-Macie minutę by się stąd wynieść! –powiedziała Judy dosyć spokojnym tonem.
Spojrzeliśmy obaj na siebie i wstaliśmy z podłogi. Nie za bardzo
wiedzieliśmy, co powiedzieć, więc ukłoniliśmy się w podzięce i
wyszliśmy, upewniając się, że korytarz jest pusty.
-Na razie Judy. -odezwał się Czeslav.
-Jutro mi w podzięce możecie opowiedzieć, co wy żeście wykombinowali.
-powiedziała wychylając się zza drzwi, zakładając skrzyżowane ręce na
pierś.
-Nie będziemy jedyni, których możesz o to zapytać. -dodałem i poszliśmy.
Nie skradaliśmy się zbytnio. Szliśmy środkiem korytarza starając się
jedynie cicho stawiać kroki. Po chwili Czeslav zapytał szeptem.
-Lucas, skąd nauczyciel wie o rozbieranym-pingpongu? -wyglądał na zmęczonego i pół przytomnego.
-Pewnie już tam był, jak przed chwilą u Judy. -odpowiedziałem spokojnie.
Kiedy ta informacja dotarła do chłopaka i połączył kropki, że tu mowa o
jego pokoju, do którego szliśmy, nerwowo chwycił się mojej koszuli.
-Lucas! Ale ja nie mogę teraz tam wrócić! -podniósł ton, ale wciąż szeptał.
-Ciszej. Wszystko będzie dobrze. Jak już nam skórę uratowała Judy, grzechem by było to zaprzepaścić.
-A co jeśli dalej są tam wychowawcy?! -gorączkował się dalej.
-Hmmm, w tedy lepiej by było ominąć... -przerwał mi w połowie zdania.
-Przenocuj mnie!
-Co? -przetarłem oko ze zdziwienia.
-Normalnie, no. -stanął przede mną i mnie zatrzymał. – Proszę. Sam
wiesz, źle się to skończy, jak tam wrócę. -odsłonił jedną stronę
szlafroka, pokazując tym samym, że jest w samych gaciach.
-Dobra. -złapałem go za rękę i poszliśmy na górę, już w męskiej części akademika.
Zimno kalkulując, miał rację. Mimo iż był wstawiony bardziej jak ja,
mówił z sensem. Wyobraziłem sobie, jak pod drzwiami stoi wychowawca, a
on przychodzi i udaje, że nic nie wie o imprezie. Brakowałoby jeszcze
tego, żeby wracał z browarami w rękach.
-Czeslav, ale nikomu ani słowa, bo będziesz trup. -powiedziałem spoglądając na niego przy otwieraniu drzwi.
Zatrzymałem się z otworzeniem ich na oścież, bo chłopak wyglądał, jakbym
mu plan podboju świata przedstawił, ale po alkoholowym czasie reakcji
kiwnął głową. O mało co się nie przewrócił. Westchnąłem tylko i
wpuściłem go do środka.
-Fotel jest chyba rozkładany, a przynajmniej na taki wygląda. Jeszcze nie miałem potrzeby sprawdzać, czy taką funkcję posiada.
Podałem mu z szafy zapasowe prześcieradło, koc i poduszkę. Fotel okazał
się być mało rozkładalny. Dopiero we dwójkę ogarnęliśmy, jak to
cholerstwo działa. Kiedy fotel w pełni odbył swoją metamorfozę, Czeslav
wrzucił na niego pościel i mówiąc zwięzłe „Dobranoc” położył się
brzuchem do dołu. Uczyniłem podobnie. Byłem już zmęczony. Zdołałem
jeszcze sprawdzić godzinę, za nim zamknąłem oczy ostatni raz przed snem.
~~~•••~~~
W rogu pokoju, przy drzwiach od balkonu, siedziała dziewczyna z długimi
do pasa ciemnofioletowymi włosami. Od razu wiedziałem, że to ona.
Usiadłem obok wyglądając przez balkon. Kątem oka zerknąłem na jej
smutno/złą minę.
-Dee, co ci? -zapytałem.
-Piłeś, prawda? -w jej głosie słychać było oburzenie.
-Przecież wiesz, to po cholerę się pytasz. Tylko tro...
-Jak mogłeś tak beze mnie? -spojrzała na mnie.
-Ah Dee... Jak miałbym to niby zrobić?
Dziewczyna znów wyjrzała przez okno opierając swoją głowę o moje ramie.
-Nie lubisz już mnie Lu?
-Przestań głupoty opowiadać. -objąłem ją ręką.
-To mnie pocałuj.
-Czy to nie byłoby trochę dziwne?
-Czy ty zawsze musisz o wszystkim myśleć?! – oderwała się i usiadła prosto.
Odkąd pamiętam, zawsze miałem problem z kontaktami między rówieśnikami.
Nawet mojej podświadomości to przeszkadza i nabija się ze mnie z tego
powodu dosyć często. Nie miałem kiedy się tego nauczyć...
-Ale wiesz Lu, że to o czym myślisz, to też słyszę?
-Jesteś okropna. Mogłabyś chociaż udawać, że tak nie jest.
-Kiedy ty zrozumiesz, że tu nie ma się czego uczyć? To nie szkoła. Nie
obraziłabym się nawet, jak byś kiedyś trochę zaszalał pod warunkiem, że o
mnie nie zapomnisz. -Dee nachyliła się nade mną.
-Nie zapomnę, obiecuję. -odwróciłem się do niej przodem.
Poprawiła kołnierzyk mojej koszuli i oparła swoją głowę o moje czoło. Nie trudno było się domyślić, czego chciała.
-Skoro wiesz, to nie przedłużaj, nie licz na to, że dziewczyna pierwsza zacznie.
-Nienawidzę cię.
Zamknąłem oczy delikatni kładąc rękę na jej policzku i pocałowałem. Kiedy jednak otworzyłem oczy, na miejscu Dee był kurdupel.
-Dee ty pokręcona świnio!
Twarz chłopaka się uśmiechnęła od ucha do ucha i zachichotała damskim
głosikiem. Miałem zamiar go uderzyć, to znaczy ją... Robiąc zamach,
wyrwałem się z koszmaru. Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz. Następnie
spojrzałem na fotel. Leżał tam chłopak, który spał jak zabity. Nie
ruszył się nawet na centymetr. Tak jak zasnął, tak spał. Odetchnąłem z
ulgą i kiedy miałem się znów kłaść spać, ujrzałem Dee stojącą nad nim.
-Dalej śpię?
-A jak ci się wydaje? Tak szybko chciałeś mi uciec? Nie zdążyłam się zapytać o niego. -wskazała na nieprzytomnego chłopaka.
-Nasz kochany imprezowicz. Czeslav. I na tym kończymy temat... Czy ty mnie słuchasz? Zostaw ten marker!
Dee trzymała marker nad jego głową.
-Tylko kocie wąsy. -zrobiła proszącą minę.
-Nie! Przecież wiesz, że to moja wina będzie, a nie twoja.
Dee nie posłuchała i zaczęła mazać mu wąsy na jednej stronie twarzy,
która była do góry. Zerwałem się i podszedłem do niej próbując zabrać
jej mazak.
-Nie umiesz się bawić.
Dziewczyna pstryknęła palcami, a ja ocknąłem się trzymając marker nad głową. Chłopak przekręcił się i zapytał.
-Luca... co robisz?
-Nic, nic. Idź spać.
Zamknąłem marker i z powrotem wskoczyłem do łóżka...ja chyba dzisiaj nie zasnę.
Koniec wątku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz