławka, mianowicie pierwsza od strony biurka nauczyciela. Absolutnie mi to nie przeszkadzało. Z mojej lewej strony posiadałem okno, przed sobą nauczyciela i tablicę. To wszystko czego potrzebowałem by się skupić. Wszystko inne było zbędne, w końcu to tutaj miałem oddać się nauce, nie kontaktom międzyludzkim. Nie przewidywałem więzi z nowymi ludźmi, jakich mógłbym poznać. Choć… dobrze jest ich wszystkich obserwować. Kiedy wszyscy wypakowali potrzebne książki i piórniki, nauczyciel, niejaki pan Gustav, poprosił mnie o wstanie i przedstawienie się w języku przedmiotowym. Chwilę zastanowiłem się, a kolejno rozwinąłem wypowiedź.
- Frode Northug z Norwegii. Miło mi wszystkich poznać. – odpowiedziałem, nieco załamując momentami język.
Norweski jest znacznie bardziej twardy, ale wymaga innych kombinacji językowych, głównie przegłosów. Dlatego czasami ciężko było mi utrzymać przyjemny dla ucha akcent. Stałem tak w miejscu aż do momentu kiedy profesor Gustav pozwolił mi usiąść. Niegrzecznym byłoby zająć miejsce bez jego przychylności. Uśmiechnął się lekko i przeszedł bezceremonialnie do tematu jakim mieliśmy się zająć tego dnia. Tak jak przypuszczałem, był on wymagający i dość surowy. Przez resztę lekcji nie odzywałem się, co nie jest niczym dziwnym. Nie zgłaszam się do odpowiedzi, nie zabieram głosu, notuję i zapamiętuję. Dzięki temu czuję się nieco pewniej, pomimo tego, że przy danym pytaniu lub zadaniu mogę znać odpowiedź. Nie przepadam za używaniem głosu, jak i za samym jego brzmieniem. Moje struny głosowe charakteryzują się delikatnym dźwiękiem. Niestrudzonym przez chrypę, wiek czy silniejszą mutację, którą przechodzi każdy młody chłopiec podczas dorastania. Mnie nie dotknęła w silnym stopniu, dlatego mój głos przypominał bardziej dziewczęcy. Wbrew pozorom słowa z mojej strony zawsze zdawały się zbędne. Potrafiłem lepiej porozumiewać się gestami. Nie zdarzało mi się mówić niczego co byłoby nieodpowiednie, ale nawiązanie rozmowy graniczyło z cudem. Czułem na sobie wzrok klasy, ale jedynie kalkulowałem to, co mogą o mnie pomyśleć. Od czasu do czasu przegarniałem opadające na czoło kosmyki niebieskich włosów, wciąż skupiając się na tym co mówi do nas wychowawca.
[Akane?]
- Frode Northug z Norwegii. Miło mi wszystkich poznać. – odpowiedziałem, nieco załamując momentami język.
Norweski jest znacznie bardziej twardy, ale wymaga innych kombinacji językowych, głównie przegłosów. Dlatego czasami ciężko było mi utrzymać przyjemny dla ucha akcent. Stałem tak w miejscu aż do momentu kiedy profesor Gustav pozwolił mi usiąść. Niegrzecznym byłoby zająć miejsce bez jego przychylności. Uśmiechnął się lekko i przeszedł bezceremonialnie do tematu jakim mieliśmy się zająć tego dnia. Tak jak przypuszczałem, był on wymagający i dość surowy. Przez resztę lekcji nie odzywałem się, co nie jest niczym dziwnym. Nie zgłaszam się do odpowiedzi, nie zabieram głosu, notuję i zapamiętuję. Dzięki temu czuję się nieco pewniej, pomimo tego, że przy danym pytaniu lub zadaniu mogę znać odpowiedź. Nie przepadam za używaniem głosu, jak i za samym jego brzmieniem. Moje struny głosowe charakteryzują się delikatnym dźwiękiem. Niestrudzonym przez chrypę, wiek czy silniejszą mutację, którą przechodzi każdy młody chłopiec podczas dorastania. Mnie nie dotknęła w silnym stopniu, dlatego mój głos przypominał bardziej dziewczęcy. Wbrew pozorom słowa z mojej strony zawsze zdawały się zbędne. Potrafiłem lepiej porozumiewać się gestami. Nie zdarzało mi się mówić niczego co byłoby nieodpowiednie, ale nawiązanie rozmowy graniczyło z cudem. Czułem na sobie wzrok klasy, ale jedynie kalkulowałem to, co mogą o mnie pomyśleć. Od czasu do czasu przegarniałem opadające na czoło kosmyki niebieskich włosów, wciąż skupiając się na tym co mówi do nas wychowawca.
[Akane?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz