- Chcę cytrynowe!- wykrzyknęłam, zadowolona. Uwielbiam cytryny. W lodach i nie tylko.
- Nie wiem czy takie będą, ale okej.- i tyle go widziałam. Poszedł po sorbet. Przez chwilę nawet chciałam za nim iść żeby dać mu swoje pieniądze, aby nie płacił swoimi za mnie, ale pomyślałam co tam. Najwyżej mu oddam jak wróci. W końcu ile może kosztować taki sorbet? Maksymalnie dychę, albo mniej. Czekałam w kolejce, która stopniowa malała. Stałam tak sobie rozmyślając i oglądając ludzi gdy przyszedł Ptaszek. Niósł mi duży sorbet cytrynowy. Aż podskoczyłam zadowolona i odebrałam od niego deser.
- Ile kosztował?- zapytałam niemal od razu.
- Dziesięć...- odpowiedział. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie zdążył bo wepchnęłam mu dolar w czoło. -Heh?- dodał zaskoczony.
- Oddaje pieniądze.- wytłumaczyłam się, wciskając mu papierek w dłoń.
- Daj spokojnie, nie trzeba...
- Trzeba, nie jesteśmy na randce, tylko na spotkaniu przyjacielskim.- chłopak westchnął i wziął ode mnie pieniądze.
- Niech ci będzie...- dodał. Mimo, że dostałam coś przyjemnego nie zamierzałam rezygnować z mojego planu. W sumie mogłam mu powiedzieć to w tej chwili i tak też zrobiłam.
- Pamiętasz jak mi o sobie opowiadałeś?- zagaiłam, delikatnie zbliżając do tematu.
- No tak, a o co konkretnie chodzi?
- Chodzi o ten moment gdy powiedziałeś, że nie lubisz osób biseksualnych.- chłopak spojrzał mi o oczy, tym wzrokiem, jakby mówił: "No tak, i co z tym?"- Ja jestem bi.- powiedziałam wywracając oczami, w tej chwili miałam zamiar udawać oschłą i wyrachowaną damę. O ile mi się to uda...
Lucas spojrzał na mnie, jakby zaskoczony.
- Dopiero teraz sobie o tym przypomniałaś?
- Rany, wiesz o co mi chodzi.- wywróciłam oczami ponownie. Czułam, że jak tak dłużej pójdzie to wejdzie mi to w nawyk i zacznę na każdym razem gdy ktoś zadam mi jakieś głupie pytanie wywracać oczyma. Wpatrywałam się w chłopaka surową miną
- Masz mi coś do powiedzenia? Może, że jestem mutantem? W końcu to twoim zdaniem błąd DNA.- dodałam po nie długiej chwili milczenia. Chciałam mu dać coś w rodzaju nauczki, ale nie jestem pewna czy to będzie dobry pomysł... W końcu nikomu na siłę nie zmienię poglądu co do orientacji, koloru skóry i tak dalej. Rozumie, że o tym nie wiedział, ale mógł to ubrać nieco ładniej. Nie wiem jak, ale mógłby to powiedzieć delikatniej. A nie "Błąd DNA". Orientacji nie jest błędem. Rodzimy się z nią, to tak jakby rude włosy byłyby anomalią, bo większość ludzi ich nie ma. Bez sensu. Teraz to mi się zrobił lekki mętlik w głowie. Z jednej strony bez sensu, a z drugiej to w końcu jego zdanie. Ugh. Nienawidzę mojego mózgu.
Lucas?
- Nie wiem czy takie będą, ale okej.- i tyle go widziałam. Poszedł po sorbet. Przez chwilę nawet chciałam za nim iść żeby dać mu swoje pieniądze, aby nie płacił swoimi za mnie, ale pomyślałam co tam. Najwyżej mu oddam jak wróci. W końcu ile może kosztować taki sorbet? Maksymalnie dychę, albo mniej. Czekałam w kolejce, która stopniowa malała. Stałam tak sobie rozmyślając i oglądając ludzi gdy przyszedł Ptaszek. Niósł mi duży sorbet cytrynowy. Aż podskoczyłam zadowolona i odebrałam od niego deser.
- Ile kosztował?- zapytałam niemal od razu.
- Dziesięć...- odpowiedział. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nie zdążył bo wepchnęłam mu dolar w czoło. -Heh?- dodał zaskoczony.
- Oddaje pieniądze.- wytłumaczyłam się, wciskając mu papierek w dłoń.
- Daj spokojnie, nie trzeba...
- Trzeba, nie jesteśmy na randce, tylko na spotkaniu przyjacielskim.- chłopak westchnął i wziął ode mnie pieniądze.
- Niech ci będzie...- dodał. Mimo, że dostałam coś przyjemnego nie zamierzałam rezygnować z mojego planu. W sumie mogłam mu powiedzieć to w tej chwili i tak też zrobiłam.
- Pamiętasz jak mi o sobie opowiadałeś?- zagaiłam, delikatnie zbliżając do tematu.
- No tak, a o co konkretnie chodzi?
- Chodzi o ten moment gdy powiedziałeś, że nie lubisz osób biseksualnych.- chłopak spojrzał mi o oczy, tym wzrokiem, jakby mówił: "No tak, i co z tym?"- Ja jestem bi.- powiedziałam wywracając oczami, w tej chwili miałam zamiar udawać oschłą i wyrachowaną damę. O ile mi się to uda...
Lucas spojrzał na mnie, jakby zaskoczony.
- Dopiero teraz sobie o tym przypomniałaś?
- Rany, wiesz o co mi chodzi.- wywróciłam oczami ponownie. Czułam, że jak tak dłużej pójdzie to wejdzie mi to w nawyk i zacznę na każdym razem gdy ktoś zadam mi jakieś głupie pytanie wywracać oczyma. Wpatrywałam się w chłopaka surową miną
- Masz mi coś do powiedzenia? Może, że jestem mutantem? W końcu to twoim zdaniem błąd DNA.- dodałam po nie długiej chwili milczenia. Chciałam mu dać coś w rodzaju nauczki, ale nie jestem pewna czy to będzie dobry pomysł... W końcu nikomu na siłę nie zmienię poglądu co do orientacji, koloru skóry i tak dalej. Rozumie, że o tym nie wiedział, ale mógł to ubrać nieco ładniej. Nie wiem jak, ale mógłby to powiedzieć delikatniej. A nie "Błąd DNA". Orientacji nie jest błędem. Rodzimy się z nią, to tak jakby rude włosy byłyby anomalią, bo większość ludzi ich nie ma. Bez sensu. Teraz to mi się zrobił lekki mętlik w głowie. Z jednej strony bez sensu, a z drugiej to w końcu jego zdanie. Ugh. Nienawidzę mojego mózgu.
Lucas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz