Wmawiałem sobie, iż jednym powodem dla którego tutaj jestem jest moja
siostra. Wmawiałem sobie, że wcale nie jestem tutaj aby pogłębiać swoją
pasje i zbudować sobie lepszą przyszłość. Wmawiałem sobie, że ludzie
tutaj są jak wszędzie. Wmawiałem sobie, że żaden człowiek nigdy nie
będzie wyjątkowy. Część mnie nawet w to wierzyła. Jednak na dnie mojego
czarnego serca, wiem, że kłamałem. Nie miałem zamiaru uczestniczyć w
pierwszych zajęciach. Pewnie u tak były do dupy. W tej szkole jest pełno
bogatych imprezowiczów, zbuntowanych chłopców i dziewczynek, grzecznych
chłopców i dziewczynek, byłem pewny, że jeden świr więcej nie zrobi im
różnicy. Leżałem na łóżku wysyłając co chwile motywacyjne esemesy mojej
młodszej siostrze- ma ''ludziofobie'', jak to się mówi. Jej nieśmiałość
ją dobija. Kiedy odpowiedź na esemesy nie przychodzi, postanowiłem
zapaść w śpiączkę. Obudziło mnie głośne burczenie telefonu. Zamglonymi
oczami próbowałem dosięgnąć elektronicznego urządzenia. Jasne światło
ekranu szczypie moje zaspane oczy. Zegar wskazuje na 12:05. Na ekranie
widnieje długie imię pani Dyrektor.
-Cho*era!- Zrywam się z łóżka. W akcie pośpiechu potknąłem się o
przedmioty rozrzucone na podłodze- byłem w tym pokoju ledwo jeden dzień i
narobiłem strasznego syfu.
W pośpiechu przesunąłem zieloną słuchawkę na telefonie, aby następnie wsłuchać się w głos dyrektorki.
-Leo Koizumi jak mniemam?-Rzekła spokojnym, miękkim głosem.-Nie możesz
ignorować swoich obowiązków szkolnych pierwszego dnia. Proszę abyś
natychmiastowo stawił się w moim gabinecie.-Rzekła stanowczo.
Odpowiedziałem dyrektorce, iż stawię się najszybciej jak będzie to tylko
możliwe. Szybkim ruchem założyłem na siebie parę jeansów i wybiegłem z
pokoju. Po chwili zorientowałem się, iż nie mam pojęcia gdzie znajduje
się jej gabinet. Nie miałem zamiaru pytać kogokolwiek. Postanowiłem
poradzić sobie sam.
W sumie nie byłem zdziwiony kiedy okazało się, że jestem całkowicie
zgubiony. Miejsce w którym się znajdowałem przypominało bardziej
stajnie, a nie sekretariat. Wzdychnąłem głęboko. Po chwili zorientowałem
się, że w stajni ktoś jest. Moja twarz pozostała kamienna. Dzieciak
głaszczący psa też nie wyglądał na zadowolonego z mojej wizyty.
Przewróciłem oczami.
-Nie będę owijać w bawełnę. Bardzo nie chcę tego robić, ale czy łaskawie powiesz mi gdzie jest sekretariat?-Pytam oschle.
Dzieciak prychnął.
-Jasne, pójdziesz prosto i na lewo.-Odparł sarkastycznym tonem.
Ponownie wywróciłem oczami.
-Przezabawne, pytam poważnie.-Rzucam lodowatym tonem.
-Widać, że ta szkoła ma samych najmilszych uczniów.-To kolejny sarkazm.
-Słuchaj, dowiem się gdzie ten sekretariat czy nie?- Czułem jak krew się we mnie gotuje.
Chłopak rzucił we mnie mapą szkoły. Na mapie czerwonym mazakiem
zaznaczony był sekretariat. Ani mi się śni dziękować temu dzieciakowi,
więc odchodzę w stronę sekretariatu.
Dyrektorka przedstawiła mi jeszcze raz wszystkie zasady. Przyznaje,
nie słuchałem siostry kiedy ona mi je czytała. Załatwiła za nas
wszystko. Szczerze mówiąc, mało obchodziło mnie co mówiła dyrka, ale
słuchałem żeby nie być chociaż dla niej niemiłym. Moje myśli powędrowały
do dzieciaka. Wyglądał jak kolejny bogaty dupek.
Wieczorem siostra przyniosła mi coś do jedzenia trzymając ze sobą książkę. Potem wyszła. Po posiłku odpłynąłem w dziki sen.
Rano udałem się na zajęcia- III B. Wszystkich zamorduje wzrokiem.
Byłem pierwszy w klasie więc zająłem miejsce z tyłu. Pewnie i tak nikt
tutaj nie siedział.
-Jeśli zabieranie siedzeń jest karalne, to dzwonie na policje- Słyszę znajomy, sarkastyczny głos.
Podnoszę głowę i nawiązuje kontakt z osobnikiem stojącym nade mną. To nie kto inny niż dzieciak.
(Near? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz