Otworzyłam oczy. Słońce delikatnie wpadało do pokoju przez zasłony.
Westchnęłam. Kolejny dzień w tych ziemskich męczarniach. Podniosłam się i
podeszłam do szafki. Wyjęłam czarne jeansy i ciemno-fioletową bluzę z
kapturem. Weszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i przebrałam się. Mój
szkicownik leżał na podłodze obok łóżka. Bo jak się rysuje o 2 w nocy,
to nie ma szans znaleźć tego cudownego zeszytu i ołówków gdzieś nie na
podłodze. Schyliłam się i podniosłam czarny brulion. Jak zwykle ołówków
obok niego nie było. Odłożyłam szkicownik na szafkę. Potem ich poszukam.
Włożyłam ręce do kieszeni bluzy i podeszłam do drzwi. Już miałam
wychodzić, gdy zobaczyłam w lustrze swoją "przecudowną" fryzurę.
Westchnęłam ciężko. Trudno. Nasunęło mi się pytanie: gdzie iść? Tego nie
wiedziałam. Wyszłam po prostu na korytarz. Stało tam parę grup uczniów.
Rozmawiali, śmiali się... Najwyraźniej tutaj inni lubią swoje
towarzystwo. Stanęłam jak głupia na środku korytarza. Czułam się jakby
moja bluza była jeszcze bardziej za duża. Jakiś chłopak o blond włosach
popatrzył na mnie przez ramię. Uśmiechał się i gestem zachęcił, bym
podeszła. Po może dwóch sekundach się ogarnęłam. Czemu nie? Ponownie
włożyłam ręce do kieszeni bluzy i podeszłam bliżej.
-Jestem Michael -powiedział gdy byłam na tyle blisko, że nie musiał krzyczeć. -Michael Walter Rosenthal. A ty?
-Reina.
Ograniczyłam się do wypowiedzenia jedynie imienia. Miałam mętlik w
głowie. Praktyczne nigdy nie przebywam w towarzystwie. To dziwne
uczucie. Jedyne czego chciałam, to odejść, usiąść gdzieś z boku, ukryć
się pod kapturem. Obok mnie rozmowa toczyła się jakby mnie nie było. Z
zamyślenia wyrwało mnie pytanie.
-A ty co myślisz?
Zamurowało mnie. Mówiłam, że nie radzę sobie z życiem towarzyskim? Nie? To w każdym razie uprzejmie informuję.
-Ja... Muszę iść.
Odeszłam szybkim krokiem. Postanowiłam iść na śniadanie. Zwykle nie
zajadam stresu, ale dziś zrobię wyjątek. Usiadłam przy stoliku. Zaczęłam
jeść kanapkę z Nutellą. Przez głowę przemknął mi cytat: "Nie możesz
uszczęśliwić wszystkich. Nie jesteś słoikiem Nutelli". Ech, cała prawda.
Byłam zmęczona. Najchętniej przespałabym cały dzień.
-A co tak wcześniej uciekłaś?
To był Michael. Jeszcze jego tu brakowało. Nie odpowiedziałam. Liczyłam,
że sam raczy się stąd usunąć, lecz on nie dawał za wygraną.
-Dlaczego jesteś taka ponura?
-A dlaczego ty jesteś taki wesoły?!
Miśku?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz