- Nie powiem. I chyba miałeś mnie nie nieść? - westchnęłam, ale zrezygnowałam z wiercenia się, gdyż wtedy ryzykowałam kolejny upadek i możliwe, że jeszcze jedną kontuzję. Wystarczy tego stresu na dzisiaj.
- Tak będzie szybciej - stwierdził blondyn.
- To po co proponowałeś dwie opcje?
- Żeby nie było, że nie dałem ci wyboru.
- Bo mi go nie dałeś!
- Po prostu wybrałaś złą odpowiedź - odpalił, po czym wrócił do poprzedniego tematu - A czemu nie możesz powiedzieć swojemu zbawcy, po co ci pomaga?
Powstrzymałam jęk rozpaczy.
- Bo to nie twój interes.
- A właśnie, że mój. W końcu dla niego nadwerężam teraz swoje plecy.
- To był twój wybór żeby mnie nieść. Wystarczyłoby mnie podeprzeć.
- Jednego kroku byś nie zrobiła, z podporą lub bez niej.
- Co nie zmienia faktu, że nie niesiesz mnie na moje życzenie.
- Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - jęknął.
Uparty jest, nie powiem.
- Bo nie lubię o tym mówić. Porzuć ten temat, proszę.
Czeslav westchnął, ale nie drążył już tematu, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.
- A tak swoją drogą... nie pogonią cię za zwianie z lekcji? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Nie, będzie okay.
- Nie chcę ci robić kłopotów.
- Mam okienko.
- Ach...
- To mała czy duża hala?
- Duża - po tym jak to powiedziałam, milczeliśmy aż do momentu, kiedy Czeslav (dysząc ciężko po wspinaczce po schodach) zatrzymał się przed drzwiami do dużej hali sportowej.
- Żyjesz? - mruknęłam, na co ten pokiwał energicznie głową i wbił wzrok w klamkę.
- Chyba możesz mnie już odstawić na ziemię, nie? Dam radę przekuśtykać resztę drogi.
Dokładnie w momencie kiedy chłopak w końcu pozwolił mi stanąćna własnych nogach, po drugiej stronie drzwi pojawiła się Taiga i otworzywszy je, rzuciła mi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Gdzieś ty była?
- Tu i tam, ciesz się, że mi nie towarzyszyłaś. Nie spodobałoby ci się.
Ches? Dłuższego nie zrobię, sorka, starałam się :'>
- Tak będzie szybciej - stwierdził blondyn.
- To po co proponowałeś dwie opcje?
- Żeby nie było, że nie dałem ci wyboru.
- Bo mi go nie dałeś!
- Po prostu wybrałaś złą odpowiedź - odpalił, po czym wrócił do poprzedniego tematu - A czemu nie możesz powiedzieć swojemu zbawcy, po co ci pomaga?
Powstrzymałam jęk rozpaczy.
- Bo to nie twój interes.
- A właśnie, że mój. W końcu dla niego nadwerężam teraz swoje plecy.
- To był twój wybór żeby mnie nieść. Wystarczyłoby mnie podeprzeć.
- Jednego kroku byś nie zrobiła, z podporą lub bez niej.
- Co nie zmienia faktu, że nie niesiesz mnie na moje życzenie.
- Ale dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? - jęknął.
Uparty jest, nie powiem.
- Bo nie lubię o tym mówić. Porzuć ten temat, proszę.
Czeslav westchnął, ale nie drążył już tematu, za co byłam mu naprawdę wdzięczna.
- A tak swoją drogą... nie pogonią cię za zwianie z lekcji? - zapytałam po dłuższej chwili ciszy.
- Nie, będzie okay.
- Nie chcę ci robić kłopotów.
- Mam okienko.
- Ach...
- To mała czy duża hala?
- Duża - po tym jak to powiedziałam, milczeliśmy aż do momentu, kiedy Czeslav (dysząc ciężko po wspinaczce po schodach) zatrzymał się przed drzwiami do dużej hali sportowej.
- Żyjesz? - mruknęłam, na co ten pokiwał energicznie głową i wbił wzrok w klamkę.
- Chyba możesz mnie już odstawić na ziemię, nie? Dam radę przekuśtykać resztę drogi.
Dokładnie w momencie kiedy chłopak w końcu pozwolił mi stanąćna własnych nogach, po drugiej stronie drzwi pojawiła się Taiga i otworzywszy je, rzuciła mi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Gdzieś ty była?
- Tu i tam, ciesz się, że mi nie towarzyszyłaś. Nie spodobałoby ci się.
Ches? Dłuższego nie zrobię, sorka, starałam się :'>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz