Z natury jestem osobą, które nie lubi, kiedy kieruje się jej życiem.
Sama chcę decydować o sobie i o tym, co chcę robić. Do tego potrzeba
wiedzy, umiejętności i czasami również znajomości. Ciężej jest jednak,
kiedy takowe masz, ale nie sprzyjają one Twojemu rozwojowi. Wzbudza się
wtedy we mnie bunt, ale to narodowa cecha Polaków – bunt za każdym
razem, kiedy ktoś chce czynić wbrew naszej woli. Przez co jesteśmy
czasami zamknięci na kompromisy, ale cóż... każda cecha ma dwie strony
medalu. Tej akcji z mamą naprawdę współczułam dziewczynie. Moi rodzice
raczej nic o mnie nie wiedzą. Mają swoje życia na głowach... znaczy
się... ja ich do siebie raczej nie dopuszczam, a oni mnie do siebie.
Między nami jest przepaść tak ogromna, że jakiekolwiek rozmowy i
kompromisy są mało prawdopodobne. Cóż... w końcu zrozumieli, że dzieci
to nie tylko finansowe zabezpieczenie na przyszłość. To także człowiek, o
dziwo! Nikt by się tego przecież nie spodziewał, że taki bachor jak ja
będzie miał własne zdanie, ale cóż... jestem już dorosła. Nie pozwolę im
już manewrować moim życiem.
Ten mój wewnętrzny bunt spowodował, że często pomagałam innym się
zbuntować. Można powiedzieć, że gdyby na świecie wybuchła III wojna
światowa, byłabym jedną z założycielek ruchu oporu. Wtedy również, kiedy
Cassandra wspomniała trochę o tym, co chce uczynić, zapragnęłam jej
pomóc. Tym bardziej, jeśli rzeczywiście miała talent, w co nie wątpiłam
widząc jej oczy. Czułam to... po prostu, ale i tak pragnęła ją również
usłyszeć.
Zostałam całkowicie wybita z zadumy, kiedy dziewczyna wstając z ziemi
powiedziała coś o pływaniu. Otrząsnęłam się i spojrzałam na nią. Od razu
źrenice mi się skurczyły, kiedyś zobaczyłam, jak czarnowłosa rozpina
bluzkę. Na moje policzki wpłynęło tsunami czerwieni. Boże... nigdy
jeszcze nie byłam w takiej sytuacji i powiem szczerze, przytłoczyła
mnie. Cassandra rozebrała się w mgnieniu oka i w koronkowej bieliźnie
wbiegła do wody. Przeżyłam w sumie dwa ogromne szoki życia. Po pierwsze:
zobaczyłam kobiece bóstwo w koronkowej, mega podniecającej bieliźnie,
na dodatek w wodzie. Po drugie: poczułam tak ogromny cios od życia, że
mogłam tak bezkarnie oceniać dziewczynę po pozorach podczas gdy... tak
naprawdę mogła być z goła kimś innym, niż myślałam, że jest. Wstyd mi
było, że tak łatwo byłam w stanie ją ocenić. Jednak po kilku sekundach
rozum mi wrócił i pogroził palcem, że już miałam takich, co ich " znałam
", a mimo to bardzo mnie zawiedli. Miałam mieszane uczucia.
- No chodź! Nie zostawiaj mnie samej. Nie chcę wygłupiać się bez
towarzystwa... - powiedziała z naburmuszoną minką. Nie za bardzo
chciałam wchodzić do wody. Powiedzmy sobie, że... nie uważałam się za
miss, dlatego... wstydziłam się po prostu – Nie wstydź się, proszę –
powiedziała czarnowłosa, patrząc mi głęboko w oczy życzliwym wzrokiem.
Westchnęłam lekko, podniosłam się i zaczęłam się mozolnie rozbierać.
Dziewczyna co jakiś czas spoglądała na mnie, co mnie peszyło i
przerywałam ściąganie kolejnych części garderoby, ale zaraz po tym
odwracała się, udając obrażoną. Po pewnym czasie jednak stałam już w
pełnej okazałości. Oczywiście, jak przystało na chłopczycę, bieliznę
miałam sportową, czarną, przylegającą mocno, żeby nie powiedzieć
ściskającą, która choć po części maskowała wszelakie krągłości. Starłam
się spokojnie wejść do wody, ale jak byłam już po kolana, Cassandra
ochlapała mnie nagle wodą. Była zimniejsza niż mi się zdawało i pisnęłam
nie chcący. Zaraz zasłoniłam usta, totalnie zażenowana. Czarnowłosa
jednak śmiała się, nie zwracając zupełnie uwagi na ten szczegół. Po
części się z tego cieszyłam, ale po części karciłam się w myślach za
taką reakcję.
- No rozluźnij się... - jęknęła – Nie musisz się hamować. Nikomu
przecież nic nie powiem – zapewniła. Nie w tym leżał problem. Ja... po
prostu tak miałam.
- Ja... tak mam po prostu. Otwieram się... dopiero po jakimś czasie –
oznajmiam i szukam wzrokiem jakiegoś ciekawego punktu. Nie chcę patrzeć
na dziewczynę, bo... włączył się mój tryb " może jednak miłość istnieje "
, " może jednak ktoś mnie będzie chciał " , " może jednak jestem
atrakcyjna " i " może warto jeszcze próbować " . To myślenie zawsze
prowadziło mnie donikąd i nie mogłam się go pozbyć, a ciało
czarnowłosej wcale nie pomagało. Gorsze samopoczucie wywierał także mój
wygląd. Co z tego, że miałam wyrzeźbiony brzuch, ogólnie posiadałam
mięśnie i byłam wysportowana skoro całe moje blade ciało pokryte było
mnóstwem pieprzyków, jakiś kropek na kształt piegów i oczywiście
krótkimi włoskami, które powinny stopniowo znikać kilka lat temu. Moja,
powiedzmy sobie, ex powiedziała kiedyś, że to słodkie, urocze i milusie
mieć takie włoseczki, jak kotek, ale później stwierdziła, że jestem
zdzirą, która wszystkich obgaduje, więc... to zdanie raczej się nie
liczy.
< Cassandra? Gomene, że tak długo ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz