sobota, 17 czerwca 2017

Od Michaela CD Nanami

Kolejny dzień - w sumie, to mogłem zapisać go zdecydowanie na plus. Przyszedł list od Mariś, gdzie wyczytałem, że siostrzyczka wreszcie wyleczyła swoją nogę, a wujek Hans postanowił kupić konia - młoda już nie mogła doczekać się "ekscytujących przejażdżek na rączym rumaku w stronę światła zachodzącego słońca", jak pisała, zapewne będąc krótko po jakimś ckliwym serialu. Wszyscy w domu czuli się dobrze, co wystarczyło mi do szczęścia, a Ches jakimś cudem uniknął większej kary za oblanie sufitu, ściany i części szafek colą. Mi samemu natomiast udało się wreszcie skończyć obraz Immi patrzącej czujnie na zawieszkę lecących ptaków, leniwie obracającą się na lampie.
- Wstęp wzbroniony, czytaj znaki- odezwałem się głośno, dostrzegając sylwetkę dziewczyny przy zachodnim skrzydle.
- Przepraszam, byłam ciekawa co tam jest- wytłumaczyła cichutko, rozglądając się dookoła jakby z lękiem.
Podszedłem w stronę, skąd dobiegał nieznajomy mi głos owej ciekawskiej niewiasty. Niziutka, o jasnobrązowych włosach, w których jakby złote nicie tańczyły promyki czerwieniącego się słońca, które niedługo miało schować się za horyzont i dużych, cynamonowych oczach, które, szeroko otwarte, chłonęły każdy detal w zasięgu wzroku.
- Spoko- wzruszyłem ramionami, przeskakując kolejne trzy stopnie, by stanąć obok dziewczyny.- Zawsze chciałem to powiedzieć i poczuć się jak jakiś strażnik.
- Rozumiem- szepnęła cichutko, nerwowo splatając dłonie za plecami.
- W sumie, sam nigdy tam nie byłem- trąciłem butem żółtą taśmę w czarne pasy. Odwróciłem się, patrząc na dziewczynę z szerokim uśmiechem.- Idziemy? Tak w ogóle, jak się nazywasz? Jesteś może nowa?
- Tak, dopiero co przyjechałam- wzięła głęboki wdech, jakby zbierając siły.- Nanami Koizumi jestem.
- O, czyżby Japonia? A z której klasy jesteś?
- Ano... Druga c...
- Yaj, to moja równoległa! Michael Rosenthal, IIb, miło mi, panienko!- wykonałem dworski ukłon i wyciągnąłem dłoń w stronę nowo poznanej, którą to nieśmiało uścisnęła.- To jak, wchodzimy!
Osatnie zdanie, mimo że z założenia miało być pytaniem, raczej wypowiedziałem jako słowa startu. Chwyciłem dziewczynę za przegub i podprowadziłem w stronę schodów, uprzednio rozglądając się, czy aby w pobliżu nie grasują nauczyciele - dość często któryś tu zaglądał, by sprawdzić, czy jacyś wagarowicze bądź też amatorzy fajek nie postanowili urządzić tu swojej bazy. teraz jednak teren był czysty.
Kiedy już dałem susa przez taśmę i zaczekałem na Nanami, zacząłem piąć się w górę po schodach. Panował tu zupełnie inny klimat niż w nowej części szkoły. Wszędzie unosił się zapach typowy dla starych, zapomnianych miejsc - mi osobiście zawsze kojarzył się z szafą babcinych ubrań i lawendą. Jedynym źródłem światła było to słoneczne, które wpadało przez duże okna. Wszędzie tańczyły drobinki kurzu, jakby maleńkie duszyczki świetlików. Kochałem takie miejsca, podobnie jak dziadek Hans, którego pokój mama, zawołana gospodyni, zwykła nazywać "jedną wielką graciarnią" - trzymał w nim mnóstwo swoich starych rzeczy jeszcze sprzed wojny. Ba, niektóre nawet były pamiątkami rodzinnymi przekazywanymi w pokolenia na pokolenie. Grzecznie siedziały za szklaną szybką na drewnianym regale, który wykonał pradziadek stolarz, a ja i Mariś uwielbialiśmy tam chodzić, by podziwiać wszystkie te cuda, które jakby nabierały kolorów i dawnej świetności, kiedy dziadek zaczynał snuć swoje historie - w szczególności często powtarzał tę z chusteczką, która wypadła babci, kiedy się jeszcze nie znali. Ta, haftowana w kwieciste wzory, tkwiła niczym szczęśliwy amulet, była tuż obok dziadzinego łóżka - nieraz, kiedy przychodziłem go budzić na śniadanie, zastawałem go leżącego z tą chustką w dłoniach i słabym uśmiechem na wargach. Doskonale pamiętałem, jak tuż przed śmiercią babci karmił ją rosołem i żartował czule, jakby oboje byli nowożeńcami. Albo gdy w dzień jej pogrzebu siedział na starym, bujanym fotelu ze świeżo wyprasowanym garniturem w dłoniach: "Uszyła mi go moja Procia, bo zawsze narzekała, że chodzę jak jakiś obdartus. I niech ma!".
- Niesamowicie tu, prawda?- szepnąłem.- Nawet jeśli nie jest to jakieś legowisko smoka ani wieża śpiącej królewny.

< Nanami? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt