Kolejny dzień - w sumie, to mogłem zapisać go zdecydowanie na plus.
Przyszedł list od Mariś, gdzie wyczytałem, że siostrzyczka wreszcie
wyleczyła swoją nogę, a wujek Hans postanowił kupić konia - młoda już
nie mogła doczekać się "ekscytujących przejażdżek na rączym rumaku w
stronę światła zachodzącego słońca", jak pisała, zapewne będąc krótko po
jakimś ckliwym serialu. Wszyscy w domu czuli się dobrze, co wystarczyło
mi do szczęścia, a Ches jakimś cudem uniknął większej kary za oblanie
sufitu, ściany i części szafek colą. Mi samemu natomiast udało się
wreszcie skończyć obraz Immi patrzącej czujnie na zawieszkę lecących
ptaków, leniwie obracającą się na lampie.
- Wstęp wzbroniony, czytaj znaki- odezwałem się głośno, dostrzegając sylwetkę dziewczyny przy zachodnim skrzydle.
- Przepraszam, byłam ciekawa co tam jest- wytłumaczyła cichutko, rozglądając się dookoła jakby z lękiem.
Podszedłem w stronę, skąd dobiegał nieznajomy mi głos owej ciekawskiej
niewiasty. Niziutka, o jasnobrązowych włosach, w których jakby złote
nicie tańczyły promyki czerwieniącego się słońca, które niedługo miało
schować się za horyzont i dużych, cynamonowych oczach, które, szeroko
otwarte, chłonęły każdy detal w zasięgu wzroku.
- Spoko- wzruszyłem ramionami, przeskakując kolejne trzy stopnie, by
stanąć obok dziewczyny.- Zawsze chciałem to powiedzieć i poczuć się jak
jakiś strażnik.
- Rozumiem- szepnęła cichutko, nerwowo splatając dłonie za plecami.
- W sumie, sam nigdy tam nie byłem- trąciłem butem żółtą taśmę w czarne
pasy. Odwróciłem się, patrząc na dziewczynę z szerokim uśmiechem.-
Idziemy? Tak w ogóle, jak się nazywasz? Jesteś może nowa?
- Tak, dopiero co przyjechałam- wzięła głęboki wdech, jakby zbierając siły.- Nanami Koizumi jestem.
- O, czyżby Japonia? A z której klasy jesteś?
- Ano... Druga c...
- Yaj, to moja równoległa! Michael Rosenthal, IIb, miło mi, panienko!-
wykonałem dworski ukłon i wyciągnąłem dłoń w stronę nowo poznanej, którą
to nieśmiało uścisnęła.- To jak, wchodzimy!
Osatnie zdanie, mimo że z założenia miało być pytaniem, raczej
wypowiedziałem jako słowa startu. Chwyciłem dziewczynę za przegub i
podprowadziłem w stronę schodów, uprzednio rozglądając się, czy aby w
pobliżu nie grasują nauczyciele - dość często któryś tu zaglądał, by
sprawdzić, czy jacyś wagarowicze bądź też amatorzy fajek nie postanowili
urządzić tu swojej bazy. teraz jednak teren był czysty.
Kiedy już dałem susa przez taśmę i zaczekałem na Nanami, zacząłem piąć
się w górę po schodach. Panował tu zupełnie inny klimat niż w nowej
części szkoły. Wszędzie unosił się zapach typowy dla starych,
zapomnianych miejsc - mi osobiście zawsze kojarzył się z szafą babcinych
ubrań i lawendą. Jedynym źródłem światła było to słoneczne, które
wpadało przez duże okna. Wszędzie tańczyły drobinki kurzu, jakby
maleńkie duszyczki świetlików. Kochałem takie miejsca, podobnie jak
dziadek Hans, którego pokój mama, zawołana gospodyni, zwykła nazywać
"jedną wielką graciarnią" - trzymał w nim mnóstwo swoich starych rzeczy
jeszcze sprzed wojny. Ba, niektóre nawet były pamiątkami rodzinnymi
przekazywanymi w pokolenia na pokolenie. Grzecznie siedziały za szklaną
szybką na drewnianym regale, który wykonał pradziadek stolarz, a ja i
Mariś uwielbialiśmy tam chodzić, by podziwiać wszystkie te cuda, które
jakby nabierały kolorów i dawnej świetności, kiedy dziadek zaczynał snuć
swoje historie - w szczególności często powtarzał tę z chusteczką,
która wypadła babci, kiedy się jeszcze nie znali. Ta, haftowana w
kwieciste wzory, tkwiła niczym szczęśliwy amulet, była tuż obok
dziadzinego łóżka - nieraz, kiedy przychodziłem go budzić na śniadanie,
zastawałem go leżącego z tą chustką w dłoniach i słabym uśmiechem na
wargach. Doskonale pamiętałem, jak tuż przed śmiercią babci karmił ją
rosołem i żartował czule, jakby oboje byli nowożeńcami. Albo gdy w dzień
jej pogrzebu siedział na starym, bujanym fotelu ze świeżo wyprasowanym
garniturem w dłoniach: "Uszyła mi go moja Procia, bo zawsze narzekała,
że chodzę jak jakiś obdartus. I niech ma!".
- Niesamowicie tu, prawda?- szepnąłem.- Nawet jeśli nie jest to jakieś legowisko smoka ani wieża śpiącej królewny.
< Nanami? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz