Przyjemnie siwe chmury pokrywały niemalże cały nieboskłon. Jedynie gdzieniegdzie kłębiaste obłoki rozsuwały się na krótkie chwile, jakby chcąc odpocząć od siebie nawzajem. Wciąż jednak słońce nie otrzymywało swojego wyznaczonego pola i zasięgu. Dzień wydawał się być ciężki, mówiąc kolokwialnie – śpiący. To w takich chwilach ludzie narzekają na bóle głowy. Pamiętał wszystkie krajobrazy jakie mógł podczas lat dorastania dostrzec w Norwegii. Każdy pobliski fiord mógłby opisywać godzinami, w końcu to nad jednym z nich mieszkał. Niegdyś rybołówstwo, teraz atrakcje turystyczne. Świat ciągle się zmienia, choć niektórzy nie są w stanie za nim nadążyć. Lub… być może to ludzie się zmieniają, a glob wciąż pozostaje taki sam? Prawdopodobnie opinie są różne, a im więcej istot ludzkich stąpa po ziemi będzie ich tylko jeszcze więcej. Obłoki tam gdzie mieszkał zawsze zdawały się płynąć powoli z wiatrem, zawsze piękne, ułożone, niosące za sobą delikatną bryzę wody, która stawała się podstawą całego krajobrazu. Tego dnia jednak dane było mu kolejny raz obudzić się w zupełnie innym miejscu, a wilgotne oczy mogły rozejrzeć się po obcym pomieszczeniu. Dormitoria męskie z początku już wydawały mu się przyjemne jeśli o estetykę budulcową chodzi. Pokój, jaki mu przydzielono, również nie stwarzał wrażenia niekoniecznie odpowiedniego dla Frode. To jego pierwsza noc w owym miejscu, a także za granicą. Co prawda wnętrze wciąż wydawało się być stosunkowo puste, wiedział, że brakowało roślin. Stonowane odcienie szarości i bieli odpowiadały mu bardziej, niźli mogłoby się wydawać. Pachnąca pościel przez kilka godzin pozwalała mu na dogodne ułożenie ciała, a także chroniła przed zbędnym chłodem. Frode należy do osób dość odpornych na temperatury. Chłód, zarówno jak i upał, niemal wcale na niego nie wpływają. Oczywiście każdy ma własne granice, jednak te niebieskowłosego są znacznie rozciągnięte w przestrzeni. Młodzieniec wreszcie postanowił zsunąć nagie stopy na chłodną podłogę. Przez krótką chwilę siedział jeszcze, wpatrywał się przy tym tępym po śnie wzrokiem w okno. Przypominał sobie i wspominał to, jak raptem kilka godzin temu tu przyleciał, a jeszcze wcześniej żegnał się z rodziną w swoim domu po wspólnej kolacji. Sama myśl o tym wydarzeniu wywołała delikatne uniesienie się kącików ust osiemnastolatka. Doskonale wiedział z czym wiąże się taka przeprowadzka, w końcu nawet rozmowy telefoniczne wydają się kosztować krocie. Mimo to dla znikomego kontaktu z tymi, którzy całe młode życie byli mu najbliżsi, jest gotów wydać wszelkie pieniądze. Jego przemyślenia mogłyby trwać godzinami, gdyby przez głowę nie przeszła myśl o zajęciach lekcyjnych. Mętny wzrok powędrował w stronę zegara, natomiast ciało wolnym tempem uniosło się z łóżka i przeniosło w stronę nierozpakowanych jeszcze waliz. Jedna czerwona, jakby lakierowana z naklejką na rogu „Plants are friends” na białym tle z niewielką doniczką i kiełkującą rośliną. To jedyna nalepka jaką posiadał na walizce, jednak zawsze wydawała mu się zabawna, a jakże pocieszna. Oczywiście, że można czerpać przyjemności z tak błahych rzeczy. Wystarczy być odpowiednio nastawionym do świata i być może Frode spełnia takie kryteria.
Szczupłe dłonie wyciągnęły się w stronę zapinania walizki, które rozsunięte ukazało wnętrze dużego przedmiotu. Jako pierwsze na stercie ubrań spiętych specjalnym pasem było zdjęcie, nieco przybrudzone, nieoprawione w ramkę. Przedstawiało dwoje starszych ludzi – kobietę o siwych już włosach spiętych w kok oraz mężczyznę obejmującą ją za ramię z szerokim uśmiechem i wąsami, a także kolejną parę różnopłciową, kobietę o włosach sięgających ramion koloru blond, serdeczny uśmiech panował na twarzy obojga. Pomiędzy wszystkimi on sam o falistych włosach koloru morza. Uśmiechnięty, wpatrzony w obiektyw. Zdjęcie nie należało do starych, bowiem robione na jesień urzekało swą oprawą. Frode przesunął bladym palcem po przedmiocie i bezceremonialnie odłożył go na biurko, które miał pod ręką. Kolejno wyjąwszy białą koszulkę bez nadruku, choć stosunkowo luźną, czarne spodnie i tego samego koloru bluzę, bieliznę i rzeczy potrzebne do wykorzystania w łazience i tam też się udał. Pomieszczenie również cieszyło oko, było stosunkowo przestronne jak na gust młodzieńca. Znajdowały się tam wszystkie potrzebne do funkcjonowania sprzęty. Bez uprzedzeń zawiesiwszy ubrania na wieszaku przy jednym z pryszniców wszedł podeń i związał włosy, by jego szyja została całkowicie odkryta. Przy zasłoniętej kotarze rozebrał się do naga, a swoje ubrania zawiesił na drugim haczyku. Po chwili odkręcił również wodę, a przyjemne krople wody spłynęły po jego twarzy, ramionach, nogach tonąc gdzieś w ujściu brodzika. Chwila orzeźwiającego ukojenia pozwalała mu odetchnąć przed dniem pełnym nowych doznań. Z jednej strony bardzo ciekawiły go sposoby prowadzenia zajęć, sami w sobie nauczyciele oraz to jak wyglądają treningi drużyn siatkarskich. Niewykluczone, że szkoła ta posiada bardzo dobre wyniki, bowiem w swym domu nie sprawdził tego dokładnie. Nie to było w tamtym momencie najważniejsze. Rodzice zawsze powtarzali mu, że pasja jest zaledwie dodatkiem do życia, który uwzniośla, ale i bez niej da się funkcjonować w taki czy inny sposób. Mokra od wody, a zarazem chłodna dłoń przesunęła się w stronę delikatnej szyi i przesunęła palcami po skórze. Wydawało mu się, że cały gdzieś gnieżdżący się stres znajduje swoje miejsce właśnie w karku, który po nocy bolał go przy mocniejszych ruchach głową. Przez chwilę stał jeszcze obmywany wodą, masując kark, po czym otrząsnąwszy się z dziwnego stanu chwycił kremowy żel pod prysznic i umył się dokładnie. Po pewnym czasie ręcznik otulił opiekuńczo jego ciało zakrywając wszelkie niedoskonałości w postaci znamienia. Nie krył go jakoś wyjątkowo, niekiedy wyglądało naprawdę przyjemnie. Skóra nie sprawiała wrażenia dziwnie naciągniętej, ani nie była pogrubiona w danym miejscu. Całość wyglądała jak namalowana, dziwnie przyjemny dla oka fikus pędzla, wizja autora. Niebieskie oczy skierowały się w stronę lustra, chwilę tam pozostając, aż do chwili kiedy ręcznik z pomocą dłoni zaczął osuszać schłodzone już i pachnące ciało. Frode założył na siebie dosyć szybko ubranie i podsuszając włosy, rozczesał je, a te ułożyły się w charakterystyczny dla siebie sposób. Przeczesał grzywkę palcami i zbierając wszelkie inne rzeczy do kosza na ubrania do prania, wyszedł z łazienki. Jego plecak był już spakowany, książki i zeszyty, długopisy i ołówki w niewielkim piórniku z miękkiego, puszystego materiału czekały wewnątrz. Tak naprawdę cieszył się ze względu na nadchodzące doznania. Dlatego czym prędzej wyszedł z pokoju, zamykając go, ówcześnie zerkając jeszcze czy aby przypadkiem czegokolwiek nie zapomniał. Czarny plecak wdzięcznie prężył się na jego plecach, a niebieskie kosmyki dość gęstych włosów podskakiwały z każdym wydłużonym krokiem. Osiemnastolatek nie znał jeszcze placówki akademika na tyle, by móc swobodnie się po nim poruszać podobnie jak i z przejściem do samej w sobie szkoły miał niewielki problem. Oczy napawały się nowymi widokami, nawet ruch jednego liścia na gałęzi drzewa potrafił go zainteresować. Mijał ludzi, prawdopodobnie spieszących się także na zajęcia. W pewnym sensie to oni pomogli mu dotrzeć do miejsca docelowego. Chłopak ze spokojem stawiał kolejne kroki, aż natknął się na próg wejścia do szkoły. Nowy budynek, wnętrze, wszystko obce, jednak chciał stawić temu czoło. Czuł w środku pewną motywację, która wciąż popychała go naprzód. Twarz pomimo kamiennego wyrazu, tak idealnie dopasowana do pokerzysty, zachęcała do jakiegokolwiek kontaktu swą subtelnością i łagodnością. Powoli przekroczył próg drzwi, a z idealnego zamyślenia wyrwało go natknięcie się na czyjeś plecy. Oczywistym było, że prędzej czy później tak właśnie zakończą się jego wewnętrzne kontemplacje.
- Beklager. – mruknął po chwili i zamrugał dość natarczywie rozumiejąc swój błąd – Przepraszam. – poprawił się, choć wciąż dosyć cichym tonem głosu.
[Jakakolwiek chętna zbłąkana dusza?]
Szczupłe dłonie wyciągnęły się w stronę zapinania walizki, które rozsunięte ukazało wnętrze dużego przedmiotu. Jako pierwsze na stercie ubrań spiętych specjalnym pasem było zdjęcie, nieco przybrudzone, nieoprawione w ramkę. Przedstawiało dwoje starszych ludzi – kobietę o siwych już włosach spiętych w kok oraz mężczyznę obejmującą ją za ramię z szerokim uśmiechem i wąsami, a także kolejną parę różnopłciową, kobietę o włosach sięgających ramion koloru blond, serdeczny uśmiech panował na twarzy obojga. Pomiędzy wszystkimi on sam o falistych włosach koloru morza. Uśmiechnięty, wpatrzony w obiektyw. Zdjęcie nie należało do starych, bowiem robione na jesień urzekało swą oprawą. Frode przesunął bladym palcem po przedmiocie i bezceremonialnie odłożył go na biurko, które miał pod ręką. Kolejno wyjąwszy białą koszulkę bez nadruku, choć stosunkowo luźną, czarne spodnie i tego samego koloru bluzę, bieliznę i rzeczy potrzebne do wykorzystania w łazience i tam też się udał. Pomieszczenie również cieszyło oko, było stosunkowo przestronne jak na gust młodzieńca. Znajdowały się tam wszystkie potrzebne do funkcjonowania sprzęty. Bez uprzedzeń zawiesiwszy ubrania na wieszaku przy jednym z pryszniców wszedł podeń i związał włosy, by jego szyja została całkowicie odkryta. Przy zasłoniętej kotarze rozebrał się do naga, a swoje ubrania zawiesił na drugim haczyku. Po chwili odkręcił również wodę, a przyjemne krople wody spłynęły po jego twarzy, ramionach, nogach tonąc gdzieś w ujściu brodzika. Chwila orzeźwiającego ukojenia pozwalała mu odetchnąć przed dniem pełnym nowych doznań. Z jednej strony bardzo ciekawiły go sposoby prowadzenia zajęć, sami w sobie nauczyciele oraz to jak wyglądają treningi drużyn siatkarskich. Niewykluczone, że szkoła ta posiada bardzo dobre wyniki, bowiem w swym domu nie sprawdził tego dokładnie. Nie to było w tamtym momencie najważniejsze. Rodzice zawsze powtarzali mu, że pasja jest zaledwie dodatkiem do życia, który uwzniośla, ale i bez niej da się funkcjonować w taki czy inny sposób. Mokra od wody, a zarazem chłodna dłoń przesunęła się w stronę delikatnej szyi i przesunęła palcami po skórze. Wydawało mu się, że cały gdzieś gnieżdżący się stres znajduje swoje miejsce właśnie w karku, który po nocy bolał go przy mocniejszych ruchach głową. Przez chwilę stał jeszcze obmywany wodą, masując kark, po czym otrząsnąwszy się z dziwnego stanu chwycił kremowy żel pod prysznic i umył się dokładnie. Po pewnym czasie ręcznik otulił opiekuńczo jego ciało zakrywając wszelkie niedoskonałości w postaci znamienia. Nie krył go jakoś wyjątkowo, niekiedy wyglądało naprawdę przyjemnie. Skóra nie sprawiała wrażenia dziwnie naciągniętej, ani nie była pogrubiona w danym miejscu. Całość wyglądała jak namalowana, dziwnie przyjemny dla oka fikus pędzla, wizja autora. Niebieskie oczy skierowały się w stronę lustra, chwilę tam pozostając, aż do chwili kiedy ręcznik z pomocą dłoni zaczął osuszać schłodzone już i pachnące ciało. Frode założył na siebie dosyć szybko ubranie i podsuszając włosy, rozczesał je, a te ułożyły się w charakterystyczny dla siebie sposób. Przeczesał grzywkę palcami i zbierając wszelkie inne rzeczy do kosza na ubrania do prania, wyszedł z łazienki. Jego plecak był już spakowany, książki i zeszyty, długopisy i ołówki w niewielkim piórniku z miękkiego, puszystego materiału czekały wewnątrz. Tak naprawdę cieszył się ze względu na nadchodzące doznania. Dlatego czym prędzej wyszedł z pokoju, zamykając go, ówcześnie zerkając jeszcze czy aby przypadkiem czegokolwiek nie zapomniał. Czarny plecak wdzięcznie prężył się na jego plecach, a niebieskie kosmyki dość gęstych włosów podskakiwały z każdym wydłużonym krokiem. Osiemnastolatek nie znał jeszcze placówki akademika na tyle, by móc swobodnie się po nim poruszać podobnie jak i z przejściem do samej w sobie szkoły miał niewielki problem. Oczy napawały się nowymi widokami, nawet ruch jednego liścia na gałęzi drzewa potrafił go zainteresować. Mijał ludzi, prawdopodobnie spieszących się także na zajęcia. W pewnym sensie to oni pomogli mu dotrzeć do miejsca docelowego. Chłopak ze spokojem stawiał kolejne kroki, aż natknął się na próg wejścia do szkoły. Nowy budynek, wnętrze, wszystko obce, jednak chciał stawić temu czoło. Czuł w środku pewną motywację, która wciąż popychała go naprzód. Twarz pomimo kamiennego wyrazu, tak idealnie dopasowana do pokerzysty, zachęcała do jakiegokolwiek kontaktu swą subtelnością i łagodnością. Powoli przekroczył próg drzwi, a z idealnego zamyślenia wyrwało go natknięcie się na czyjeś plecy. Oczywistym było, że prędzej czy później tak właśnie zakończą się jego wewnętrzne kontemplacje.
- Beklager. – mruknął po chwili i zamrugał dość natarczywie rozumiejąc swój błąd – Przepraszam. – poprawił się, choć wciąż dosyć cichym tonem głosu.
[Jakakolwiek chętna zbłąkana dusza?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz