sobota, 17 czerwca 2017

Od Rozalii CD Cassandry

Z natury jestem osobą, które nie lubi, kiedy kieruje się jej życiem. Sama chcę decydować o sobie i o tym, co chcę robić. Do tego potrzeba wiedzy, umiejętności i czasami również znajomości. Ciężej jest jednak, kiedy takowe masz, ale nie sprzyjają one Twojemu rozwojowi. Wzbudza się wtedy we mnie bunt, ale to narodowa cecha Polaków – bunt za każdym razem, kiedy ktoś chce czynić wbrew naszej woli. Przez co jesteśmy czasami zamknięci na kompromisy, ale cóż... każda cecha ma dwie strony medalu. Tej akcji z mamą naprawdę współczułam dziewczynie. Moi rodzice raczej nic o mnie nie wiedzą. Mają swoje życia na głowach... znaczy się... ja ich do siebie raczej nie dopuszczam, a oni mnie do siebie. Między nami jest przepaść tak ogromna, że jakiekolwiek rozmowy i kompromisy są mało prawdopodobne. Cóż... w końcu zrozumieli, że dzieci to nie tylko finansowe zabezpieczenie na przyszłość. To także człowiek, o dziwo! Nikt by się tego przecież nie spodziewał, że taki bachor jak ja będzie miał własne zdanie, ale cóż... jestem już dorosła. Nie pozwolę im już manewrować moim życiem.
Ten mój wewnętrzny bunt spowodował, że często pomagałam innym się zbuntować. Można powiedzieć, że gdyby na świecie wybuchła III wojna światowa, byłabym jedną z założycielek ruchu oporu. Wtedy również, kiedy Cassandra wspomniała trochę o tym, co chce uczynić, zapragnęłam jej pomóc. Tym bardziej, jeśli rzeczywiście miała talent, w co nie wątpiłam widząc jej oczy. Czułam to... po prostu, ale i tak pragnęła ją również usłyszeć.
Zostałam całkowicie wybita z zadumy, kiedy dziewczyna wstając z ziemi powiedziała coś o pływaniu. Otrząsnęłam się i spojrzałam na nią. Od razu źrenice mi się skurczyły, kiedyś zobaczyłam, jak czarnowłosa rozpina bluzkę. Na moje policzki wpłynęło tsunami czerwieni. Boże... nigdy jeszcze nie byłam w takiej sytuacji i powiem szczerze, przytłoczyła mnie. Cassandra rozebrała się w mgnieniu oka i w koronkowej bieliźnie wbiegła do wody. Przeżyłam w sumie dwa ogromne szoki życia. Po pierwsze: zobaczyłam kobiece bóstwo w koronkowej, mega podniecającej bieliźnie, na dodatek w wodzie. Po drugie: poczułam tak ogromny cios od życia, że mogłam tak bezkarnie oceniać dziewczynę po pozorach podczas gdy... tak naprawdę mogła być z goła kimś innym, niż myślałam, że jest. Wstyd mi było, że tak łatwo byłam w stanie ją ocenić. Jednak po kilku sekundach rozum mi wrócił i pogroził palcem, że już miałam takich, co ich " znałam ", a mimo to bardzo mnie zawiedli. Miałam mieszane uczucia.
- No chodź! Nie zostawiaj mnie samej. Nie chcę wygłupiać się bez towarzystwa... - powiedziała z naburmuszoną minką. Nie za bardzo chciałam wchodzić do wody. Powiedzmy sobie, że... nie uważałam się za miss, dlatego... wstydziłam się po prostu – Nie wstydź się, proszę – powiedziała czarnowłosa, patrząc mi głęboko w oczy życzliwym wzrokiem. Westchnęłam lekko, podniosłam się i zaczęłam się mozolnie rozbierać. Dziewczyna co jakiś czas spoglądała na mnie, co mnie peszyło i przerywałam ściąganie kolejnych części garderoby, ale zaraz po tym odwracała się, udając obrażoną. Po pewnym czasie jednak stałam już w pełnej okazałości. Oczywiście, jak przystało na chłopczycę, bieliznę miałam sportową, czarną, przylegającą mocno, żeby nie powiedzieć ściskającą, która choć po części maskowała wszelakie krągłości. Starłam się spokojnie wejść do wody, ale jak byłam już po kolana, Cassandra ochlapała mnie nagle wodą. Była zimniejsza niż mi się zdawało i pisnęłam nie chcący. Zaraz zasłoniłam usta, totalnie zażenowana. Czarnowłosa jednak śmiała się, nie zwracając zupełnie uwagi na ten szczegół. Po części się z tego cieszyłam, ale po części karciłam się w myślach za taką reakcję.
- No rozluźnij się... - jęknęła – Nie musisz się hamować. Nikomu przecież nic nie powiem – zapewniła. Nie w tym leżał problem. Ja... po prostu tak miałam.
- Ja... tak mam po prostu. Otwieram się... dopiero po jakimś czasie – oznajmiam i szukam wzrokiem jakiegoś ciekawego punktu. Nie chcę patrzeć na dziewczynę, bo... włączył się mój tryb " może jednak miłość istnieje " , " może jednak ktoś mnie będzie chciał " , " może jednak jestem atrakcyjna " i " może warto jeszcze próbować " . To myślenie zawsze prowadziło mnie donikąd i nie mogłam się go pozbyć, a ciało czarnowłosej wcale nie pomagało. Gorsze samopoczucie wywierał także mój wygląd. Co z tego, że miałam wyrzeźbiony brzuch, ogólnie posiadałam mięśnie i byłam wysportowana skoro całe moje blade ciało pokryte było mnóstwem pieprzyków, jakiś kropek na kształt piegów i oczywiście krótkimi włoskami, które powinny stopniowo znikać kilka lat temu. Moja, powiedzmy sobie, ex powiedziała kiedyś, że to słodkie, urocze i milusie mieć takie włoseczki, jak kotek, ale później stwierdziła, że jestem zdzirą, która wszystkich obgaduje, więc... to zdanie raczej się nie liczy.

< Cassandra? Gomene, że tak długo ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt