Po ogarnięciu Hauru i pożegnaniu się z Nathem, poszłam do swojego pokoju
i przebrałam się, po czym poszłam do kuchni, włączając cicho muzykę.
Zrobiłam sobie kakao i sięgnęłam po książkę. Położyłam się na łóżku i
zaczęłam czytać, zamierzając spędzić w ten sposób resztę dnia. Moje
niecne plany przerwało jednak pukanie do drzwi. Niechętnie wstałam i
poszłam w celu otworzeniu przybyszowi. Pociągnęłam za klamkę, a moim
oczom ukazał się wysoki mężczyzna trzymający w rękach dwa pudełka pizzy.
Miał bardzo ponury wyraz twarzy, oparł się o framugę.
-Pizza dla pana Nathaniela Niinisto. – oznajmił bezbarwnym tonem głosu.
-Pomylił się pan, on tu nie mieszka. – odpowiedziałam, starając się mówić głośno.
-Nie obchodzi mnie to, nie mam czasu. W takim razie proszę mu to
dostarczyć, muszę dowieźć innym pizzę. – zniecierpliwił się dostawca,
wciskając mi dwa pudełka do rąk i zatrzaskując mi drzwi przed nosem.
Stałam przez chwilę w miejscu, przetwarzając to, co właśnie się stało.
Muszę iść do Natha~pomyślałam, z żalem spoglądając na łóżko. No trudno.
Wyszłam z pokoju, zamknęłam drzwi i skierowałam się do dormitoriów
chłopców. Szłam szybko, żeby pizza nie wystygła. Jej zapach roznosił się
teraz w całym korytarzu, a ja aż zgłodniałam od niego. Niedługo potem
wchodziłam już po schodach dormitorium chłopców, próbując przypomnieć
sobie, w którym pokoju mieszkał Nath… to było chyba 207? Stanęłam
niezdecydowana przed drzwiami, po chwili pukając cicho. Otworzył mi
wysoki, fioletowowłosy chłopak, za którym zobaczyłam dużo niższego,
śmiejącego się blondyna. Rozpoznałam ich, byli chyba w mojej klasie.
Przypomniałam sobie nawet imię blondyna.
-Cześć, pomóc jakoś? – zaczął wysoki, ale ten mniej więcej mojego wzrostu szybko mu przerwał.
-Niki? Co ty tu robisz? – zdziwił się Czeslav, wyglądając zza wyższego.
-Ja… nie tutaj miałam trafić. – odparłam cicho.
-Kogo szukasz? – uśmiechnął się radośnie Czesio, nie pozostało nic innego, niż odpowiedzieć.
-Natha.
-Mieszka gdzieś niedaleko… - chłopak podrapał się po głowie i wytłumaczył mi, jak dotrzeć do pokoju.
Szybko podziękowałam i poszłam we wskazanym kierunku.
-Stój! Pizzę konfiskujemy! Colę też!– głośny śmiech, a potem kroki na korytarzu zmusiły mnie do przyspieszenia.
Biegłam do pokoju Natha, słysząc za sobą chichrającego się wciąż
Czeslava. Był dość daleko za mną, więc zapukałam pospiesznie do drzwi
Nathaniela. Po chwili otworzył mi ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, a
ja wepchnęłam się do środka.
-Zamykaj! – poradziłam chłopakowi, co ten wykonał.
W pokoju mały piesek bawił się piłką do kosza, był to ten, którego
znalazł w terenie. Uśmiechnęłam się lekko. Z korytarza doszedł do nas
złowieszczy śmiech Czesia i jego słowa „Nath, zemszczę się!”. Stanęłam
naprzeciwko Nathaniela i wręczyłam mu pudełka pizzy, tracąc trochę
pewność siebie.
-Czemu mi ją dajesz? – zapytał zdziwiony trochę chłopak.
-Dostawca się pomylił i przyniósł ją mnie. – wyjaśniłam, bawiąc się swoimi palcami.
Nath pokiwał ze zrozumieniem głową i poszedł w głąb pokoju.
-To ja… pójdę już? – bardziej spytałam, niż stwierdziłam, po czym chwyciłam klamkę.
-Zostań jeszcze chwilę, sam tego nie zjem. Myślałem, że będą mniejsze – zaśmiał się cicho.
Położył pizze na talerzach, które z kolei postawił na ławie otoczonej
przez kanapę. Uznając, że i tak już mnie stąd nie wypuści, a na
biegającego po korytarzu Czesia narażać się nie chcę, usiadłam na
kanapie. Po chwili dołączył do mnie Nath i sięgnął po kawałek pizzy.
Była tam hawajska i salami, od razu wzięłam kawałek hawajskiej. Na
szczęście była jeszcze ciepła.
-Czemu właściwie Czesiek cię gonił? – zwrócił się do mnie jasnowłosy.
-Pizza… to przez pizzę. Pomyślał też pewnie, że mam colę. –
przypomniałam sobie, że niski blondyn zawsze ma przy sobie choć trochę
tego napoju.
-To całkiem prawdopodobne. – uśmiechnął się.
Wtedy przypomniało mi się to, co mówił w terenie o skrzypcach.
Rozejrzałam się po pokoju, ale nie zauważyłam instrumentu. Spojrzałam na
Natha pytającym wzrokiem, chłopak odpowiedział mi tym samym.
-Szukasz czegoś?
-Nie, znaczy… masz tu skrzypce? – zapytałam trochę niepewnie i odłożyłam
resztkę kawałka pizzy na talerz. Zostań ~ rozkazałam mu w myślach.
-Jasne. – lekko zdziwiony wstał z kanapy i zaczął grzebać w dużej,
czarnej szafie, aby po chwili wyciągnąć z niej ciemnobrązowy instrument.
Usiadł obok mi i delikatnie podał mi skrzypce, wstrzymałam oddech i
wzięłam od niego instrument. Skrzypce były lekkie, co mnie trochę
zdziwiło. Pokiwałam głową i oddałam mu piękny instrument. Nathan wziął
do ręki smyczek i zaczął grać, a ja siedziałam wpatrzona w niego,
grającego w skupieniu na instrumencie, którego brzmienie rozeszło się po
całym pokoju. Przez okno przebijały się ostatnie promienie słońca,
padając na chłopaka.
Grał przez jakieś 10 minut, które wydawały się być znacznie dłuższe, a
mimo tego, gdy przestał, miałam wrażenie, że jego gra trwała najwyżej
minutę. Chłopak odłożył skrzypce z powrotem i usiadł obok mnie, po czym
uśmiechnął się lekko.
-Wow… - wykrztusiłam. – Naprawdę dobrze grasz.
-Dzięki, wciąż się uczę. – odparł krótko.
Wstał i poszedł do kuchenki, żeby nalać sobie coś do picia. Ciekawe, czy ma kakao…
-Masz może kakao? – zapytałam z nadzieją w głosie.
Nath kiwnął głową. Podeszłam do niego i nasypałam sobie proszku do
brązowego kubka stojącego na blacie, po czym nalałam mleka do środka i
wróciłam na kanapę. Po chwili dołączył do mnie Nathaniel.
-Interesujesz się czymś oprócz koni? – zaczął rozmowę, opierając głowę o kanapę.
-Znaczy… czasem coś narysuję, dużo czytam. No i muzyka. – odparłam i spojrzałam na niego. – A ty?
-Jak już wiesz, gram na skrzypcach – uśmiechnął się delikatnie – a poza
tym trenuję szermierkę. Lubię też samochody, głównie te szybsze. Jest
tego trochę więcej, ale… - wzruszył ramionami, dając mi do zrozumienia,
że nie bardzo chce o tym mówić.
Sięgnęłam po ostatni kawałek pizzy hawajskiej, która swoją drogą dawno zdążyła już wystygnąć, i pokiwałam głową.
-Od zawsze chodzisz wszędzie ze słuchawkami? – zapytał. Czyli aż tak rzuca się to w oczy?
-Właściwie to odkąd pamiętam… - po wzroku chłopaka wywnioskowałam, że
oczekiwał nieco innej odpowiedzi – muzyka po prostu pozwala mi oderwać
się od świata. Tak samo, jak książki. Poza tym nie lubię ciszy, a
dźwięki często przezwyciężają… - zawahałam się, ale cichutko dokończyłam
zdanie – strach. A jak z twoją rodziną? – chciałam po prostu zmienić
temat, nie myśląc, co mówię.
-Cóż… ojciec jest prezydentem Finlandii, poza tym mam matkę, adoptowaną
siostrę – skrzywił się trochę na wspomnienie o tym członku rodziny – i
rodzonego brata. A ty?
-Mam matkę – westchnęłam cichutko – a babcia niedawno… - odwróciłam wzrok od Natha, czując pod powiekami piekące łzy.
Nathaniel chyba zrozumiał, bo siedział cicho. Kątem oka zauważyłam, jak „budzi” telefon, i zrywa się z miejsca.
-Niki, mamy problem… - powiedział, po chwili dodając – jest już po dwudziestej drugiej.
-Co? To ja muszę już iść. – szybko wstałam i podeszłam do drzwi, nieco zawstydzona tym, że się tak u niego zasiedziałam.
Już miałam chwycić za klamkę, kiedy chłopak zatrzymał mnie.
-Czekaj – szepnął – słyszysz?
Stanęłam i wsłuchałam się w ciszę. Z korytarza doszły do mnie głos pana
Gustava Odella, nauczyciela francuskiego. Słyszałam, jak podnosi na
kogoś głos, krzycząc coś o ciszy nocnej. Nie miałam najmniejszego
zamiaru podpaść akurat jemu, bo wiedziałam, że i bez tego jest aż zbyt
wymagający. Stanęłam bezradnie przy drzwiach, spoglądając na Natha.
-I co teraz? – zapytałam cicho.
-Wygląda na to, że musisz zostać. – poszedł w głąb pokoju i powyjmował z
szafy koce, które rozłożył na podłodze przy kanapie. – Mogę spać na
podłodze.
-Ja chcę spać na podłodze – przerwałam mu szybko – naprawdę, lubię podłogę. Jest wygodna i zawsze przy mnie, gdy upadam.
Chłopak zaśmiał się cicho i skończył układanie koców na podłodze.
-Obejrzymy coś? Jeszcze trochę czasu mamy.
-No to może „Tonari no Totoro”? – zaproponowałam, ożywiona wizją oglądania bajki z dzieciństwa.
-Może być, w sumie nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
Włączył laptopa i film, a ja z uśmiechem wpatrzyłam się w ekran,
przypominając sobie, jak kiedyś go oglądałam. Zawsze uwielbiałam Totoro,
był taki… uroczy.
Westchnęłam cicho, dlatego właśnie lubiłam oglądać bajki z dzieciństwa. Nawoływały zawsze falę pozytywnych wspomnień.
-Chyba lubisz oglądać stare bajki, co? – uśmiechnął się Nath, a ja entuzjastycznie pokiwałam głową.
-Uspokajają mnie. Poza tym te wspomnienia… - szepnęłam, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
-A właśnie… jak jutro z lekcjami? Przecież nie masz tu rzeczy, a do szóstej rano jest cisza nocna. – przypomniał sobie chłopak.
-Jutro jest sobota. – zaśmiałam się cicho. Zauważyłam, że czuję się przy
nim coraz pewniej, i cieszyło mnie to. Może w końcu przed kimś się
otworzę, może ktoś okaże się być godny zaufania.
~~~~~~
Po obejrzeniu Tonari no Totoro poczułam senność. W pokoju panował
półmrok, ciemność rozświetlała tylko mała lampa i światło z laptopa.
-Ja idę spać. – mruknęłam i spadłam z kanapy na podłogę, gdzie leżały koce.
Owinęłam się jednym i położyłam głowę na poduszce. Nath chyba też się
kładł, bo zgasił lampkę. Czując, że niedługo odpłynę, postanowiłam jakoś
się pożegnać.
-Dobranoc, Nathku. – wymamrotałam nieśmiało.
Nathku? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz